tag:blogger.com,1999:blog-19030793023545545342024-03-08T22:16:37.488+01:00Dramione - Psoty GwiazdAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/18065377585594516814noreply@blogger.comBlogger14125tag:blogger.com,1999:blog-1903079302354554534.post-66800044122110458692016-01-24T19:30:00.000+01:002016-01-24T21:18:53.778+01:00Porachunki ze śmierciożercą<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;"><span style="line-height: 18.4px;">Witam Was z 11 rozdziałem. Może nie wnosi za dużo do fabuły, ale napisałam go całkowicie spontanicznie pod wpływem weny i skupiłam się przede wszystkim na relacji Dracona i Rose. W każdym razie mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Chciałam także podziękować za komentarze sprzed 2 tygodni, z każdego ucieszyłam się równie mocno! Życzę miłego tygodnia! :*</span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.4px;"><span style="line-height: 18.4px;">★☆★☆★☆</span></span></div>
<span style="line-height: 18.4px;"><br /></span>
<span style="line-height: 18.4px;"> </span><span style="line-height: 18.4px;"> </span>Gdy wróciła do Pokoju Życzeń, impreza dobiegła końca. Pomieszczenie przybrało swój dawny wygląd, jak gdyby nic się nie stało. Draco leżał na poduszkach, równo ułożonych na podłodze. Włosy opadły mu na czoło, a jego klatka piersiowa miarowo się unosiła. Wyglądał tak niewinnie i uroczo, że poczucie winy zaczęło palić ją od środka. Nieważne, że był jej wrogiem - jak mogła zrobić coś takiego komukolwiek? Obok niego siedział Neville, który trzymał w rękach "Prorok Codzienny". Tak jak się domyśliła, właśnie czytał ze skupieniem artykuł o Harrym i Ronie.<br />
- Hej! - wykrzyknął cicho, gdy zauważył nadchodzącą dziewczynę. - Spójrz na to.<br />
Hermiona pochyliła się nad gazetą. Pierwsza strona była wypisana dużym, wytłuszczonym drukiem.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>WŁAMANIE W MINISTERSTWIE</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>W oświadczeniu, złożonym dzisiejszej nocy potwierdzono, że Harry Potter oraz Ronald Weasley, lat 17, włamali się do Ministerstwa Magii. Posłużyli się eliksirem wielosokowym, by wykorzystać wizerunek Alberta Runcorna oraz Reginalda Cattermole. Pojawili się w Wizengamocie, podczas rozprawy Mary Cattermole. Niestety, przestępcom udało się uciec przed strażnikami. Służby Administracyjne Wizengamotu od razu zajęły się tą sprawą. Prawdopodobnie niedługo uda się namierzyć uciekinierów. Do tego czasu wciąż są na wolności i mogą być niebezpieczni, dlatego w razie spotkania któregoś z nich, zalecane jest niezwłoczne poinformowanie Ministerstwa. Główny świadek zdarzenia, Dolores Umbridge zgodziła się udzielić wywiadu...</i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i><br /></i></b></div>
Zabrała gazetę Neville'owi, składając i odrzucając ją w kąt.<br />
- Znowu mają o czym pisać - mruknęła, marszcząc brwi. - Nie warto się tym denerwować.<br />
- Kiedy ja wcale się nie denerwuję. Ten artykuł zaprzecza słowom Carrowa, że Harry nas zostawił - zawołał i podskoczył z podekscytowania. - Wiedziałem, że mamy za kogo walczyć!<br />
- Zastanawia mnie tylko, dlaczego się tam zjawili - wypowiedziała swoje myśli na głos, gotowa, by rozwiązywać z nim tę zagadkę choćby godzinami.<br />
- Omówimy to jutro na zebraniu - obiecał jej przyjaciel, przeciągle ziewając. - Co z nim zrobimy? Przyznam, że nieźle go urządziłaś - zerknął w stronę Dracona.<br />
- Muszę poczekać aż się obudzi, by wszystko mu wytłumaczyć... - zaczęła mówić pospiesznie, nie spuszczając wzroku z nieprzytomnego blondyna. Bała się tej rozmowy, jednak nie mogła przed nią uciec jak jakiś tchórz.<br />
- Z doświadczenia wiem, że eliksir działa dosyć długo. Lepiej przełóż przeprosiny na jutro, a ja się nim zajmę.<br />
- Ale on nas pozabija i to będzie moja wina! Muszę to jakoś naprawić...<br />
- Rose, lepiej połóż się spać. To był ciężki wieczór dla nas wszystkich i zasługujemy na odpoczynek - uśmiechnął się do niej krzepiąco i delikatnie poklepał ją po plecach.<br />
- Pewnie masz rację. Dziękuję - zrezygnowana uścisnęła przyjaciela na pożegnanie i wróciła do swojego pokoju.<br />
Kolejny poranek był dla Hermiony istnym koszmarem. Po kilku marnych godzinach snu, w końcu wywlekła się z łóżka, a potem ubrała się w mundurek oraz czarny sweter. W nocy rozszalała się burza, która ochłodziła powietrze i przegoniła słońce, dlatego dzień był szary i ponury. Gryfonka pomyślała, że ta pogoda idealnie odwzorowuje jej humor. Bowiem to dziś czekała ją rozmowa z Draconem Malfoyem. Przez cały czas, wciąż na nowo układała w myślach przemowę, którą przed nim wygłosi. Jednak żaden argument wystarczająco nie usprawiedliwiał jej zachowania. Zresztą co mogło tłumaczyć zorganizowanie nielegalnej imprezy oraz dolanie do drinka Ślizgona eliksiru nasennego? Wolałaby nie wiedzieć ile dokładnie zasad złamała w ciągu tej nocy.<br />
Jak zwykle przysiadła się do Ginny i Neville'a, którzy również nie tryskali energią. Wymienili tylko znaczące spojrzenia, zjadając w ciszy śniadanie. Straciła apetyt, gdyż wciąż przeszkadzała jej wielka gula w jej gardle, ale mimo to wmuszała w siebie jedzenie, by się czymś zająć. Uważnie obserwowała wejście do wielkiej sali, by nie przeoczyć pojawienia się pewnego chłopaka. Gdy jej oczy odnalazły blondyna, strach momentalnie sparaliżował jej ciało. Draco rozejrzał się po jadalni, a gdy jego wściekłe spojrzenie natrafiło prosto na nią, przywołał ją gestem i z powrotem wyszedł na korytarz.<br />
- Dasz radę - usłyszała szept przyjaciółki tuż przy uchu. Ginny mocno uścisnęła jej rękę, chcąc w ten sposób dodać dziewczynie otuchy. Hermiona zacisnęła usta i pokiwała głową, wdzięczna za okazanie wsparcia. Poczuła jak wzruszenie rozgrzewa ją od środka. Korzystając z chwili napływającej odwagi, wstała i poszła w ślady Ślizgona. Ledwo przekroczyła próg drzwi, usłyszała jego głębokie, pełne napięcia westchnienie. Stał i obracał w dłoniach gazetę, udając, że z ogromnym zainteresowaniem czyta pierwszą stronę. Oparła się o najbliższą ścianę, ukrywając za sobą trzęsące się ręce.<br />
- Dlaczego mam dziwne wrażenie, że Potter ma coś wspólnego z tamtą imprezą?<br />
Nie odpowiedziała, więc podszedł bliżej. Nie sądziła, że jej serce może bić jeszcze szybciej, a jednak przyspieszało z każdym kolejnym krokiem Dracona. Gdy znalazł się tuż przy niej, zabrakło jej tchu. Nachylił się nad nią i poczuła jego ciepły oddech przy uchu.<br />
- Czu mogłabyś mi łaskawie wytłumaczyć co się wczoraj do cholery stało? - syknął, a zimny dreszcz przeszedł Hermionie po plecach.<br />
- Wiem, że jesteś na mnie wściekły i nie dziwi mnie to, ale nie dałeś mi wyboru. Mógłbyś na nas donieść dyrektorowi - odpowiedziała zgodnie z prawdą, hardo patrząc mu w oczy. Jednocześnie w jej głowie pojawiła się kusząca myśl, by uciec stąd na drugi koniec świata.<br />
- Jakbyś nie była taka głupia, zauważyłabyś, że dałem ci szansę na wyjaśnienia! A w tej chwili mam ochotę pójść do Snape'a choćby zaraz!<br />
- Błagam, nie! - przerwała mu, przerażona jego groźbą. Choć wiedziała, że Neville zadbał, by zatrzeć wszelkie ślady, istniała szansa, że Snape uwierzyłby mu na słowo.<br />
- Masz o co błagać! Wiesz co stałoby się z tobą i twoimi przyjaciółmi?! - Wykrzyczał, uderzając w ścianę tuż obok jej twarzy. Hermiona mimowolnie zacisnęła powieki i wydała z siebie cichy pisk.<br />
- MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ ŚWIETNIE BAWIŁAŚ! - Wydarł się jej prosto w twarz, nie zważając na gapiów, którzy byli zbyt przerażeni, by zareagować. Woleli nie zadzierać z Draconem Malfoy'em, dlatego uciekali w popłochu, udając, że niczego nie widzieli.<br />
- Ależ nie, przyrzekam...<br />
- PRZEZ CAŁĄ NOC JAK IDIOTA SPAŁEM W SCHOWKU NA MIOTŁY!<br />
- Draco, przepraszam! Nie wiedziałam co robić! - zawołała w końcu z oczami pełnymi łez.<br />
- Tylko nie myśl, że twój płacz na mnie zadziała - warknął, jednak jego głos stał się nieco łagodniejszy. Odwrócił się od niej i zaczął krążyć po korytarzu, by ochłonąć. Zapadła długa cisza, przerywana tylko echem kroków chłopaka. Ostatni raz obrzucił ją obwiniającym spojrzeniem, po czym zostawił ją samą z natłokiem myśli.<br />
<br />
<span style="line-height: 18.4px;"> </span><span style="line-height: 18.4px;"> </span>Pierwszy raz w ciągu roku szkolnego Hermiona bardziej marzyła o odrabianiu lekcji w ciepłym dormitorium, niż na dworze, gdzie wciąż panowała paskudna burza. Deszcz głośno dzwonił o szyby, w rytmie którego stukała palcami o ławkę. Niemalże czuła, jak wzrok Dracona boleśnie wwierca się w jej łopatki. W ciągu ostatnich dni specjalnie siadał tuż za nią, by ją dekoncentrować. Domyśliła się, że przez jakiś czas stanie się to jego ulubioną rozrywką. Miała tylko nadzieję, że nie potrwa to zbyt długo. Kiedy wreszcie usłyszała dzwon, wystrzeliła niczym z armaty w stronę wyjścia, oddychając z ulgą. Jej szczęście nie trwało długo. Poczuła, że ktoś chwyta ją za rękę i zaciąga w ciemny zaułek. Jak się domyśliła, stał przed nią nie kto inny, jak sam Draco Malfoy.<br />
- O co chodzi? - zapytała, zbyt zmęczona, by go skarcić za uprowadzenie.<br />
- Przemyślałem to co mi powiedziałaś i wybaczam ci - stwierdził beznamiętnie, jakby rozmawiał o pogodzie.<br />
- O Merlinie, naprawdę? nawet nie wiesz...<br />
- Mam tylko jeden warunek. Umówisz się ze mną. Nie, nie na randkę - przewrócił oczami, rozbawiony widokiem wielkich oczu Rose. - Nie pochlebiaj sobie.<br />
- Muszę się uczyć - odparła szybko.<br />
- No to może jutro?<br />
- Mam do zrobienia referat na trzy rolki<br />
- Wiesz co Smart, to był cios prosto w serce. Referat jest dla ciebie ważniejszy ode mnie? - złapał się za klatkę piersiową, wykrzywiając twarz w grymasie bólu.<br />
- Pytasz serio? - warknęła i odwróciła się na pięcie, chcąc jak najszybciej odejść od blondyna.<br />
- Słuchaj, jesteś mi to winna i jako Gryfonka powinnaś się zgodzić. To że przyjąłem przeprosiny, nie znaczy, że działałem bezinteresownie - Malfoy uśmiechnął się złośliwie, gdyż wiedział, że trafił w czuły punkt. Dziewczyna znalazła się na straconej pozycji, ale nie poddawała się tak łatwo.<br />
- Lepiej odpocznij, bo ostatnie wydarzenia dają ci się we znaki - podjęła ostatnią próbę ucieczki, jednak Draco złapał ją stanowczo za nadgarstek.<br />
- A jak nie to co? Znów dolejesz mi eliksiru nasennego? - zapytał kąśliwie, na co Hermiona westchnęła, zastanawiając się, czy kiedykolwiek przestanie jej to wypominać.<br />
- Posłuchaj, mam kilka zasad dotyczących mężczyzn.<br />
- Do diabła z zasadami.<br />
- Nie żartuję - szturchnęła go w ramię, usiłując powstrzymać zdradziecki uśmiech. Draco starał się nie przyglądać uroczym dołeczkom, które ozdobiły jej policzki.<br />
- Jasne. Wymień mi trzy racjonalne powody, dla których musisz mi odmówić, a dam ci spokój - zaproponował jej blondyn i oparł się o ścianę, ponaglając ją swoim spojrzeniem. Hermiona natychmiast poczerwieniała, zdenerwowana jego nieskrywaną satysfakcją wypisaną na twarzy. Wzięła głęboki wdech i zmarszczyła brwi myśląc nad sensownymi argumentami. Jednocześnie obiecała sobie w duchu, że ostatni raz dała się wciągnąć w jego żałosne gierki.<br />
- Dobra. Po pierwsze: nie umawiam się z aroganckimi Ślizgonami - Draco teatralnie przewrócił oczami, ale o dziwo jej nie przerywał, tylko cierpliwie czekał, aż skończy.<br />
- Po drugie, nie mamy prawa wyjść na dwór, a w szkole ludzie od razu zaczęliby gadać. Nie lubię być w centrum uwagi - wyznała i mimowolnie wciągnęła powietrze, uważnie obserwując twarz chłopaka. Miała nadzieję, że przekona go wizja utraty dobrej reputacji wśród kolegów i da sobie spokój. Jednak jego chytry uśmieszek nie był czymś, czego się spodziewała.<br />
- Nie wszystkich uczniów obowiązuje zakaz wychodzenia z zamku.<br />
- Co? Przecież to niesprawiedliwe! - krzyknęła oburzona Rose.<br />
- Niestety muszę cię rozczarować Smart, ale sprawiedliwość nie jest specjalnością śmierciożerców. A tak się składa, że jestem jednym z nich - odparł wyniośle, a jego ostatnie słowa wywołały nieprzyjemny dreszcz, przebiegający Hermionie po plecach.<br />
Śmierciożerca. Sługa Voldemorta. Malfoy.<br />
Właśnie miała przed sobą człowieka, który nie zawahałby się jej zabić, gdyby odkrył kim jest. Popierał mordowanie mugoli i to właśnie przez takich jak on, była zmuszona rzucić zaklęcie zapomnienia na własnych rodziców. Jak mogła choć na chwilę to zbagatelizować i gawędzić z nim jak ze starym znajomym? Miały ich łączyć tylko i wyłącznie interesy, związane z zebraniem informacji o planach Voldemorta. Nie mogła sobie pozwolić na luźne rozmowy, które (o zgrozo!) mogłyby ich do siebie zbliżyć.<br />
<br />
<span style="line-height: 18.4px;"> </span><span style="line-height: 18.4px;"> </span>Draco zauważył, że nagła nerwowość zastąpiła uśmiech dziewczyny i skarcił się w duchu. Jak mógł przy niej palnąć coś tak głupiego? Przecież Rose przyjaźniła się z młodą Weasley, a więc brzydziła się śmierciożercami i ich działalnością. Jasne, że nie był dumny z tego kim był, ale chciał pochwalić się swoimi dodatkowymi przywilejami, które mogliby wspólnie wykorzystać. Kiedy był pewny, że dziewczyna mu odmówi, ta zaskoczyła go swoją decyzją.<br />
- Niech ci będzie. Spotkam się z tobą, ale nie dziś - zrezygnowana podniosła ręce w geście kapitulacji, lecz roześmiała się, widząc zadowoloną minę blondyna.<br />
Zawsze dostawał to czego chciał, ale tym razem naprawdę poczuł satysfakcję, że udało mu się ją przekonać. Gdzieś w głębi duszy cieszył się ze wspólnego wyjścia i nie mógł się doczekać, aż bliżej pozna Gryfonkę.<br />
Posłali sobie pożegnalne uśmiechy i każdy ruszył w swoją stronę. Liczył, że jeszcze zdąży zjeść śniadanie, ale na wszelki wypadek wolał się pospieszyć. Na drodze stanęła mu jednak czyjaś sylwetka.<br />
- Blaise! Co ty tu robisz? - zawołał zaskoczony pojawieniem się przyjaciela.<br />
- Poszedłem za tobą, gdy zobaczyłem, że jesteś z nową przyjaciółką Weasleyówny - ostatnie słowo wypluł z pogardą, ale kontynuował widząc zniecierpliwioną minę Dracona. - Wszystko słyszałem i chcę się tylko przekonać, że wiesz co robisz.<br />
- To nie twój interes - odparł, coraz bardziej wkurzony dociekliwością kolegi. Chciał go wyminąć, jednak ten ponownie zastąpił mu głowę.<br />
- Mam nadzieję, że nie zaczniesz się zadawać z jakąś zdrajczynią krwi - stwierdził czarnoskóry, lustrując go podejrzliwym spojrzeniem<br />
- Niech zgadnę. Przysłała cię do mnie Parkinson? - zapytał z drwiną. Przyznał, że na początku bawiła go obsesja dziewczyny. Była gotowa zrobić dla niego wszystko, co oczywiście nieraz wykorzystał. Jednak w tym roku stała się bardziej uciążliwa niż zwykle, a od kiedy zaczął rozmawiać z Rose, lepiła się do niego niemal na każdej przerwie.<br />
- Dla twojej wiadomości... i Pansy - podkreślił jej imię, domyślając się, że ukrywa się za jakąś ścianą, słysząc każde słowo - Smart jest mi niezbędna, by wypełnić zadanie od Czarnego Pana.<br />
Postanowił nie owijać w bawełnę i wyznać część prawdy o swoich zamiarach. Słysząc to, czarnoskóry odetchnął z ulgą. Najlepsi przyjaciele chłopaka zostali poinformowani przez Snape'a, że ma do wykonania niezwykle ważną misję. Nie znali szczegółów, jednak musieli za wszelką cenę mu pomagać. Dlatego to wystarczyło Blaise'owi, by ugasić jego ciekawość i przestać naciskać. Ślizgon wiedział, że im mniej wie, tym lepiej dla niego i najbliższej rodziny.<br />
- W porządku, ale wiedz, że mamy ją na oku - zagroził Zabini, na co Draco przewrócił oczami.<br />
- To urocze, że tak o mnie dbasz, ale radzę ci zająć się własnymi sprawami - syknął, uśmiechając się złowieszczo. Złapał za kołnierz koszuli czarnoskórego, po czym uderzył nim o ścianę. Usłyszał jęk bólu, który wydarł się z piersi Blaise'a.<br />
- Nie waż się do niej zbliżać - syknął, po czym wymierzył cios prosto w jego brzuch. Co jak co, ale nie zamierzał pozwolić byle komu wejść z butami do jego życia.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/18065377585594516814noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-1903079302354554534.post-64445571617367769492016-01-10T21:45:00.001+01:002016-01-24T12:22:13.374+01:00Własne korzyści<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
Hej, w końcu skończyłam 10 rozdział...</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
Jak widzicie wcale nie porzuciłam bloga, przecież obiecałam, że skończę to opowiadanie, prawda? :)</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
Szkoda, że dopiero teraz wracam, to przykre, że od trzech miesięcy nic się tu nie działo. Przez cały ten czas borykałam się z poważną chorobą, a potem musiałam zająć się zaległościami w szkole. Jednak Wy cierpliwie na mnie czekaliście i nikt nie miał do mnie żadnych pretensji, za co ogromnie dziękuję! Naprawdę, nie wiecie ile radości sprawia mi pisanie dla Was ♥</div>
<span style="line-height: 18.4px;">★☆★☆★☆</span><br />
<br />
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;"><span style="line-height: 18.4px;"> </span><span style="line-height: 18.4px;"> </span>Wbrew pozorom, Hermiona przez ostatnie dni była tak szczęśliwa, jak jeszcze nigdy w ciągu roku szkolnego. Większość czasu odrabiała prace domowe zadane przez Carrowów, które stawały się coraz dłuższe i bardziej bezsensowne. Od kiedy po szkole zaczęły krążyć plotki o tajnym stowarzyszeniu przeciwko śmierciożercom, rodzeństwo postanowiło gnębić uczniów jeszcze dotkliwiej niż wcześniej. Długie eseje i egzaminy stały się codziennością, a za słabe oceny groził szlaban. Oprócz tego, na lekcjach Amycusa nie obyło się bez co najmniej jednej groźby skręcenia karków członków sekretnej grupy. Jednak do tej pory ich tożsamość pozostała zagadką.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">Mimo ryzyka zdemaskowania, Gwardia Dumbledora wciąż pozostała nieustraszona. Świadomość, że robią coś przeciwko Snape'owi, sprawiała im ogromną satysfakcję. Zebrania odbywały się dwa razy w tygodniu, podczas których wymyślali przeróżne sposoby dokuczania znienawidzonym nauczycielom. Hermiona zaczęła doceniać pomysłowe gadżety Freda i Georga, które kiedyś przyprawiały ją o ból głowy.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">Niestety ich bezkarność nie trwała długo. Weszła z Ginny do Wielkiej Sali, zawzięcie dyskutując o podłożeniu na lekcji Alecto Detonatoru Pozorującego, więc dopiero siadając przy stole zauważyły, że coś jest nie tak. W jadalni zapanowała cisza pełna napięcia, a wszyscy wpatrywali się z przerażeniem w kamienną twarz Severusa Snape'a. Zważywszy na to, że pokazał się pierwszy raz od Ceremonii przydziału, jego obecność wywołała spore poruszenie.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Myślałem, że wyraziłem się wystarczająco jasno. Niestety ktoś był na tyle głupi i stwierdził, że uda mu się mnie przechytrzyć, że zlekceważył panujące tu zasady. Tym samym pozwolił, by wszyscy uczniowie ponieśli za to konsekwencje. Na winnego czekam w swoim gabinecie. Do tego czasu rozwiązuję wszystkie organizacje, grupy i stowarzyszenia, a także odwołuję bal Bożonarodzeniowy. Może to was czegoś nauczy - wysyczał jak wściekły wąż, prawie nie poruszając ustami. </span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">Amycus i Alecto, którzy stali za tuż nim, niczym dwa goryle, musieli mieć niezłą frajdę, widząc przestraszone twarze słuchających. </span><span style="line-height: 18.4px;">Snape rzucił im ostatnie złowrogie spojrzenie i wyszedł z sali, trzaskając za sobą drzwiami. </span><br />
<span style="line-height: 18.4px;"><br /></span><span style="line-height: 18.4px;"><span style="line-height: 18.4px;"> </span><span style="line-height: 18.4px;"> </span>Tego samego wieczoru wszystkie poduszki były już zajęte, a Gwardia w napięciu czekała na decyzję Neville'a i Luny. Chłopak chodził niespokojnie po pokoju, mrucząc coś pod nosem, natomiast Krukonka przyglądała się zebranym z delikatnym uśmiechem na ustach. Po paru minutach Neville zatrzymał się i zaczął trochę nerwowo:</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Musimy dokończyć to co zaczęliśmy. Te wszystkie groźby... Oni się nas po prostu boją! Boją się, że uda nam się zbuntować przeciwko nim całą szkołę. Pokażemy im, że nie mogą nam nic zrobić... jeszcze dziś.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Ale jak chcesz tego dokonać? - zapytał Seamus z głębi pokoju.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Snape zakazał wszelkich spotkań towarzyskich i odwołał bal Bożonarodzeniowy. Chce nas tu zamknąć i przetrzymywać jak więźniów bez żadnych przywilejów. Dlatego urządzimy imprezę!</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Neville, wątpię, żeby to się udało. Nie wszyscy uczniowie są po naszej stronie, ktoś mógłby na nas donieść - wtrąciła się Hermiona, a kilka osób pokiwało głowami, zgadzając się z jej zdaniem.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Istnieje zaklęcie, którego nauczyła mnie babcia. Można zaczarować miejsce tak, aby nikt oprócz wtajemniczonych nie był w stanie znaleźć jego położenia. Będą mogły wejść tylko osoby zaprowadzone przez nas. Co wy na to? - zapytał chłopak, coraz bardziej uradowany geniuszem swojego pomysłu. Nie musiał czekać na odpowiedź. Wiedział, że nikt nie zechce zrezygnować z takiej okazji. Pozostało tylko dopracować szczegóły i zacząć działać.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Co o tym myślisz? - Hermiona usłyszała podekscytowany szept Ginny przy swoim uchu.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Nie wiem czy to się uda, ale co nam szkodzi? - odpowiedziała jej, nie do końca szczerze.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">Owszem, plan zapowiadał się dobry, jednak czy to wszystko nie wydawało się zbyt proste? Mieli do czynienia z groźnymi czarodziejami, starszymi, bardziej doświadczonymi i przede wszystkim dysponującymi czarną magią.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Uważam, że impreza to świetny pomysł. Nie dość, że zrobimy na złość tym pieprzonym sadystom, to jeszcze się zabawimy. A co najważniejsze, okazało się, że moje imprezowe kreacje nie przyjechały tu na marne - rzekła rudowłosa i obie mimowolnie parsknęły śmiechem.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">Dobrze było mieć przy sobie osobę, która mimo chmur widziała piękno nieba.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;"><br /></span><span style="line-height: 18.4px;"><span style="line-height: 18.4px;"> </span><span style="line-height: 18.4px;"> </span>Dzisiejszego dnia Draco Malfoy był niezmiernie zadowolony i to nie tylko dlatego, że dostał najlepszą ocenę z Obrony Przed Czarną Magią. Po wystąpieniu Snape'a na śniadaniu, koledzy traktowali go jeszcze z większym szacunkiem, niż wcześniej. Ślizgoni dosłownie łasili się do niego, by zdobyć jego przyjaźń. Szkoda, że ich starania i tak pójdą na marne, a on tylko skorzysta z ich naiwności. Przechadzał się po szkolnym korytarzu leniwym krokiem, prosto do swojego pokoju. Zamierzał spędzić ten uroczy wieczór w towarzystwie Ognistej Whisky. Nie mógł się doczekać chwili wytchnienia oraz odpoczynku.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">Oczywiście jego plany zostały bezlitośnie przekreślone, gdy usłyszał cichą wymianę zdań dwóch Krukonek obok:</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- To co, idziemy na tą imprezę, o której mówiła nam Kate?</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Skoro to jedyna okazja, by trochę poszaleć, to czemu nie? Musimy znaleźć Neville'a.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">O jaką imprezę mogło chodzić i dlaczego nic o tym nie wiedział? Poszedł za dziewczynami, zaintrygowany podsłuchaną rozmową. Miał nadzieję, że to wszystko okaże się głupim żartem, a ten idiota Longbottom nie prosi się o łomot.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">Nagle Krukonki zatrzymały się przed pewną Gryfonką, którą rozpoznałby wszędzie. No nie, jeszcze tylko jej brakowało! Jego wzrok automatycznie przykuły jasne, lśniące włosy dziewczyny i od razu skierował się w jej stronę, uśmiechając się złowieszczo pod nosem. Ruszyły w nieznanym mu kierunku i choć próbował zapamiętać drogę, którą za nimi szedł, wydawała mu się dziwnie kręta i nieskończona. Poza tym nie mógł oderwać wzroku od jej kobiecych kształtów, które podkreślała obcisła, granatowa sukienka. Dlaczego wcześniej nie zauważył jak długie i zgrabne ma nogi? Gryfonka co chwilę odwracała się niespokojnie, jednak on za każdym razem sprawnie ukrywał się za jakimś obrazem, dzięki czemu nie zorientowała się, że ktoś ją śledził. Nawet nie zauważył, kiedy znalazł się w jakimś dziwnym pokoju. Wnętrze było utrzymane w czerwono-złotych barwach. Przy ścianach stały czarne, miękkie kanapy oraz barki z napojami i gorącymi przekąskami. Na środku znajdował się spory parkiet, na którym zebrała się już spora grupa ludzi. Wśród nich rozpoznał kilka twarzy. Głośna muzyka powoli wdzierała się do jego umysłu, zagłuszając wszelkie myśli. Co tu się do cholery działo?! Musiał to natychmiast wyjaśnić. Podszedł do Rose i nie zważając na barmana, z którym rozmawiała, niezbyt delikatnie szarpnął ją za ramię, odwracając w swoją stronę.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Smart, czy mogłabyś mi wytłumaczyć o co tu chodzi?! - dziewczyna wydawała się zszokowana jego obecnością, jednak po chwili na jej twarzy zagościł szelmowski uśmieszek.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Dlaczego myślisz, że mam z tym coś wspólnego? - zapytała niewinnym głosem małego dziecka.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Hmm, pomyślmy. Może dlatego, że za każdym razem, kiedy dzieje się coś złego, akurat ty tam jesteś? - prychnął, czując jak krew się w nim gotuje. </span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Daj sobie spokój, Malfoy. Nie mógłbyś chociaż raz nie zadawać zbędnych pytań i spróbować się zabawić?</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- I kto to mówi - parsknął, lustrując ją od góry na dół, by podkreślić swoją drwinę. Ku jego zadowoleniu, udało mu się zawstydzić blondynkę. </span><span style="line-height: 18.4px;">Już otwierała usta, by odpowiedzieć mu ciętą ripostą, jednak ostatecznie nic nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się tylko tajemniczo, podała mu swojego drinka, a chwilę później zniknęła w tłumie roztańczonych nastolatków.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Nie mam ochoty na zabawę w kotka i myszkę, Smart! - krzyknął za nią Draco. Wypił otrzymany napój jednym łykiem, po czym żwawym krokiem ruszył za śladem jej słodkich perfum. Krążył po parkiecie, przepychając się przez tłum, który pochłonął jej sylwetkę.</span></div>
<div style="text-align: left;">
Po kilku minutach szukania, zaczął przysięgać sobie, ze jak tylko dorwie ta niesforną Gryfonkę, zabije ją własnoręcznie. Nagle poczuł jak delikatne dłonie chwytają go za biodra i odwracają w drugą stronę. Jak się okazało, miał przed sobą Rose, która położyła mu ręce na szyję i zmysłowo poruszała biodrami, próbując zmusić go do tańca. Kiedy dalej stał w bezruchu, rzuciła mu nieme wyzwanie swoim intensywnym spojrzeniem. Czy ona właśnie z nim pogrywa? Jeszcze tego pożałuje! Gwałtownie przycisnął ją do siebie, uśmiechając się zawadiacko do zaskoczonej dziewczyny.</div>
<div style="text-align: left;">
Nawet nie zorientowali się, że przetańczyli parę następnych piosenek. Świetnie czuli się w swoim towarzystwie, choć byli przecież wrogami. Zignorowali zdrowy rozsądek, który podpowiadał im, by za wszelką cenę sobie nie ufali. Namiętność wisząca w powietrzu wydawała się tak prawdziwa, niemal namacalna. Hermiona przymknęła oczy, nasycając się bliskością i dotykiem Malfoya. Wiedziała, że na nic więcej nie może liczyć, gdyż był dla niej nieosiągalny. Ten jeden, jedyny raz obydwoje dopuścili do siebie, do tej pory nieznaną burzę uczuć. Magia nocy, głośna muzyka oraz niewielka ilość alkoholu stworzyły wybuchową mieszankę, która pobudzała ich zmysły i pragnienia. Draco nie pamiętał, kiedy ostatnio tak dobrze się bawił. Ba, nie pamiętał, żeby w ogóle miał czas na zabawę. Wiecznie zajmował się ciężką pracą, by za wszelką cenę we wszystkim przewyższyć Pottera. Później, gdy został śmierciożercą, skupił się na wykonywaniu zadań od Czarnego Pana. Nie myślał o przyjemnościach, czy beztroskim życiu. Kto by się spodziewał, że pozna smak wolności właśnie dzięki tej blondynce? Jego serce biło jak oszalałe i miał wrażenie, iż zaraz wyskoczy z jego piersi.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chodź - poczuł gorący oddech na swojej szyi, a jej zmysłowy szept owinął jego umysł, wywołując dreszcz podniecenia. Odeszła kilka kroków do tyłu, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Subtelnie kiwnęła do niego palcem, by do niej dołączył i choć bardzo chciał to uczynić, to jego ciało wydawało mu się dziwnie ciężkie, a świat zaczął wirować mu przed oczami.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co ty ze mną robisz Smart? - jęknął, po czym runął prosto w jej ramiona.<br />
- Eliksir nasenny czyni cuda - wyszeptała z trudem, gdyż ledwie dawała radę go utrzymać. Jednak smak zwycięstwa wystarczająco wynagradzał dziewczynie ten wysiłek. Pozostało tylko przeciągnąć go w stronę wyjścia, by wyrzucić go za drzwi. Nie mogła uwierzyć, że udało jej się przechytrzyć Dracona Malfoya! </div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">- Rose! - Nagle podbiegł do niej Neville, który wyglądał na zbyt przejętego, by zwrócić uwagę na zemdlonego Ślizgona w ramionach Hermiony.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- O co chodzi? - zainteresowała się, a jej rozbawienie automatycznie zmieniło się w skupienie.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Prorok Codzienny... Widziano Harry'ego i Rona! Ginny... już wie... gdzieś uciekła! - dukał, nie potrafiąc złożyć sensownego zdania. Jednak te słowa wystarczyły, by przywołać Hermionę do porządku.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Zajmij się nim - popchnęła ciało Dracona w stronę Neville'a i nie oglądając się za siebie, pobiegła w stronę wyjścia. </span><br />
<span style="line-height: 18.4px;"><br /></span><span style="line-height: 18.4px;"><span style="line-height: 18.4px;"> </span><span style="line-height: 18.4px;"> Nie wiedziała się co dokładnie napisano o chłopcach w "Proroku Codziennym", ale to nie było w tej chwili najważniejsze. D</span>omyśliła się, że ten artykuł był dla Ginny wstrząsem, dlatego nie chciała jej zostawić samej. Nawet jeśli miało to oznaczać złapanie przez pana Filcha na chodzeniu po zamku w czasie ciszy nocnej. Poza tym musiała ochłonąć po tańcu z Malfoyem. Od kiedy niepostrzeżenie dostał się na imprezę, jej jedynym celem było zajęcie jego uwagi, a później pozbycia się problemu. Tymczasem przetańczyła z nim nie jedną, a kilka piosenek i nie chciała się do tego przyznać, ale... podobało jej się. Lecz nie miało to już większego znaczenia, skoro blondyn znienawidzi ją na dobre jak tylko się obudzi i zrozumie co mu zrobiła.</span></div>
<div style="text-align: left;">
- Ginny! Jesteś tutaj? - krzyknęła, przemierzając korytarz, a jej kroki odbijały się głośnym echem. Jednak po kilku minutach poszukiwań bez żadnych rezultatów, z rezygnacją zawróciła w stronę Pokoju Życzeń. Już miała skręcić, kiedy usłyszała dziewczęcy płacz dobiegający z łazienki obok. Młoda Weasley siedziała na jednej z ubikacji, wpatrując się w zmiętą gazetę, a jej ciałem wstrząsał szloch. Hermiona bez namysłu wśliznęła się do pomieszczenia i zamknęła przyjaciółkę w swoich ramionach.<br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Ginny, nie przejmuj się. To wcale nie musi być prawda...</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">- Naprawdę w to wierzysz? Wątpię, żeby wszyscy pracownicy Ministerstwa Magii mieli halucynacje, a Harry i Ron byli tylko wynikiem ich bujnej wyobraźni - odparła, wciąż dławiąc się łkaniem.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">- Ale udało im się uciec, prawda? Jestem pewna, że pojawili się tam z jakiegoś ważnego powodu - Hermiona otarła łzy, które zdradziecko spływały po zarumienionych policzkach rudowłosej. -</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">- Pewnie masz rację - przyznała Ginny, po czym wycelowała różdżką w artykuł "Proroka Codziennego", który spadł na podłogę i zajął się ogniem.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">- Dobrze wiesz, że nie byliby sobą, gdyby nie wpakowali się w kłopoty. Ciekawe, czy zdążyli odkryć coś ciekawego.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">- To zabawne - roześmiała się żałośnie, a jej zaczerwienione oczy odnalazły te orzechowe. - Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego odkąd pamiętam tak dobrze dogadywałaś się z Harrym i Ronem. Dopiero teraz widzę, jak związała was chęć rozwiązywania zagadek i ratowania świata.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Niestety nie byliśmy tak blisko, jak mi się wydawało. Tak naprawdę nigdy mnie nie potrzebowali. Nie chcieli mojej pomocy - Hermiona uśmiechnęła się gorzko, a w jej oczach zabłysły łzy, które jednak szybko otarła, nie pozwalając sobie na chwilę słabości.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Nie wierzę w to i myślę, że ty też nie. Musiał nimi kierować jakiś inny powód.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Muszę to dopisać do mojej listy z pytaniami bez odpowiedzi.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">Obie uważnie wpatrywały się w resztki papieru, które powoli tonęły w złoto-szkarłatnych płomieniach. Nastąpiła chwila głuchej ciszy, podczas której każda z dziewczyn pogrążyła się w swoich myślach. Po chwili przerwał ją zachrypnięty głos młodej Weasley:</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">- Powinnaś przeprosić Malfoya.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">- Żartujesz? Powiedz, że tak - nie doczekała się odpowiedzi, dziewczyna jedynie uniosła jedynie brew w znaczącym geście.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">- Uważasz mnie za samobójcę?! - Hermiona krzyknęła z oburzeniem. - Nie mam mu nic do powiedzenia. Jest nieobliczalny, chamski, prostacki i...</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">- I może ci pomóc. Właściwie może pomóc nam wszystkim - dokończyła za nią przyjaciółka.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">Te przerażająco prawdziwe słowa, natychmiast wywołały gęsią skórkę na jej ciele. Chciała zaprzeczyć i zacząć się kłócić, że najlepszą pomocą ze strony Malfoya, byłoby jego zniknięcie. Jednak, ku swojej rozpaczy odkryła, że Ginny ma rację. Przez chwile obie mierzyły się zabójczymi spojrzeniami, jednak Hermiona stwierdziła, że dłuższe buntowanie się nie ma sensu.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">- Chciałabym, ale ja go oszukałam i uśpiłam jego czujność. Nie ma szans, żeby mi wybaczył, a co dopiero zaufał.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">- Czy ty naprawdę nie zauważyłaś jak na niego działasz? Widziałam was podczas tańca. Owinęłaś go sobie wokół palca, a teraz masz szansę to wykorzystać - panna Granger chciała ją skarcić za tak okrutne słowa, ale to nie był czas na szlachetne zachowanie. Sprawy potoczyły się inaczej, dlatego nie pozostawało jej nic innego, jak odkręcić swój błąd.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">- Dobra. Pójdę go poszukać - warknęła w końcu, dając za wygraną. - A ty w tym czasie mogłabyś się ogarnąć, bo wyglądasz jak z horroru.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Powodzenia! </span><span style="line-height: 18.4px;">- Hermiona wyszła z łazienki, udając, że nie słyszy cichego chichotu przyjaciółki.</span><br />
<span style="line-height: 18.4px;">- Jak nie wrócę za godzinę, wezwij pomoc! - krzyknęła jeszcze na odchodnym.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">Właściwie dlaczego się tak stresowała? Przecież szła tylko porozmawiać z Malfoyem, a czuła się jak skazaniec, którego czekała śmierć.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.4px;">W sumie, nie mogła wykluczać takiej możliwości. </span><span style="line-height: 18.4px;">Nieźle narozrabiała podczas imprezy i nie zdziwiłaby się, gdyby Draco zechciał ją zabić.</span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/18065377585594516814noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-1903079302354554534.post-54219378242553441022015-10-01T21:01:00.000+02:002015-10-02T08:07:21.317+02:00Gwardia Dumbledore'a<span style="line-height: 18.4px;">Hej! Musicie mi wybaczyć tak długie odstępy czasu między rozdziałami, ale mam ostatnio naprawdę dużo na głowie i ledwo się ze wszystkim wyrabiam. Może ten weekend okaże się luźniejszy i będę miała więcej czasu na pisanie? Obiecuję, że nie mam zamiaru zawieszać bloga i w najbliższym czasie w ciągu każdego miesiąca będą się pojawiać co najmniej dwie notki. No to do następnego!</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;"><u>Rozdział z dedykacją dla Reginy, w końcu się doczekałaś! :*</u></span><br>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.4px;">★☆★☆★☆</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.4px;"><br></span></div>
<span style="line-height: 18.4px;"> </span><span style="line-height: 18.4px;"> </span>Złocisto-szkarłatne promienie słońca przedzierały się przez okna głównej izby skrzydła szpitalnego. Idealnie zasłane łóżka czekały na nowych pacjentów, a powietrze było przesycone wonią krwi, bandaży i eliksirów uleczających. Hermiona z przerażeniem stwierdziła, że nigdy nie widziała aż tylu pacjentów jednego dnia. Pani Pomfrey dosłownie biegała po sali, by zdążyć zająć się wszystkimi uczniami, mrucząc coś pod nosem. Wyglądała na zirytowaną i trudno było jej się dziwić; Carrowowie znęcali się nad dziećmi, ale to szkolna pielęgniarka musiała doprowadzić je do porządku. Hermiona z utęsknieniem wyjrzała przez okno, by nasycić oko barwnymi liśćmi, które niczym jesienny dywan dekorowały zmęczoną latem trawę. Tak bardzo chciałaby choć na chwilę zasmakować wolności i wyjść na zewnątrz. Nie sądziła, że zakaz opuszczania zamku będzie dla niej aż taki trudny. Musiała się nacieszyć świeżym, porywistym wiatrem tylko podczas chodzenia na dwugodzinną lekcję z zielarstwa.<br>
- To ty jesteś Rose? - usłyszała cichy, słodki głosik. Niedaleko niej leżał jasnowłosy, drobny chłopiec. Gdyby nie kilka ran na jego twarzy, pomyślałaby, że jest wręcz idealny. Zastanawiała się, czy aby na pewno pochodzi z mugolskiej rodziny, ponieważ jego urok mogła porównać do wili. Trochę skrępowana, zbliżyła się do nieznajomego. Szczerze mówiąc, nie sądziła, że malec ją zapamięta, a co dopiero będzie chciał się z nią spotkać.<br>
- Tak skarbie. Jak ci na imię?<br>
- Simon. Będę musiał wrócić do tych strasznych lochów? Nie chcę tam wrócić - wyszeptał drżącym głosem, starając się nie rozpłakać.<br>
- Już nic ci nie grozi - uspokoiła chłopca i pogłaskała go czule po głowie.<br>
- A innym dzieciom? - Pytanie bardzo ją zaskoczyło i nie wiedziała nawet, jak na nie odpowiedzieć. Nie zdawała sobie sprawy, że ktoś oprócz niego może być więziony.<br>
- Ja... nie wiem - odparła zgodnie z prawdą, spuszczając głowę i skubiąc rąbek szaty, by nie widzieć zawiedzionej twarzy chłopca.<br>
- Wrócę do domu? Obiecaj - zapytał z nadzieją po dłuższej ciszy, niemal błagalnie wpatrując się w jej oczy.<br>
- Obiecuję - odpowiedziała bez zastanowienia i równie szybko pożałowała swoich słów. Jaką mogła mieć pewność, że Simon się uratuje? Zmieniła szybko temat, pytając o zawód jego rodziców. Na szczęście Simon szybko wciągnął się do rozmowy. Już po chwili odnalazła z nim wspólny język i bardzo polubiła chłopca. Szkoda, że nie mógł się tu uczyć, gdyż wydawał się niezwykle uzdolniony i mądry.<br>
- Jak się nazywa twój chłopak? - zapytał nagle blondynek i Hermiona musiała się długo zastanawiać, żeby domyślić się o kim mówił.<br>
- Nie wiem o kogo ci...<br>
- No właśnie, mogłabyś mnie przedstawić, kochanie - usłyszała za sobą jego zimny, męski głos i automatycznie przeszły ją ciarki. Nie musiała się odwracać, by wiedzieć, że na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek. - Jestem Draco.<br>
Tak długo starała się nie zwracać uwagi na tego upierdliwego blondyna, że w końcu rzeczywiście zapomniała o jego obecności. Właściwie po co tu za nią przyszedł? Nie wydawał się przejmować kimkolwiek poza sobą, dlatego nie rozumiała dlaczego jej towarzyszył.<br>
- Wiesz Malfoy, wyznaję zasadę, że jeśli ktoś nie ma nic mądrego do powiedzenia, to nie powinien mówić wcale - warknęła w odpowiedzi.<br>
- W takim razie czemu jeszcze nie zamilkłaś? - Postanowiła nie wdawać się z nim w głupie dyskusje. Ostatni raz zabiła go wzrokiem i wróciła do rozmowy z Simonem.<br>
Ślizgon na początku trzymał się na dystans i tylko przysłuchiwał się ich rozmowie. Jednak kiedy chłopiec zaczął mówić o quidditchu, nie mógł się powstrzymać i wdał się z nim w dyskusję na temat najlepszej drużyny.<br>
- Nie ma lepszej drużyny od Nietoperzy z Ballycastle - stwierdził malec.<br>
- Kompletnie się nie znasz. Nie dorastają do pięt Tajfunom z Tutshill. Jestem pewny, że w tym roku zdobędą mistrzostwo - Przez kolejne minuty przekrzykiwali się wzajemnie, prowadząc zawziętą debatę o tym, kto ma rację. W końcu starszy z nich spasował i uniósł ręce do góry w geście poddania się.<br>
- Dobry jesteś, mały. Trzymaj tak dalej, a wyjdziesz na ludzi - przyznał i potargał go po włosach.<br>
Hermiona przysłuchiwała się im z lekkim uśmiechem na ustach. Przyjemnie było widzieć Dracona w tej milszej, łagodniejszej wersji. Jednak kiedy jej spojrzenie napotkało stalowe tęczówki, chłopak jakby się opamiętał i odszedł, mocno czymś zdenerwowany.<br>
Niestety chwilę później pani Pomfrey kazała jej wyjść, więc pożegnała się z Simonem i odeszła w stronę pokoju wspólnego. Zatrzymała ją tuż przed wyjściem.<br>
- Widzę, że udało ci się porozmawiać z Simonem. Biedne dziecko, nikomu nie ufał i w ogóle nie chciał mówić - powiedziała i pokręciła głową ze współczuciem<br>
- Gadałam z nim i dowiedziałam się, że Carrowowie przetrzymują jeszcze więcej mugolaków - odparła, z trudem powstrzymując emocje.<br>
- Spokojnie, panno Smart. Myślę, że komuś z zamku uda się przewieźć dzieci w bezpieczne miejsce - zapewniła ją i poklepała dziewczynę po ramieniu, dodając jej otuchy.<br>
- Ale przecież uczniowie nie mogą...<br>
- Owszem. Jednak czy ktoś mówił o nauczycielach? - zapytała kobieta i delikatnie się do niej uśmiechnęła.<br>
<br>
<span style="line-height: 18.4px;"> </span><span style="line-height: 18.4px;"> S</span>iedziała w pokoju wspólnym, wpatrując się w wesoło trzaskający ogień w kominku. Jej myśli ciągle krążyły wokół przestraszonej twarzy Simona. Nie mogła wyrzucić z głowy jego słów, że chciałby wrócić do domu. Obiecała mu, że tego dopilnuje, jednak nie miała pewności co się z nim stanie. Miała nadzieję, że komuś uda się przemycić dzieci poza Hogwart, gdyż tutaj nie mogły liczyć na ochronę i bezpieczeństwo. Zastanawiała się ilu z nich przyjdzie zginąć przez to, że są mugolakami. Przecież są, jak to określiła Alecto Carrow, parszywymi oszustami i złodziejami magicznych zdolności.<br>
Co jeśli Hermiona będzie jedną z nich?<br>
Ta myśl sprawiła, że przeszedł ją zimny dreszcz. Od kiedy otrzymała list z groźbą, nie mogła się pozbyć podobnych wizji. Wcześniej miała pewność, że jest chroniona silnymi zaklęciami maskującymi, lecz teraz ktoś znał prawdę i do tego nie życzył jej najlepiej. Przygnębiające myśli przerwał Neville, który usiadłszy obok niej, nachylił się i szepnął, by nikt poza nią tego nie usłyszał:<br>
- Rose, musimy pogadać.<br>
- Hej Neville. O co chodzi? - zapytała równie cicho.<br>
- Jest sprawa. Chodzi o to, że... trudno to wytłumaczyć, ale tak sobie pomyślałem... - zaczął dukać bez ładu i składu, a jego twarz przybierała coraz bardziej czerwony kolor.<br>
Nie wiedział jak wytłumaczyć dziewczynie co ma na myśli i nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Umilkł, marszcząc brwi zastanawiając się nad słowami, a po chwili dodał - w każdym razie spotkajmy się, jeżeli czegoś... potrzebujesz - dodał tajemniczo i już po chwili zniknął jej z oczu.<br>
Hermiona rozmyślała nad sensem jego w końcu, aż w końcu w jej głowie zaświtała myśl: Pokój Życzeń! Tylko dlaczego Neville chciał się z nią spotkać akurat tam?<br>
Na początku nie miała zamiaru iść, jednak w końcu ciekawość wygrała. Zerwała się z krzesła i pobiegła do umówionego miejsca. Kiedy tam dotarła, otworzyła szeroko oczy z wrażenia. Znajdowała się w pokoju, który tak dobrze znała, w którym spędziła tyle czasu w piątej klasie... Była wśród tych samych ludzi, jej przyjaciół i znajomych. Szafy z książkami, ustawione pod ścianą i magiczne instrumenty stały tam gdzie zwykle, nieprzesunięte nawet o milimetr. Wszyscy pozajmowali jedwabne poduszki i rozmawiali ze sobą podnieconymi głosami. Zanim zapytała kogokolwiek o co chodzi, na środek sali wyszedł Neville i wystrzelił z różdżki czerwone światło, zwracając na siebie uwagę zgromadzonych.<br>
- Cóż... witam wszystkich zebranych. Jak wiecie, od kiedy w szkole uczą Carrowowie, zaczęły dziać się straszne rzeczy. Dzieci są torturowane i poniżane, tylko dlatego, że nie pochodzą z czystokrwistych rodzin. Pamiętajmy jednak, że nas jest o wiele więcej i możemy się im sprzeciwić. Kiedy Rose wstawiła się za tym chłopcem... to było coś. Możemy w ten sposób dać innym nadzieję. Dlatego razem z Luną i Ginny pomyśleliśmy, że Gwardia Dumbledore'a nam w tym pomoże.<br>
- Jaki to ma sens? Przecież Harry'ego już z nami nie ma. Kto będzie naszym przywódcą? - przerwał mu wciąż nieprzekonany Seamus.<br>
- Nie potrzebujemy przywódcy żeby odważyć się zbuntować. Poza tym, on na pewno się tu pojawi. To tylko kwestia czasu - odparł Neville, a w jego głosie nie było słychać nawet nuty powątpiewania. Okazał się bardzo oddanym i lojalnym przyjacielem, szkoda tylko, że tak późno to zauważyła.<br>
Na twarzach uczniów widniała mieszanka strachu i ekscytacji, jednak ostatecznie wszyscy zgodzili się dołączyć do tajnego stowarzyszenia i walczyć z tyranią Śmierciożerców.<br>
Hermiona również zapisała się na nową listę członków, chociaż wątpiła w ich zwycięstwo. Jednak wiedziała, że to jedyny sposób, by próbować odzyskać wolność. Zresztą co mieliby do stracenia, skoro nie mieli już nic?<br>
<br>
<span style="line-height: 18.4px;"> </span><span style="line-height: 18.4px;"> </span>Minęło kilka dni odkąd przywrócono Gwardię Dumbledore'a. Codziennie po lekcjach zawsze spotykali się w Pokoju Życzeń i zastanawiali się razem, co mogliby zrobić w ramach protestu. Chcieli dać dyrektorowi w jak najbardziej dotkliwy sposób do zrozumienia, że są przeciwni jego rządom. Niestety dni mijały, a oni wciąż nie potrafili wymyślić niczego dobrego. Każdy pomysł wydawał się albo niemożliwy do zrealizowania, (w końcu mieli do czynienia z mistrzem eliksirów) albo zbyt banalny. Hermiona z każdym spotkaniem zniechęcała się coraz bardziej i utwierdzała się w przekonaniu, że bez Harry'ego to nie miało najmniejszego sensu. Pewnego popołudnia, kiedy Seamus zaproponował, żeby wysadzić gabinet dyrektora, bez słowa wyszła z pomieszczenia i udała się do biblioteki. Od jakiegoś czasu straciła zapał i nadzieję, że kiedykolwiek uda im się zrobić coś sensownego. Dlatego nie widziała powodu, by tam siedzieć i patrzeć, jak ze wszystkich powoli ulatują pomysły i energia.<br>
Minęła grupę uczniów, którzy odrabiali razem lekcje i szeptali coś do siebie, cicho chichocząc. Pani Pince uzupełniała jakieś dokumenty i co jakiś czas podnosiła głowę, gromiąc ich spojrzeniem. Usiadła przy samotnym biurku, otoczonym wielkimi regałami i wyciągnęła z torby potrzebne podręczniki oraz puste pergaminy. Przez ostatnie dni nie była w stanie odrabiać lekcji, ale teraz jej umysł był dziwnie spokojny, więc postanowiła nadrobić wszystkie zaległości. Chwilę później jej ręka trzymająca długie, dostojne pióro zgrabnie wirowała po papierze, robiąc pierwsze notatki. Hermiona szybko wpadła w ten znajomy, przyjemny trans. Mogła odciąć się od wszystkich dręczących ją problemów i zagłębić się w świat nauki i chłodnej logiki. Ze spokojem wdychała powietrze, przesiąknięte zapachem starych, wysłużonych ksiąg. Nawet nie zauważyła, kiedy kończyła pisać ostatnie wypracowanie z Transmutacji. Musiało być już późno, gdyż szmery i szepty powoli cichły, aż w końcu słyszała tylko dźwięk skrobania jej pióra. Mimo, że została sama, to pani Pince wciąż przechadzała się po bibliotece, pilnując porządku. Nagle ciszę drastycznie przerwało skrzypienie otwieranych drzwi, a zaraz potem znajomy, tak bardzo irytujący ją głos:<br>
- Muszę mieć tą książkę - mimo, że dzieliła ich spora odległość Hermiona mogła usłyszeć, że Malfoy brzmiał na naprawdę zdenerwowanego. Przerwała pisanie i przyłożyła ucho do najbliższego regału, by usłyszeć ciąg dalszy rozmowy.<br>
- Przykro mi panie Malfoy, ale nie mogę pozwolić uczniom na czytanie ksiąg zakazanych bez wyraźnej zgody nauczyciela - pani Pince odpowiedziała mu cichym, lecz oschłym tonem.<br>
- Pani nie rozumie. Potrzebuje jej w tej chwili! - Draco był coraz bardziej zdesperowany i nie dawał za wygraną.<br>
Kiedy kolejne próby ubłagania bibliotekarki poszły na marne, odszedł mrucząc pod nosem siarczyste przekleństwa. Hermiona zacisnęła zęby i wróciła do pracy, mocno przyciskając pióro do pergaminu. Nawet nie zauważyła, że zrobiła dziury w paru miejscach. Poczuła, że ogarnia ją nieopisana złość. Ten wstrętny Ślizgon sprawił, że dobry humor dziewczyny prysł jak mydlana bańka. Starczyło na dzisiaj. Osaczał ją w każdym możliwym miejscu, a teraz zrobił przy niej awanturę w bibliotece. Ostatnimi dniami jakoś udawało jej się go unikać i oszczędzać już i tak zszargane nerwy, jednak prędzej czy później chłopak wracał do niej jak bumerang. Jak na potwierdzenie jej słów, czyjeś kroki zbliżały się w jej stronę. Pomyślała, że lepiej by się nie spotkali, gdyż była bardzo bliska dokonania na nim mordu.<br>
Hermiona wściekła trzasnęła książkami i wrzuciła swoje rzeczy do torby. Uniosła dumnie głowę i miała już ruszyć, kiedy zza regału wyszedł blondyn. W jego oczach dostrzegła furię, a on prawdopodobnie nie wiedząc, że ktoś jest obok, z całej siły walnął najbliższą szafkę. Wydał z siebie zduszony krzyk, machając w powietrzu obolałą ręką. Aż dziwne, że bibliotekarka nie zerwała się, by upomnieć go za głośne zachowanie. Jednak Gryfonka domyśliła się, że wolała ignorować Malfoya i znowu nie wdawać się z nim w dyskusję.<br>
- Na brodę Merlina, Draco! - wrzasnęła na niego, przestraszona tym nagłym wybuchem. Spojrzał na nią, zaskoczony jej obecnością.<br>
- Co ty tu robisz, Smart? - zapytał przez zaciśnięte zęby, by zamaskować grymas bólu.<br>
- O to samo mogę zapytać ciebie. I co ty do cholery wyczyniasz? - zerknęła na niego podejrzliwie.<br>
- A nie widać? Próbuję wyćwiczyć prawy sierpowy - odpowiedział, z trudem przywołując na twarz sarkastyczny uśmiech.<br>
Wzrok Hermiony przeniósł się na jego dłoń i zasłoniła usta, by sama nie wydać z siebie jęku. Ręka była opuchnięta i fioletowa, a z rozciętych kostek sączyła się krew.<br>
- O Boże, musisz iść do skrzydła szpitalnego! - poleciła, a blondyn spojrzał na nią spode łba.<br>
- No co ty nie powiesz, Smart? - warknął i słabym krokiem poszedł w stronę wyjścia, uciskając ranę. Hermiona nie mogła się powstrzymać i wywróciła oczami, jednak chwyciła swoją torbę i pobiegła za nim.<br>
- Poczekaj, pójdę z tobą - zawołała i nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenie pani Pince, chwyciła go za ramię, prowadząc na pierwsze piętro. Szli w ciszy przez ciemne, puste korytarze. Słyszeli tylko ciężki oddech Dracona i echo ich kroków odbijające się od ścian zamku.<br>
- Smart, nie jestem małym dzieckiem. Poradzę sobie - blondyn próbował wyswobodzić się z jej uścisku, ale Hermiona nie pozwoliła mu na to i skarciła go spojrzeniem. Jego dłoń wyglądała naprawdę paskudnie i bała się, że zrobił sobie coś poważnego.<br>
- Ale się tak zachowujesz i to mi wystarczy - odpyskowała i uśmiechnęła się triumfalnie.<br>
W odpowiedzi tylko prychnął pogardliwie, jednak przestał się szarpać. Wiedział, że nigdy nie uwolni się od swoich niedoskonałości, ale próbował ją maskować przy innych ludziach i było mu wstyd. Kolejny raz okazał przy niej słabość.<br>
- Gdyby upierdliwość dałoby się przedstawić w kilometrach, twoja sięgałaby stąd do Chicago.<br>
- To najmilsza rzecz, jaką ostatnio od ciebie usłyszałam - odpowiedziała z sarkazmem, co wywołało szczery śmiech chłopaka.<br>
Między nimi znów zapadła cisza, jednak nie przeszkadzała żadnemu z nich.<br>
- Właściwie to czemu mi pomagasz? Podobno mnie nienawidzisz - odezwał się w końcu, patrząc na nią kątem oka.<br>
- Też się nad tym zastanawiam - wyznała szczerze i jeszcze bliżej się do niego przysunęła.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/18065377585594516814noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-1903079302354554534.post-13933316504191399562015-09-12T16:00:00.001+02:002015-09-12T19:10:13.382+02:00Listy od Nikogo<div style="text-align: left;">
Witam wszystkich czytelników po długiej przerwie! Nie sądziłam, że przez całe wakacje nie uda mi się wstawić żadnego rozdziału, jednak nie przewidziałam, że dostanę zapalenia oskrzeli, a potem zepsuje mi się laptop. Także przepraszam Was za nieobecność. Niedawno zaczął się rok szkolny, dlatego wszystko powinno wrócić do normy. Nie przedłużając, zapraszam na 8 rozdział :)</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">★☆★☆★☆</span></div>
<br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Hermiona drżąc na całym ciele, wpatrywała się w nocną szafkę, na której znajdował się list przybity nożem. Ostrze było wbite do połowy swojej długości, przecinając się przez szufladę, w której trzymała czyste pergaminy i pióra. Poświata księżyca, która przedostawała się przez niezasłonięte okna, ukazała na podłodze ledwo widoczne rysy. Oprócz tego wszystko znajdowało się nieruszone na swoim miejscu, zauważyłaby nawet książkę przesuniętą o centymetr. Ścisnęła mocniej różdżkę, rozglądając się niespokojnie po pokoju. Ktokolwiek to zostawił, mógł ciągle tu być. Jednak po kilku minutach krążenia i zaglądania do wszelkich miejsc, w których ktoś mógłby się schować, stwierdziła, że oprócz współlokatorek jest sama. Może to jakiś głupi dowcip? Odrzuciła tą myśl, gdy znowu zerknęła na ostry sztylet i idealnie zaklejoną, śnieżnobiałą kopertę. Ze świszczącym oddechem, na trzęsących się nogach podeszła do szafki.<br>
- <i>Bolate Acendelai </i>- szepnęła i nóż wyskoczył lekko do góry, po czym delikatnie upadł, pozostawiając po sobie dosyć głęboką wyrwę w meblu.<br>
Drżącą ręką otworzyła kopertę, w której znajdowała się dbale złożona kartka. Przez delikatny papier przenikały małe, czerwone litery, które sprawiły, że chciała spalić wiadomość i nigdy jej nie odczytać. Jednak podświadomie wiedziała, że musi pokonać niemoc i resztkami sił przeczytała mrożące krew w żyłach słowa:<br>
<br>
<i>Sezon polowania na szlamy rozpoczęty, a Ty nie zdołasz się przede mną ukryć.</i><br>
<div style="text-align: right;">
<i>Nikt.</i><br>
<i><br></i></div>
<div style="text-align: left;">
Szok przejął nad dziewczyną kontrolę i mimowolny szloch wydał się z jej gardła. Zbyt wiele myśli zaprzątały jej głowę, więc nie potrafiła racjonalnie tego przeanalizować. Wiedziała jedno: ktoś zna jej tożsamość, ktoś wie, że nie pochodzi z rodziny czystokrwistej. A co najgorsze - ktoś pragnie jej śmierci. Powoli ogarniała ją panika i podskakiwała na każdy, nawet najcichszy dźwięk. Ulewa wciąż dudniła o dach i dzwoniła o szyby, a gdy rozległ się potężny grzmot, przeraźliwie wrzasnęła. Lavender i Parvati równocześnie wstały ze swoich łóżek jak oparzone i wpatrywały się w nią wielkimi oczami.<br>
- Rose! Co się stało? - zapytała Lavender z przerażoną miną. Musiała wyglądać na naprawdę wystraszoną, skoro dziewczyny to zauważyły. Hermiona stanęła za szafką, w której widniała jeszcze dziura, oraz schowała kartkę w mocno zaciśniętej pięści. Przecież nie mogła powiedzieć im prawdy, bo również dowiedziałyby się kim jest.<br>
- Nic takiego, po prostu... Boję się burzy - powiedziała cicho, z trudem ukrywając trzęsący się głos.<br>
- Może pójdę po pomoc? - zaoferowała się blondynka, na co gwałtownie pokręciła głową.<br>
- Nie ma się czym martwić, poradzę sobie - uśmiechnęła się do koleżanek na znak, że wszystko w porządku. Miała złudną nadzieję, że to im wystarczy i dadzą sobie spokój, lecz one nakręcały się coraz bardziej.<br>
- Na pewno? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. Szczerze mówiąc, przez to sama trochę się boję i chyba nie zasnę... - Lavender zatrzęsła się teatralnie, po czym zaczęła wachlować ręką twarz.<br>
- Ja raczej też, ale możemy sobie porozmawiać w ramach odstresowania - zaproponowała Parvati.<br>
Chwilę później obie schowały się w łóżku jednej z nich, zasuwając kotarę. Słyszała, jak mruczą coś do siebie, najprawdopodobniej na jej temat, ale nie dbała o to. Zdążyła się przyzwyczaić, że Gryfonki obgadują ludzi, nawet kiedy znajdują się kilka kroków od nich. Naprawiła szafkę zaklęciem i schowała otrzymane rzeczy do szafy, między grubymi swetrami. Dzisiaj nic nie zdziała, tym bardziej, że dochodziła druga w nocy i czekałaby ją surowa kara, gdyby ktoś odkrył, że nie śpi. Jeden szlaban zdecydowanie jej wystarczał i nie potrzebowała kolejnej konfrontacji ze Snape'em. Jutro z samego rana pójdzie porozmawiać o tym z Ginny, tymczasem musi spróbować zasnąć. Pogoda zdążyła już złagodnieć i burza zmieniła się w przyjemną mżawkę. Nie zawracając sobie głowy przebraniem się w piżamę, zawinęła się szczelnie kołdrą i zacisnęła oczy, próbując jak najszybciej znaleźć się w Krainie Morfeusza. Na szczęście po kilku minutach jej się udało i zasnęła.<br>
<br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Promienie słońca, które padały prosto na twarz Hermiony, skutecznie ją przebudziły. Niechętnie wstała, czując, że przydałoby jej się jeszcze kilka godzin snu. Utwierdziła się w tym, gdy zobaczyła w lustrze Rose w wersji zombie. Pocieszyła ją jedynie myśl, że już nie musi się przejmować rozczochranymi włosami, ponieważ te świetnie się układały i znały swoje miejsce. Za kilka minut zaczynało się śniadanie, więc musiała się pospieszyć. Wzięła orzeźwiający prysznic, po czym włożyła na siebie nową szatę. Wyciągnęła tajemniczy liścik i schowała go do zeszytu, by pokazać go Ginny.<br>
Zbiegła po schodach prosto do wielkiej sali i już chwilę później znalazła się w ramionach rudowłosej.<br>
- Boże! Czy coś się stało? - zapytała zaskoczona Ginny, lekko odsuwając ją od siebie, by przyjrzeć się jej twarzy. Gdy ujrzała na niej mieszankę strachu i zdruzgotania, ponownie objęła przyjaciółkę. - Powiedz mi, co ci zrobił ten drań?<br>
- C-co? - Hermiona oderwała się od niej, nie wiedząc kogo ma na myśli.<br>
- Malfoy. Przecież byliście razem na tym szlabanie, więc zgaduję, że to on jest powodem twojego problemu.<br>
- Ach... nie, był dla mnie całkiem miły, oczywiście na swój sposób - uśmiechnęła się z satysfakcją, przypominając sobie jego skruchę. Rozejrzała się i zobaczyła go, jak rozmawia z Teodorem Nottem, popijając czarną kawę. Podobnie do niej, wyglądał na wyczerpanego, ale w krawacie prezentował się naprawdę atrakcyjnie...<br>
Atrakcyjnie, serio? Hermiono, ogarnij się!<br>
- W takim razie przestaję rozumieć, o co tu właściwie chodzi. Możesz mi to wyjaśnić? - poprosiła Ginny, nalewając do dwóch filiżanek owocową herbatę.<br>
Hermiona opowiedziała jej wszystko, nie pomijając żadnego szczegółu, jednocześnie chcąc jak najszybciej dojść do przerażającej wiadomości. Czuła, że wybuchnie, jeśli zaraz się komuś nie zwierzy. Uparcie wpatrywała się w swój napój, kiedy wspomniała o pogodzeniu się z Draconem.<br>
- Czy ty do reszty zwariowałaś? Przecież to Ślizgon! Nie wolno im ufać, knują coś nawet kiedy słodko śpią.<br>
- Nie jestem głupia Ginny. Wiem, że nie gra czysto i będę na niego uważać, ale po prostu musiałam przyjąć jego propozycję. Pamiętaj, że muszę się dowiedzieć co kombinuje i wątpię, żeby cokolwiek mi powiedział, gdybyśmy wciąż skakali sobie do gardeł - wytłumaczyła jej cierpliwie. Najwyraźniej ją przekonała, ponieważ rudowłosa nic nie odpowiedziała, dlatego Hermiona kontynuowała opowieść. Przyjaciółka słuchała jej z uwagą, a po chwili na jej twarz wkradło się czyste przerażenie.<br>
- Jak myślisz, kto mógł to zrobić? - zaczęła, po dłuższej chwili ciszy.<br>
- Nie mam pojęcia, ale do dormitorium nie mogą wejść chłopcy, więc to musiała być jakaś dziewczyna.<br>
- Niekoniecznie - mruknęła po chwili Ginny i podniosła znacząco brwi, zerkając w stronę stołu Ślizgonów.<br>
- Myślisz, że to może być Malfoy? - zmarszczyła czoło zastanawiając się nad tym, czy blondyn mógłby ją przejrzeć. Od początku traktował ją jakoś dziwnie i często jej się podejrzliwie przyglądał, jakby za chwilę miała eksplodować. Z drugiej strony, niezauważalne wtargnięcie do pokoju wspólnego Gryfonu było wręcz niemożliwe. Poza tym cały wieczór spędzili razem, więc musiałby być w dwóch miejscach naraz.<br>
- Nie - stwierdziła po chwili, kręcąc głową. - To niewykonalne, przecież miał ze mną szlaban.<br>
- Mówisz tak, jakbyście z Harry'm i Ronem nigdy nie wśliznęli się do pokoju Ślizgonów - uśmiechnęła się zadziornie i ugryzła kawałek tosta z dżemem. - Zastanów się, niby dlaczego tak się ciebie uczepił? Są na to tylko dwa wyjaśnienia: albo coś podejrzewa, albo mu się spodobałaś.<br>
Hermiona prawie wypluła herbatę, zaskoczona ostatnimi słowami przyjaciółki. Cała czerwona na twarzy, spojrzała na nią spode łba.<br>
- Mam rozumieć, że chce mnie poderwać grożąc śmiercią?<br>
- Może uznał, że kwiaty to zbyt banalny gest byś go zauważyła - zażartowała rudowłosa, chcąc rozluźnić atmosferę. Nie wiedziała, że tymi słowami jeszcze bardziej podjudziła przyjaciółkę, która miała w tej chwili ochotę dokonać na nim okrutnego mordu.<br>
- Nie mam pojęcia w co on ze mną pogrywa, ale mam tego dość - prychnęła niczym rozjuszona kotka i mimowolnie zerknęła w stronę stołu Ślizgonów.<br>
Draco jak gdyby nigdy rozmawiał z Crabbem, Goylem i innymi Ślizgonami, a na jego twarzy gościł, tak dobrze wszystkim znany kpiący uśmieszek. Gdy jakiś uczeń przechodził obok nich, bez żadnego oporu rzucał cicho złośliwe komentarze, by usłyszeli go tylko przyjaciele. W odpowiedzi wybuchali głośnym śmiechem, który przypominał rechot żab.<br>
- Ale mogę się dowiedzieć - dodała z chytrym uśmieszkiem, a w jej oczach pojawiły się tajemnicze iskierki.<br>
- Co ty chcesz... Hej, poczekaj! - zawołała za nią Ginny, ale Hermiona zignorowała jej protesty i wstała gwałtownie, ruszając w stronę Ślizgonów.<br>
Miała dość jego bezczelności i prostactwa, które okazywał na każdym kroku. Nie da mu się zastraszać i zostać obiektem jego kpin. W tej chwili miała gdzieś, że znowu się znienawidzą. Musieli sobie wyjaśnić kilka spraw, a Draco Malfoy będzie się przed nią grubo tłumaczyć, czy tego chce czy nie.<br>
<br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> Pewien blondyn siedział w Wielkiej Sali, wpatrując się ze zmęczeniem w swoją kawę i powłóczyście obracając filiżankę w dłoniach. Z dnia na dzień wyglądał i czuł się coraz gorzej, a dziś nie pomogła mu nawet, jak dotąd niezawodna dawka kofeiny. Już niedługo jego ojciec odwiedzi szkołę, by odebrać od niego raport dla Czarnego Pana. Pozycja jego rodziny zależała teraz od niego, a on nie był gotowy kolejny raz wziąć na siebie taką odpowiedzialność. Rok temu dostał zadanie równie trudne, ale wtedy był pewny, że mu się uda. Teraz nie wierzył w swoje umiejętności, ale robił to dla swoich rodziców. A ta mała, złośliwa Gryfonka stanowiła klucz do jego sukcesu. Wczoraj udało mu się z nią pogodzić, ale nie wiedział czy już straciła czujność. W dalszym ciągu musi na nią uważać.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Po chwili przysiedli się do niego najlepsi przyjaciele i Pansy, która od razu znalazła sobie miejsce obok i jak zwykle przykleiła się do jego ramienia.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Hej stary, coś się stało? Nie wyglądasz najlepiej - zauważył Teodor Nott, przyglądając mu się uważnie.</span><br>
- I tak lepiej niż wy wszyscy razem wzięci - warknął w odpowiedzi, skutecznie ich uciszając. Zorientowali się, że Draco ma zły humor, więc woleli nie budzić smoka. Zamiast tego spróbowali rozluźnić atmosferę i zaczęli naśmiewać się z innych uczniów. Okazało się, że trafili w dziesiątkę, ponieważ chłopak rozsiadł się na stole i do nich dołączył, rzucając najbardziej ciętymi ripostami.<br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Przykro mi, że muszę przerwać waszą kretyńską zabawę, ale mam sprawę do Malfoya - nagle przed nimi pojawiła się Rose Smart. Musiał przyznać, że od samego początku działała mu na nerwy, ale była mu potrzebna, dlatego znosił jej humorki.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Witaj Smart, mnie też jest miło cię widzieć. Twój wygląd idealnie odwzorowuje urok twoich powitań - uśmiechnął się złośliwie, a jego komentarz spotkał się z kolejną salwą śmiechu.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Nawzajem Malfoy. Musimy pogadać. Na osobności - dodała szybko, gdy zobaczyła jak najbliższe grono Ślizgonów zamilkło, czekając aż coś powie.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">Draco poczuł jak ogarnia go złość. Jak ona śmie mu rozkazywać? Miał ochotę ją wyśmiać, ale zamiast tego zachował spokój i uśmiechnął się sztucznie. Odegra się na niej na swój własny, ślizgoński sposób.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Jasne - Powiedział ku rozczarowaniu kolegów i z wielką gracją zeskoczył ze stołu, ruszając w stronę wyjścia. Minął zaskoczoną dziewczynę, lekko uderzając o jej ramię w ramach zaczepki. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy zauważył irytację malującą się na twarzy Gryfonki. Widocznie to ona chciała mieć kontrolę, ale w takim razie nie wiedziała z kim zadarła. Słyszał, jak Rose za nim biegnie, próbując go dogonić, jednak on zdążył już schować się za drzwiami i oprzeć się o ścianę. Gdy blondynka pojawiła się tuż przed nim, szukając go wzrokiem, zaszedł ją od tyłu i jedną ręką złapał ją w pasie, a drugą zakrył usta.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">Widocznie udało mu się ją przestraszyć, bo dziewczyna zaczęła się szarpać i wyrywać. Jego śmiech zmienił się w głuche warknięcie, kiedy jej noga trafiła w czuły punkt. Automatycznie zrobiło mu się czarno przed oczami, więc ją puścił, zwijając się z bólu. W tej chwili dziękował wszystkim bogom, że nikt tędy nie przechodził i nie widział go w tym stanie.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Cholera jasna! Nie znasz się na żartach? - wykrztusił z siebie, gdy już zaczął dochodzić do siebie.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Przestraszyłeś mnie kretynie i to kolejny raz! - krzyknęła z wyrzutem.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Sama się o to prosisz. Podchodzisz do MOJEGO stołu, rozstawiasz wszystkich po kątach i rządzisz się jak księżniczka. Czego się spodziewałaś?!</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">Po chwili oboje stracili nad sobą kontrolę i zaczęli na siebie wrzeszczeć.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Wczoraj włamałeś się do mojego pokoju, przyznaj się! </span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- A niby po co miałbym to robić?</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Nie udawaj. Zresztą czego mogłam się spodziewać po kimś takim jak ty? To było oczywiste, że się nie przyznasz - powiedziawszy to, obróciła się na pięcie i poszła w drugą stronę.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Czekaj, do cholery! - zawołał za nią i pociągnął ją za ramię. - Mogłabyś mi wytłumaczyć o co chodzi? Kompletnie nie wiem o czym mówisz.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Dopadła cię skleroza, a może ktoś rzucił na ciebie zaklęcie zapomnienia? Dziś w nocy ktoś zmasakrował moje rzeczy i zostawił karteczkę z groźbą - popatrzyła mu twardo w oczy, jakby chciała się w nich doszukać czegoś, co zdradziłoby jego winę. Zauważyła jednak, że bardzo go zaskoczyła.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Pewnie ktoś zrobił ci głupi żart, a ty jak zwykle wzięłaś go na poważnie. Mogę cię tylko zapewnić, że to nie byłem ja, ani żaden inny Ślizgon.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Skąd ta pewność? </span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Pomyśl trochę, chyba jesteś w tym całkiem dobra, prawda? Dowiedziałbym się, gdyby ktoś z mojego domu chciał wykręcić komuś jakiś numer - wytłumaczył, chociaż Rose wciąż wyglądała na nieprzekonaną.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Nie wiem, czy mam ci wierzyć, ale proszę, nie zbliżaj się do mnie, dopóki ta chora sprawa się nie wyjaśni.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">Draco chciał za wszelką cenę przekonać dziewczynę do swojej racji. Gdyby został oskarżony o coś, co rzeczywiście zrobił, zignorowałby to i poczekałby, aż sprawa ucichnie. Jednak zależało mu na relacji z tą Gryfonką, by wykorzystać ją do swojego planu. A teraz został przez nią niesprawiedliwie osądzony i wszystko szlag trafił! Poza tym jego duma właśnie została urażona, dlatego musiał to wyjaśnić, w tej chwili.</span><br>
- Posłuchaj...<br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Przepraszam... - usłyszeli cichy głosik i oboje odwrócili się w stronę jakiejś Puchonki. Kojarzył ją ze szpitala, pomagała pani Pomfrey i zajmowała się nim, gdy miał kontuzję kolana po meczu quidditcha. Najwyraźniej biegła, ponieważ była zdyszana i ledwo mówiła. - To ty jesteś Rose Smart?</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Tak to ona, ale jest zajęta - burknął zirytowany. Czemu właśnie teraz ktoś musiał im przerwać?</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Och zamknij się już, Malfoy. O co chodzi? - zwróciła się do nieznajomej. Wyglądała na przestraszoną i podekscytowaną jednocześnie, co niezwykle go zaintrygowało.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Ten chłopak, którego niedawno uratowałaś... Obudził się.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Co z nim? - zapytała Rose, zanim zrobił to Draco.</span><br>
<span style="line-height: 18.4px;">- Pytał o ciebie. Chciałby się z tobą zobaczyć.</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/18065377585594516814noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-1903079302354554534.post-2540288179284733702015-07-14T20:01:00.000+02:002016-02-07T11:56:11.997+01:001 MiniaturkaTak jak zapowiedziałam, wstawiam dla Was przeprosinową miniaturkę. Nie jest jakimś nadzwyczajnym dziełem, ale jeżeli ktoś lubi coś lekkiego i słodkiego - powinna mu się spodobać. Miesiąc temu pojawiła się na konkursie Katalogu Granger, ale teraz trochę ją zmieniłam, moim zdaniem na korzyść. Napiszcie co myślicie :)<br />
Buźka! :*<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">★☆★☆★☆</span></div>
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Siedział w Wielkiej Sali, nalewając do filiżanki świeżo zmieloną kawę. Od kilku tygodni miał problemy ze spaniem, dlatego rano nie marzył o niczym innym, niż o cudownej dawce kofeiny. Przyjemny zapach dostał się do jego nozdrzy i chłopak automatycznie przymknął oczy. Przez głowę przeszła mu gorzka myśl, że ten dzień mógłby być idealny. Mógłby, ale nie będzie. Chwilę później przysiedli się do niego najlepsi przyjaciele. Goyle i Crabbe kłócili się, która polewa smakuje lepiej do lodów czekoladowych, a Pansy dosłownie uwiesiła się ramienia Theodora Notta. Blaise zaczął coś do niego mówić na temat quidditcha, ale Malfoy nie był tym szczególnie zainteresowany i brunet chyba to wyczuł.<br />
- Na gacie Merlina! Stary, wybacz, że to powiem, ale wyglądasz okropnie - przyjrzał mu się zaniepokojony i pomachał ręką przed jego twarzą, bo nie był pewny, czy chłopak w ogóle go słucha.<br />
- Powiedz mi coś, czego nie wiem - burknął Draco, dopijając kawę.<br />
- Chcesz pogadać? - zapytał, ale blondyn pokręcił tylko głową.<br />
Niby co mu miał powiedzieć? Jego świat właśnie legł w gruzach i żadne słowa nie dodadzą mu otuchy. Na szczęście już za tydzień czekają go Owutemy i skończy szkołę. Wróci do domu i znajdzie dobrą pracę w Ministerstwie Magii. Od niepamiętnych czasów marzył o tej chwili - chciał być dorosły i zacząć decydować o swoim życiu. Zapewne cieszyłby się z tego powodu, gdyby nie jedna osoba. A była nią dziewczyna, która właśnie zasiadła przy stole Gryfonów, nakładając na talerz ulubioną zapiekankę ziemniaczaną. Gdy tylko ją zauważył, cały świat przestał istnieć. Nic nie słyszał, jakby zanurzył się w wodzie, a kawa, która jeszcze chwilę temu wydawała się mu dziełem bogów, zrobiła się jakaś nijaka. Poczuł, że nie przełknie ani kęsa i nie pomyśli już o niczym innym, niż o tych cudownych, czekoladowych oczach. Jak to możliwe, że ta mała i zadziorna Gryfonka doprowadziła go do takiego stanu? Nigdy nie przypuszczał, że ktoś do tego stopnia zawładnie jego sercem. Tymczasem zrobiła to Hermiona Granger...<br />
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Rozpoczął siódmy rok nauki rok po wojnie. Nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie, jak trudno było mu wrócić do szkoły. To tutaj wydarzyło się tyle strasznych rzeczy, które pozostawiły po sobie głębokie blizny, które powoli się goiły, ale pozostały już na zawsze. Rodzice odradzali mu ten pomysł i nie podzielali jego decyzji, ale mimo to nie zmienił zdania. Chciał zmierzyć się z rzeczywistością i w miarę możliwości - przeprosić za swoje grzechy. Jego najbliżsi przyjaciele również zdecydowali się kontynuować naukę, mógł więc liczyć na ich wsparcie. Pierwszego września na trzęsących się nogach wszedł do pociągu, czując na sobie spojrzenia wszystkich uczniów. Zdawał sobie sprawę z tego, co sobie o nim myśleli: morderca i zdrajca. Oczywiście nie dał po sobie poznać, że coś go obchodzi zdanie innych. Nałożył na twarz maskę bez emocji i nie zaszczycając nikogo spojrzeniem, ruszył wgłąb korytarza. Tak naprawdę chciał stąd uciec gdzie pieprz rośnie i wiedział, że za chwilę nie wytrzyma i to zrobi. Nagle tuż przed nim pojawiła się jakaś drobna istota. Jej roześmianą twarz otaczały kasztanowe loki, dzięki którym od razu ją poznał. Granger. Z kotem pod pachą, szatą zapiętą nie na ten guzik i skarpetkami nie do pary wyglądała naprawdę przekomicznie. Jedyne, co mogło tłumaczyć tak absurdalny wygląd Hermiony, to to, że musiała zaspać. Blondyn uśmiechnął się lekko pod nosem i przystanął, przyglądając się dziewczynie. Na szczęście nie zauważyła go, ponieważ rozmawiała o czymś z przyjaciółmi, za co podziękował w duchu. Jeszcze przed chwilą czuł się tak podle, a teraz ta Gryfonka cudownym sposobem dała mu siłę i nadzieję na lepsze jutro. Nie umiał sobie wytłumaczyć, dlaczego akurat ona - przyjaciółka Pottera, Panna-Wiem-To-Wszystko tak na niego wpłynęła. Nawet jej nie lubił. A może to jakiś znak? Jeżeli tak, to musi jeszcze dziś z nią porozmawiać.<br />
I tak to się zaczęło.<br />
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Nigdy nie przywiązywał większej wagi do walentynek. Uważał, że każdy mężczyzna powinien dbać o swoją kobietę każdego dnia, nawet bez okazji. On osobiście nigdy nie miał nikogo, dla kogo mógłby się starać, ale zmieniło się to w tym roku.<br />
Zdążył się nauczyć jej planu lekcji na pamięć. Ukrył się w pustym korytarzu tak, żeby nikt go nie zauważył i wyglądał co chwilę, szukając między wracającymi z zajęć uczniami burzy włosów. Mimowolny uśmiech pojawił się na jego twarzy, kiedy w końcu ją ujrzał. Złapał ją za łokieć, gdy przechodziła obok niego, ze schowanym nosem w książce. Pisnęła przestraszona, a na jej twarzy pojawiło się poirytowanie, kiedy zobaczyła swojego oprawcę.<br />
- Bardzo śmieszne, Malfoy. Mówiłam ci już, żebyś tego nie robił!<br />
- Niby czego? - zapytał z miną niewiniątka. Prychnęła, ale postanowiła nie drążyć tematu - wiedziała, że to nie ma sensu.<br />
- Czego chcesz?<br />
- Pomyślałem, że wybierzemy się razem na spacer do Hogsmeade - zamrugała kilka razy, zaskoczona jego propozycją, ponieważ nigdy nie wychodzili razem poza mury szkoły. Przez chwilę zastanawiała się, co odpowiedzieć.<br />
- Niby dlaczego miałabym tam z tobą pójść?<br />
- A masz coś lepszego do roboty? - zapytał, uśmiechając się nonszalancko.<br />
Westchnęła, ale nie dała za wygraną. Udawała niedostępną, nawet kiedy ich stosunki wyraźnie się ociepliły i spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Mimo to, zawsze udawało mu się wyciągać ją na długie spotkania do biblioteki, albo na wieżę astronomiczną, żeby byli tylko sami. Bardzo ich potrzebował, w końcu Hermiona jako jedyna potrafiła go zrozumieć i tylko ona mu wybaczyła. Tylko ona z zainteresowaniem słuchała tego, co ma do powiedzenia, tylko jej obecność ukoiła jego rozdartą duszę. Tylko jej udało się roztopić lód otaczający jego serce, niczym mur.<br />
- Podaj mi trzy powody, dlaczego powinnam z tobą iść, a może się zgodzę - odparła, nie kryjąc rozbawienia.<br />
- Po pierwsze, są walentynki i głupio spędzać ten dzień samemu w dormitorium. Po drugie, nauczyciele nie zadali nam żadnej pracy domowej, dlatego i tak nie masz nic lepszego do roboty. I po trzecie, ta randka będzie spełnieniem twoich najskrytszych marzeń - mrugnął do niej flirciarsko, na co Gryfonka roześmiała się szczerze.<br />
- Mówię poważnie. To jak będzie, Granger?<br />
- Za pięć minut przy wejściu głównym, Malfoy.<br />
Śnieg rozpadał się na dobre i już po kilku minutach drżeli z zimna. Jednak to nie stanowiło dla nich przeszkody i rozpoczęli bitwę na śnieżki. Później wypili kawę w rzadko odwiedzanej kafejce i po prostu rozmawiali. Właściwie to tylko ona mówiła. Draco zajął się obserwowaniem jej kształtnych ust i fantazjowaniem o ich całowaniu, ale na wszelki wypadek tego nie zrobił. Kiedy wracali do Hogwartu pustą alejką, przyparł ją do ściany i pocałował zachłannie. Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła do niego swoim drobnym ciałem, które uwielbiał w każdym calu. Tego dnia coś w nich pękło i nie potrafili dłużej ukrywać swoich uczuć. Objął ją w pasie tak, żeby być jeszcze bliżej niej, choć wiedział, że to niemożliwe. Od tak dawna marzył o tej chwili. Chciał zatopić się w niej, połączyć się w jedno ciało. Być przy niej w każdej chwili, zasypiać i budzić się w tym samym łóżku. Po prostu pragnął, by należała tylko do niego. Doskonale wiedział, że wpadł po uszy, ale co z tego? Już dawno się z tym pogodził i nie zamierzał uciekać. Nie tym razem.<br />
Zaczął obcałowywać jej policzki, żuchwę i szyję, rozkoszując się ciepłem i zapachem skóry dziewczyny. Hermiona westchnęła z przyjemnością i ponownie zatopiła się w jego wargach.<br />
- Kocham cię - wyszeptał między pocałunkami, wiedząc, że nie potrafił dłużej odwlekać tych słów. Kiedy poczuł, że uśmiecha się na jego ustach, miał ochotę wykrzyczeć całemu światu, że jest najszczęśliwszym facetem na ziemi. Nie musiała nic odpowiadać, bez tego wiedział, że odwzajemnia jego uczucia. Podniósł dziewczynę i wirowali dopóki nie stracił równowagi. Wylądowali w zaspie, cicho chichocząc i ciągle się obejmując. Nagle usłyszeli czyjeś kroki i Draco odruchowo odepchnął ją od siebie. Tym kimś okazała się para Ślizgonów z piątej klasy. Blondyn spuścił głowę, udając, że zawiązuje buta. Unikał jak ognia spojrzenia Granger.<br />
- Mało brakowało - westchnął z ulgą, kiedy zakochani zniknęli za zakrętem.<br />
Nikt nie wiedział, że się spotykają i wolał, żeby tak pozostało. Nie dlatego, że się jej wstydził. Po prostu bał się reakcji najbliższych ludzi. Od dziecka rodzice wmawiali mu, że jest lepszy, gdyż pochodzi z czystokrwistej rodziny. Podobne założenie mieli jego przyjaciele, którzy nawet po wojnie wciąż brzydzili się szlamami. Więc co pomyśleliby o nim, gdyby dowiedzieli się, że szaleje za jedną z nich? Hermiona potrafiła to zrozumieć, jednak kiedy podniósł wzrok, zauważył niebezpieczne iskierki w jej oczach.<br />
- Najpierw wyznajesz mi miłość, a teraz udajesz, że mnie nie znasz?<br />
- Hermiono... - wstał i usiłował objąć dziewczynę, ale ta tylko odepchnęła go od siebie i spojrzała z niechęcią.<br />
- Nie dotykaj mnie! Myślałam, że zaczęłam znaczyć coś więcej, niż ta twoja głupia reputacja.<br />
- Dobrze wiesz, że to nieprawda - znowu spróbował się do niej zbliżyć, co spowodowało, że cofnęła się o kolejnych kilka kroków.<br />
- Po prostu tego nie pojmuję. Jak ty sobie to wyobrażasz? Przez kolejne lata będziemy się ukrywać i nie zaprosisz mnie nawet na kolację? A może zamkniesz mnie w swoim domu, żeby przypadkiem nie zobaczyli mnie sąsiedzi? - w jej pięknych oczach błysnęły łzy, a Draco poczuł się, jakby ktoś przystawił mu do piersi ostry nóż.<br />
- Jak możesz tak myśleć? I proszę cię, nie płacz - sięgnął ręką do jej zarumienionego policzka i gdy tym razem się nie odsunęła, otarł spływającą łzę.<br />
- Zaczynam być zmęczona unikaniem ludzi, kiedy jesteśmy razem. Miałam nadzieję, że coś się zmieni. Chciałabym wybrać się z tobą na spacer po błoniach albo nad jezioro - objęła się rękami i spuściła wzrok, zawstydzona swoim wyznaniem.<br />
- To się zmieni, kiedy...<br />
- No właśnie, kiedy? Obawiam się, że to nigdy nie nastąpi - dziewczyna zmarszczyła czoło, jak zawsze, gdy się nad czymś zastanawiała. Potem skoncentrowała się, żeby dobrze ująć w słowa swoje myśli. Wzięła kilka głębszych wdechów, chcąc zachować spokój. Bardzo się obawiał tego, co za chwilę powie. Zacisnął dłonie w pięści tak mocno, że pobielały mu kłykcie.<br />
- Draco, myślę, że powinniśmy odpocząć i dać sobie trochę czasu... - głos Hermiony był przepełniony bólem i wiedział, że nie łatwo jej to mówić.<br />
Te słowa sprawiły, że poczuł jak niewidzialny nóż powoli wbijał się w jego pierś.<br />
- ...Może nie było nam pisane? Sam przyznasz, że to zaszło za daleko. Szlama i arystokrata...<br />
Ostrze przedzierało się przez warstwy skóry i kości, docierając do serca. Wwiercało się w niego brutalnie i zadawało kolejne ciosy.<br />
- ...Oboje powinniśmy myśleć o swojej przyszłości. Za kilka miesięcy czekają nas Owutemy, zakończenie szkoły i planowanie dalszego życia. Może kiedyś...<br />
Tak naprawdę nie wierzyła, że kiedykolwiek jeszcze nadejdzie "kiedyś", za dobrze ją znał. Nóż bezlitośnie rozdzierał każdy milimetr jego serca. Ból rozchodził się po całym ciele, a on zastanawiał się, jakim cudem jeszcze żyje? Już nieraz się kłócili, trzaskali drzwiami i krzyczeli, że mają siebie dość. Tym razem Granger mówiła ze spokojem i stanowczością, i podświadomie zdawał sobie sprawę, że nie żartuje.<br />
- Masz rację - odpowiedział i uśmiechnął się na znak, że wszystko w porządku.<br />
Miał nadzieję, że dobrze kłamał.<br />
Tymczasem stał przed nią i krwawił. Każdy odcinek jego ciała był przepełniony cierpieniem, jego dusza krzyczała, a resztki porwanego na strzępy serca wołały o pomoc.<br />
Hermiona wspięła się na palce i złożyła na jego policzku pożegnalny pocałunek.<br />
- Trzymaj się, Draco - szepnęła smutno i odeszła, zostawiając go samego. Po chwili położył się na ziemi i zamknął oczy, marząc by pochłonął go śnieg. Jak to możliwe, że jeszcze przed chwilą chciało mu się skakać z radości, a teraz nie widział już sensu życia?<br />
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Od tamtego dnia minęły prawie cztery miesiące. Jego rany częściowo się zagoiły, jednak wciąż nie mógł się pogodzić z myślą, że już nigdy nie schowa twarzy w lśniących lokach dziewczyny. Nie wywoła uśmiechu na jej buzi i nie pocałuje jej ust. Cholera, brakowało mu nawet jej irytujących uwag i wzajemnych docinek! Hermiona chyba wyczuła jego intensywne spojrzenie, bo zerknęła na niego karcąco, na co parsknął śmiechem. Wciąż potrafili zrozumieć się bez słów.<br />
- Z czego się tak cieszysz? - zapytała Pansy, która rozsiadła się na kolanach Notta. W odpowiedzi machnął lekceważąco ręką, nawet nie zaszczycając koleżanki spojrzeniem. Za wszelką cenę nie chciał stracić kontaktu wzrokowego z Granger. Dziewczyna obrzuciła go czujnym spojrzeniem i zmarszczyła czoło. Chyba dostrzegła jego cienie pod oczami i niezwykle bladą skórę. Uniosła brwi pytająco, na co pokręcił głową, chcąc przekazać, że to nic takiego i nie warto się tym przejmować. Ich niewerbalną komunikację musiał zauważyć siedzący obok niej Potter, bo podążył za wzrokiem przyjaciółki. Gdy natrafił na blondyna, wzburzył się i mówił coś do Granger podniesionym głosem. Rozmowę usłyszał Ron i teraz oboje mierzyli ją nieufnym spojrzeniem, urządzając przesłuchanie. Tego było za wiele. Wstał gwałtownie, ale zawahał się, gdy pomyślał o tym, co właściwie chce zrobić. Jego przyjaciele przerwali rozmowę i wpatrywali się w niego pytająco. Wiedział, że musi podjąć decyzję, która może odmienić jego życie. Zamknął oczy i jego głowę uderzyła fala wspomnień.<br />
<i>Siedzi z nią w bibliotece i odrabiają swoje lekcje, trzymając się za ręce pod stołem.</i><br />
<i>Patrzy w dal i podziwia zachodzące słońce. Granger leży obok, z głową wspartą na jego piersi.</i><br />
<i>Crabbe i Goyle mówiący z obrzydzeniem o zdrajcach krwi.</i><br />
<i>Trzyma ją na kolanach i wdycha słodki, lawendowy zapach jej włosów.</i><br />
<i>Kłócą się, po czym Hermiona zamyka się w łazience. Chłopak siada za drzwiami i cierpliwie czeka, aż wyjdzie.</i><br />
Nagle zdał sobie sprawę, że zdanie innych ludzi jest warte tyle co nic, jeżeli w zamian miałby przy sobie tą cudowną dziewczynę.<br />
Już wiedział, co powinien zrobić.<br />
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Hermiona zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia i przerażenia, gdy zauważyła, że Malfoy idzie w jej kierunku z groźną miną. Nie wiedziała co zamierza zrobić, ale to na pewno nie wróżyło niczego dobrego...<br />
Kiedy dotarł do stołu Gryfonów, złapał Harry'ego i Rona za szaty, i podniósł do góry.<br />
- Nigdy więcej. Nie podnoście. Głosu. Na moją. Dziewczynę. Zrozumiano? - syknął i zmierzył ich morderczym wzrokiem. Mocniej zacisnął pięści na ich ubraniach, dając do zrozumienia, że nie żartuje. Chłopcy spojrzeli na niego z ogłupiałą miną, nie wiedząc o kogo mu chodzi. Nie przeszło im nawet przez myśl, że ktoś taki jak on, mógłby zakochać się w ich przyjaciółce. Hermiona zakryła usta dłonią i pokręciła głową, dając mu znak, żeby przestał. On nie miał takiego zamiaru, więc odpowiedział tylko szelmowskim uśmieszkiem.<br />
- Malfoy, o kim ty mówisz?! - pisnął z przerażeniem Ron.<br />
Wszyscy Gryfoni zaczęli się przyglądać rozgrywającej się scenie z ciekawością, a później dołączyli do nich inni uczniowie. Wtedy Blondyn puścił tych kretynów i chwycił w pasie swoją ukochaną, zmuszając do wstania. Potem spojrzał jej głęboko w oczy, co wyrażało więcej niż tysiąc słów. Wszystkim, którzy byli świadkami tej sceny, dosłownie opadła szczęka. Draco Malfoy i Hermiona Granger - odwieczni wrogowie, właśnie obściskują się w Wielkiej Sali!<br />
- Malfoy, co ty wyrabiasz? Wszyscy się na nas patrzą... - zaczęła wyraźnie speszona dziewczyna i położyła mu dłonie na piersi, chcąc go odepchnąć. Ten chwycił jej ręce i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Nie potrafił jej odpowiedzieć na to pytanie, sam nie rozumiał swojego zachowania. Gdyby ktoś wcześniej powiedziałby, że zrobiły to dla tej niesfornej Gryfonki, na pewno wyśmiałby go i wysłał do dobrego psychiatry w Świętym Mungu.<br />
- Nie potrafię sobie wyobrazić, że już nigdy się do mnie nie uśmiechniesz, nie złapiesz mnie za rękę, nie powiesz, że jestem zakochanym w sobie dupkiem, nie zaczniesz gadać rzeczy, których kompletnie nie rozumiem, ale mimo to uwielbiam ich słuchać. Nie mogę znieść myśli, że kiedyś spojrzysz na innego faceta, tak jak patrzysz teraz na mnie. Dlatego zostań. Jeśli zostaniesz, zrobię dla ciebie wszystko. Koniec z ukrywaniem się. Niech wszyscy zobaczą, jak cię kocham - po tych słowach wpił się w usta dziewczyny.<br />
Jeszcze nigdy nie włożyli w to tyle pasji i namiętności. Pocałunkiem wyrazili swoją tęsknotę, bezgraniczną miłość i przeprosiny. Granger co jakiś czas z czułością szeptała jego imię, a on rozkoszował się tą magiczną chwilą. Usłyszeli pojedyncze gwizdy i westchnienia, jednak nie zwracali na to uwagi. W tym momencie poza nimi nie istniało nic.<br />
- I co teraz? - zapytała, gdy wreszcie oderwali się od siebie.<br />
- Jak to co? W końcu możemy wybrać się na spacer po błoniach - posłał jej zawadiacki uśmiech, na co Hermiona roześmiała się i ruszyła z nim w kierunku wyjścia.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/18065377585594516814noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1903079302354554534.post-64773847728336451632015-06-28T23:30:00.001+02:002015-09-13T09:26:55.926+02:00Szlaban w Zakazanym Lesie<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Wiem, że dzisiejszy rozdział pojawił się dosyć późno, ale wykorzystuję maksymalnie wolny czas i praktycznie w ogóle nie ma mnie w domu. Chciałabym was uprzedzić, że w czwartek wyjeżdżam na dwa tygodnie do Bułgarii i nie biorę ze sobą laptopa. Dlatego ósmy rozdział pojawi się dopiero 12 lipca. Mam nadzieję, że to zrozumiecie i uzbroicie się w cierpliwość. Tymczasem życzę udanych wakacji! Dziękuję Wam także za komentarze pod poprzednim rozdziałem, każdy dał mi niesamowitą radość i motywację :)</span><br>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">★☆★☆★☆</span></div>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"><br></span>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Kolejne lekcje minęły wszystkim bardzo szybko i spokojnie. Nauczyciele starali się zachować pozory normalności i jak gdyby nigdy nic prowadzili swoje zajęcia. Wydawało się, że wojna wcale im nie przeszkadzała w zadawaniu mnóstwa pracy domowej. Tylko profesor McGonagall stała się trochę łagodniejsza i traktowała swoich wychowanków z niemal matczyną troską.<br>
Kiedy przyszła pora na kolację, Hermiona powolnym krokiem ruszyła w stronę wielkiej sali. Przysiadła się do Ginny i Neville'a, którzy zawzięcie o czymś rozmawiali, przez co nawet nie zwrócili uwagi na jej obecność. Jednak w tej chwili była im za to wdzięczna, nie miała ochoty na dyskusję. Lekko się przeraziła posiniaczonym nosem i spuchniętym policzkiem chłopaka. Automatycznie zerknęła w stronę Malfoya i jego widok również wywołał u niej dreszcze. Blondyn miał rozciętą wargę i rozbity nos. Wydawało się, że Pansy bardziej przejęła się jego stanem, niż on sam. Podczas gdy głaskała go po włosach, szepcząc coś na ucho, blondyn ze znudzonym wyrazem twarzy obracał w ręku różdżkę. Popatrzyła na rozgrywającą się scenę, nie kryjąc swojego obrzydzenia. Ta dziewczyna nie miała jakichkolwiek hamulców i narzucała mu się w każdej możliwej sytuacji! Już w tamtym roku siadała mu na kolanach i wieszała się na jego szyi, podczas gdy Draco nie wykazywał żadnego zainteresowania jej osobą. Nieraz było jej żal Pansy, ale gdy widziała kolejne, coraz to bardziej żałosne próby zwrócenia na siebie jego uwagi, miała ochotę do niej podejść i mocno nią potrząsnąć. Tak swoją drogą, nie wyobrażała sobie, jak można zakochać się w takim zadufanym w sobie arystokracie. Czy kiedykolwiek zależało mu na czymś innym niż na pozycji jego rodziny w magicznym świecie? Dzisiejszego ranka zachował się naprawdę dziwnie. Rzucił się na nią bez większego powodu, a potem sprowokował Neville'a. Wydawało się, że w ogóle nie przejął się bójką i szlabanem, ale kiedy Mopsica próbowała go nakarmić kawałkiem kurczaka, wstał gwałtownie, obrzucił ją morderczym spojrzeniem, po czym bez słowa wyszedł z Wielkiej Sali. Czarna szata pofrunęła za nim wdzięcznie, przez co przypominał atakującego nietoperza. Musiał być naprawdę rozdrażniony, skoro zareagował tak gwałtownie.<br>
Hermiona jak gdyby nigdy nic nałożyła do miski trochę owsianki, choć wiedziała, że i tak nie przełknie ani kęsa.<br>
- Halo! Ziemia do Rose! - Ginny pomachała jej ręką przed twarzą, zwracając na siebie jej uwagę - o czym tak myślałaś?<br>
- Ja chyba wiem - wtrącił się Neville, a dziewczyny zmierzyły go pytającym spojrzeniem - o Malfoyu.<br>
- Tylko nie on - jęknęła w odpowiedzi Hermiona. Miała ochotę stąd uciec i nie słuchać bzdur. To prawda, pół dnia zastanawiała się nad zachowaniem Dracona, ale nie myślała o nim w TEN sposób!<br>
- Nie przesadzaj, Rose musiałaby być idiotką, gdyby poleciała na najgorszego faceta w szkole - obroniła ją rudowłosa, za co była jej bardzo wdzięczna. Sama nie miała siły zaprzeczać, to pewnie tylko pogorszyłoby sprawę.<br>
- Właśnie. Może sobie być przystojny, ale jego arogancja, pycha i bezczelność wszystko przyćmiewa. Już wolałabym się umówić z Cormackiem McLaggenem albo ewentualnie z trollem.<br>
Trójka przyjaciół popatrzyła na siebie, po czym równocześnie wybuchnęli głośnym śmiechem. Zwrócili tym samym na siebie uwagę najbliżej siedzących Gryfonów, którzy zmierzyli ich pytającym spojrzeniem i pokręcili głową z politowaniem.<br>
- Naprawdę uważasz, że jest przystojny? - zapytała Ginny, gdy już się uspokoiła.<br>
- Błagam, przestańcie mnie męczyć. Jesteście niemożliwi - odparła obrażonym tonem, ale nie potrafiła przestać się uśmiechać.<br>
- To dobry pomysł, żeby przestać, bo mam dość tematu tego pajaca. A tak poza tym wydaje mi się, że zaraz powinniśmy stawić się u Snape'a - Neville z wyraźnie niezadowoloną miną wstał i zerknął na zegarek. - Mamy dziesięć minut.<br>
- Masz rację, zupełnie o tym zapomniałam!<br>
Pożegnała się z przyjaciółką i razem z Neville'em zeszli do sali wejściowej. Hagrid z Malfoyem już na nich czekali. Obok niego siedział Kieł, który zaszczekał wesoło na ich widok. Ze zdziwieniem odkryła, że dyrektor nie przyszedł, tylko zostawił krótki liścik, który od razu wręczył im półolbrzym:<br>
<br>
<i>Areszt rozpoczyna się od chwili dostarczenia tej informacji.</i><br>
<i>Proszę udać się z Rubeusem Hagridem do Zakazanego Lasu i wykonywać wszystkie jego polecenia.</i><br>
<div style="text-align: right;">
<i>Profesor Severus Snape</i></div>
<div style="text-align: right;">
<br></div>
Hermiona starała się nie patrzeć na blondyna, mimo że czuła na sobie jego przeszywający na wylot wzrok. Schowała twarz za kurtyną włosów, żeby nie zauważył ognistych rumieńców na jej twarzy. Tak łatwo potrafił ją zawstydzić! Swoją bezpośredniością potrafił onieśmielić każdego człowieka, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę i często to wykorzystywał.<br>
- No jak, w porządku dzieciaki?<br>
Dziewczyna pokiwała głową i wydawało jej się, że gajowy mruga do niej porozumiewawczo. Jednak stwierdziła, że przez tą ciemność tylko jej się przewidziało.<br>
Kiedy mężczyzna otworzył drzwi, przywitał ich podmuch jesiennego powietrza i wszyscy mimowolnie zadrżeli. Szli przez ciemny park, oświetlany jedynie przez pełny księżyc, który co chwilę przysłaniały chmury. W oddali unosiły się ledwo widoczne postaci Dementorów. Hermiona objęła się ramionami, zbliżając się do psa, by być blisko jego ciepłej sierści. Ze zdumieniem zauważyła, że Kieł obwąchał ją po czym otarł się o nią, jakby chciał jej dać do zrozumienia, że wie kim jest.<br>
- Jesteś aż tak zdesperowana i samotna, żeby przystawiać się do tego kundla? - usłyszała z oddali kpiący głos i od razu cała się spięła.<br>
- Uważaj na słowa, chłopcze, albo wracaj do zamku pakować manatki! - wzburzył się Hagrid, który bardzo nie lubił, kiedy obrażano jego pupilka. Uwaga natychmiast zgasiła uśmieszek chłopaka, co szczerze usatysfakcjonowało dziewczynę. Dobrze mu tak!<br>
- A teraz przydzielę wam zadania. Ty Neville udasz się ze mną do lasu i poszukamy razem Dyptamu. Słyszałem, że jesteś najlepszy z zielarstwa i potrafisz rozpoznać florę z zamkniętymi oczami. Pani Pomfrey poprosiła mnie o dostawę, a te podstępne rośliny nieźle się kamuflują. Na szczęście w nocy tracą czujność, więc mamy przewagę.<br>
- Świetnie - mruknął. Hermiona wiedziała, że chłopak nienawidził Zakazanego Lasu, ponieważ ma z nim związane same złe wspomnienia. W pierwszej klasie również dostali szlaban i po powrocie przez tydzień nie mógł zasnąć.<br>
- Draco posprząta budę Kła, a Rose zgrabi liście. I nie wypuszczę was z powrotem, dopóki tu nie będzie lśniło. Jeśli komuś coś się stanie, strzela z różdżki czerwonymi iskrami. Macie tu na mnie czekać, nawet jeśli skończycie robotę. Wszystko jasne? W takim razie idziemy - nikt nie odważył się sprzeciwić. Po chwili olbrzym zniknął razem z Neville'em w ciemnościach, zostawiając Gryfonkę i Ślizgona samych.<br>
<br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Dziewczyna wzięła grabie i zaczęła pracować. Malfoy również wziął przyrządy do sprzątania i ze skrzywioną miną szorował budę. Z zadowoleniem stwierdziła, że jego zadanie było wyjątkowo nieprzyjemnie, gdyż posłanie psa zakrywała kupa sierści, błota i resztek jedzenia. Domyśliła się, że Hagrid dał mu najcięższe zadanie, tym samym się mszcząc. Ojciec blondyna nieraz mu zaszkodził, kiedyś trafił nawet przez niego do Azkabanu. Poza tym przed chwilą obraził jego wiernego towarzysza, za co postanowił go upokorzyć. W końcu nadeszła idealna okazja, by odpłacić pięknym za nadobne. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy sobie wyobraziła, że mogłaby kazać wyszorować mu swoje buty, za nazwanie jej szlamą. Jasny Merlinie, o czym ona w ogóle myślała? Ciekawe jak by zareagował gdyby użył na niej oklumencji...<br>
Pracowali w milczeniu, co jakiś czas dyskretnie na siebie zerkając. Hermiona starała się wykonać zadanie najlepiej jak mogła, ale nie bardzo jej to wychodziło. Wydawało się, że liście robiły jej na złość, ponieważ za nic nie chciały się ułożyć się w zgrabny stosik.<br>
- Muszę przyznać, że jesteś w tym naprawdę wspaniała - Draco nie mógł się powstrzymać od złośliwego komentarza.<br>
- Daj mi spokój i zajmij się lepiej budą Kła - odparła.<br>
- Uwierz mi, że to przyjemniejsze zajęcie, niż rozmowa z tobą.<br>
- I kto to mówi? Poza tym nikt ci nie każe tego robić - prychnęła, nic sobie nie robiąc z uwagi Malfoya.<br>
- Nigdy nie grabiłaś liści, czy po prostu masz skłonności do niezdarstwa?<br>
- Tak się składa, że tam gdzie mieszkam nie ma ogrodów. Najwyżej kwiatki w doniczkach, ale na tym się kończy hodowla roślin.<br>
- Rany, musisz mieszkać w jakiejś okropnej dziurze.<br>
- Może cię to zdziwi, ale nie wszyscy urodzili się w pałacu. I odpuść sobie tą bezsensowną pogawędkę, bo nie mam na nią ochoty, tym bardziej po tym jak mnie dziś potraktowałeś.<br>
- Masz rację - przyznał i dopiero po chwili dotarło do niej znaczenie tych słów.<br>
- Mógłbyś powtórzyć? - zapytała nie mogąc uwierzyć w to co usłyszała. Draco Malfoy przyznający komuś rację? Świat już kompletnie oszalał! Chłopak wstał i prychnął śmiechem, widząc wielkie oczy Hermiony.<br>
- Posłuchaj, czasem robię się bardzo drażliwy na myśl... o pewnych rzeczach. Najpierw działam, a potem myślę, przez co zachowuję się jak kompletny dupek.<br>
Pokiwała głową, ale jej mina wciąż zdradzała wahanie, więc westchnął i podjął kolejną próbę.<br>
- Źle się z tym wszystkim czuję. Możemy zacząć od początku?<br>
ponownie skinęła głową, na co posłał jej ironiczny półuśmieszek. Pomyślała, że to może być idealna okazja, żeby się pogodzić i dowiedzieć się o nim czegoś więcej dla Zakonu. W końcu miała go śledzić, a będąc z nim w przyjaznych stosunkach wykona misję o wiele lepiej.<br>
- W porządku - uśmiechnęła się do niego i podała mu rękę na zgodę, choć w głębi duszy wciąż mu nie ufała. Być może on również nie miał czystych zamiarów i chciał ją do czegoś wykorzystać?<br>
- Ale nie myśl, że odpuszczę sobie komentowanie twojej nieporadności... ała! - krzyknął rozbawiony, kiedy dziewczyna trzepnęła go po głowie. - Sama przyznasz, że twój wdzięk można porównać do słonia.<br>
- Jesteś okropny! - tym razem dostał w ramię i Hermiona wyczuła pod materiałem wyraźnie napięte mięśnie.<br>
- Lepiej wróćmy do pracy, jeżeli nie chcemy zostać przekąską tego psa - udawał przerażonego tą wizją i dziewczyna próbowała się nie roześmiać, ale poległa. Ponownie zajęli się swoimi obowiązkami, pogrążeni we własnych myślach. Hermiona dziwnie się czuła ze świadomością, że Draco oficjalnie przestał być jej wrogiem, nawet jeśli to było pojednanie bez szczerych intencji.<br>
<br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Kiedy kilka godzin później Hermiona złożyła wszystkie liście na swoje miejsce, wspięła się na pobliskie drzewo i usiadła na grubym korzeniu, machając beztrosko nogami. Nie sądziła, że ta praca może ją aż tak wykończyć. Nie mogąc dłużej walczyć ze zmęczeniem, przymknęła na chwilę oczy i powoli przenosiła się do krainy snu. Wtedy jej kostkę złapała czyjaś dłoń i dziewczyna krzyknęła przeraźliwie. Zaczęła wierzgać nogami, chcąc uwolnić się z uchwytu, w efekcie czego spadła boleśnie na ziemię. Poczuła pulsowanie w ramieniu i na plecach. Spojrzała na stojącą obok postać, która właśnie śmiała się do rozpuku z jej reakcji.<br>
- Bardzo zabawne, Malfoy - warknęła i wstała, ignorując wyciągniętą w jej stronę rękę i uderzyła go w pierś.<br>
- Wybacz. Nie zrobiłbym tego, gdybym wiedział, że taki z ciebie cykor - odparł, wciąż nie mogąc powstrzymać ataku śmiechu.<br>
- Jeżeli w taki sposób próbujesz mnie do siebie przekonać, to muszę powiedzieć, że słabo ci to wychodzi.<br>
- Zdaje się, że znowu zachowałem się jak dupek - przyznał, kiedy udało mu się opanować chichot.<br>
- Przynajmniej jesteś konsekwentny.<br>
- Co się stało? - zza drzew wyłonił się Hagrid z Neville'em, oświetlając ich twarze oślepiającym światłem lampy naftowej.<br>
- Nic, tylko temu kretynowi zachciało się głupich żarcików! - gajowy pokręcił głową z politowaniem, nie chcąc komentować ich zachowania i poprowadził grupkę wydeptaną ścieżką do Hogwartu.<br>
- Uważajcie, żebyście nie wpakowali się w kolejne kłopoty, bo Snape nie będzie już taki łaskawy. Słyszałem, że Carrowowie chcą na nim wymusić zmiany w kodeksie prawa ucznia.<br>
Hermiona zgarbiła się lekko, słysząc jego słowa. Chciała uciec przed Malfoyem, który właśnie wwiercał się spojrzeniem w jej plecy, niemo zmuszając, aby się odwróciła. Nie musiała sprawdzać, żeby wiedzieć, że powiedziałby jej teraz: "A nie mówiłem"? Dziś rano ostrzegał, że jej zachowanie odbije się na wszystkich uczniach i na groźbie Amycusa się nie skończy. Nienawidziła go w tej chwili za to, że miał rację. Resztę drogi szli w ponurym milczeniu, rozmyślając nad słowami półolbrzyma.<br>
- Może wpadłabyś czasem na herbatkę, Hermiono? - zapytał bardzo cicho Hagrid, tak, żeby tylko ona mogła go usłyszeć.<br>
- Skąd wiesz? - wyjąkała zaskoczona.<br>
- Coś ty taka zdziwiona? Psor Dumledore i Kingsley zawsze mi ufali, nie ma powodu, żeby wykluczyć mnie z Zakonu. Wiem o misji i moim zdaniem to istne szaleństwo.<br>
- Wiem, ale zgodziłam się, bo mogę tym pomóc Harry'emu. Każdy, kto chce upadku Sam-Wiesz-Kogo zrobiłby na moim miejscu to samo.<br>
- Ja to rozumim, sam jestem gotów się poświęcić dla tego dzieciaka, ale po prostu się martwię!<br>
- To miłe z twojej strony, ale nie masz się czego bać, jakoś sobie radzę. Opowiedz mi lepiej, jak ci w tym roku idzie nauczanie Opieki nad magicznymi stworzeniami?<br>
Hagrid zaczął gadać o tym, jak w wakacje udało mu się złapać Topka, którym wszyscy bardzo się zainteresowali i coraz więcej osób zapisuje się do niego na zajęcia. Rozmawiali ze sobą jak za dawnych lat i dziewczyna bardzo zatęskniła za beztroskim dzieciństwem. Jednocześnie ucieszyła się, że przynajmniej przed nim nie musi udawać kogoś innego. Nawet nie zauważyła, kiedy dotarli do zamku i musieli się rozstać.<br>
- Dobranoc i cholibka, uważajcie na siebie, bo w tych czasach łatwo o tarapaty! - pomachał do nich na pożegnanie i wrócił do domu.<br>
- Dostanę coś na dobranoc? - zakpił sobie Malfoy, znowu zwracając na siebie jej uwagę.<br>
- Najwyżej porządnego kopa w czułe miejsce - odpowiedziała jadowitym tonem, jednocześnie robiąc niewinną minę. Blondyn w odpowiedzi tylko przewrócił oczami i z tajemniczym półuśmieszkiem na ustach ruszył w stronę lochów.<br>
Dochodziła północ i już dawno zaczęła się cisza nocna, więc Hermiona i Neville jak myszki zakradli się na siódme piętro.<br>
- Lelek Wróżebnik - dziewczyna wyszeptała do Grubej Damy i wśliznęli się do pokoju wspólnego, w którym panowały egipskie ciemności. W pomieszczeniu nie było ani jednej żywej duszy. Hermiona rozpaliła kominek i po chwili wesoło trzaskający ogień rozświetlił pokój.<br>
- Nie wiem jak ty, ale ja idę spać - Neville otarł zaczerwienione oczy i poczłapał na górę.<br>
- Dobranoc! - szepnęła, choć pewnie tego nie usłyszał.<br>
Jeszcze przed chwilą marzyła o odpoczynku, ale ponownie miała mętlik w głowie, który zadziałał na nią jak adrenalina i za wszelką cenę domagał się uwagi. Rozsiadła się wygodnie na kanapie i potarła o siebie przemarznięte ręce. Strach przed jutrem powoli ogarniał jej ciało. Co jeśli Amycus i jego siostra zaczną wyżywać się na uczniach za dzisiejszy protest? Wtedy udało jej się ochronić jednego chłopca, ale nie uratuje całej szkoły! Potrząsnęła głową, jakby mogła w ten sposób wyrzucić z niej wszystkie przygnębiające myśli. Nie mogła pozwolić, żeby lęk sparaliżował teraźniejsze działanie. Musi nauczyć się z nim żyć, to jedyna metoda...<br>
Odwróciła się w stronę okna i automatycznie podskoczyła, gdy nagle czarne niebo przecięła błyskawica. Po chwili spadające krople deszczu zaczęły wystukiwać nieznaną melodię, rozbijając się o mury Hogwartu. Ta pogoda idealnie odzwierciedlała jej ponury nastrój. Przez chwilę wsłuchiwała się w odgłosy na zewnątrz, jakby to była kołysanka na dobranoc. Potem zgasiła kominek i wspięła się po schodach do swojego dormitorium. W pokoju również panował mrok, przez co nie potrafiła zlokalizować łóżka. Nie chciała obudzić Lavender i Parvati, które już zakończyły nocne plotki i smacznie spały, dlatego wśliznęła się najciszej jak mogła i wyciągnęła różdżkę.<br>
- Lumos - szepnęła, oświetlając pokój niebieskim światełkiem. Już zamierzała wsunąć się pod kołdrę i odpłynąć do krainy Morfeusza, kiedy odniosła dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. I rzeczywiście, gdy rozejrzała się po pokoju zobaczyła coś, co zamroziło jej krew w żyłach.<br>
Chciała zawołać po pomoc, ale krzyk uwiązł jej w gardle.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/18065377585594516814noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-1903079302354554534.post-77163785199518392692015-06-21T15:00:00.002+02:002015-06-28T20:06:01.811+02:00Okrutna lekcjaPrzyznam, że trochę się rozpisałam, bo aż na siedem stron, ale mam nadzieję, że mimo to będzie Wam się czytało równie szybko jak poprzednie rozdziały. Dajcie znać co sądzicie, bo Wasza opinia niezwykle mnie motywuje do dalszego pisania. Tekst betowała <a href="http://za-zamknietymi-drzwiami-dramione.blogspot.com/">Potterowa</a>, za co stokrotnie jej dziękuję. Pozostał już tylko tydzień szkoły, a potem wakacje, których nie mogę się już doczekać! Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego tygodnia :)<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">★☆★☆★☆</span></div>
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Hermiona powoli szła w kierunku klasy, w której miała za chwilę odbyć się lekcja Obrony Przed Czarną Magią. Robiła to powoli, by przypadkiem nie potknąć się o własne nogi. Nie ufała swojemu ciału, które w tej chwili drżało ze strachu. Pierwszy dzień zapowiadał się naprawdę beznadziejnie, więc czego mogła się spodziewać po następnych? Amycus Carrow wzbudzał w niej przerażenie i sama myśl o tym, że musi wytrzymać całą godzinę w jego obecności sprawiała, że chciała uciec ile sił w nogach do swojego dormitorium. Nigdy nie udawała bohaterki, dla której strach jest obcy. Bała się wielu rzeczy, jak każdy normalny człowiek. Jednak gardziła tchórzostwem i dlatego postanowiła pojawić się na zajęciach. Na tym polegała jej odwaga - potrafiła zapanować nad swoimi lękami i obawami. Wzięła głęboki wdech i tym razem pewnie otworzyła drzwi. Większość uczniów już czekała w swoich ławkach, rozmawiając ze sobą nerwowo. Nikt nie zwracał na nią szczególnej uwagi, co przyjęła z ulgą. Gdzieś w oddali zauważyła energicznie machającą rękę i gdy okazało się, że należy do Neville'a, uśmiechnęła się serdecznie i przysiadła obok niego.<br />
- Hej, Rose. Jak ci mija pierwszy dzień w szkole?<br />
- Jak na razie nie jest źle. Ale to nie ma znaczenia, skoro zaraz czeka nas lekcja ze Śmierciożercą - chłopak pokiwał głową i w jego oczach mogła ujrzeć błysk strachu. W pewnym sensie przyniosło jej to ulgę, że nie tylko ona się bała.<br />
- Po szkole krążą plotki, że na tym stanowisku ciąży klątwa. Będę trzymał kciuki, żeby w tym roku doszło do jakiegoś śmiertelnego wypadku.<br />
- Neville! - syknęła z oburzeniem, ale w głębi duszy podzielała jego nadzieję. W końcu o jedną morderczą bestię mniej.<br />
- No co?<br />
- Pamiętaj, że to nasz nauczyciel - przypomniała poważnym tonem, ale puściła mu oczko.<br />
- Mów co chcesz, ale w końcu przyznasz mi rację - wzruszył ramionami, ucinając temat. Siedzieli kilka minut, nie wiedząc co powiedzieć, aż w końcu chłopak odwrócił się do niej, trochę zbyt energicznie, oblał się rumieńcem i bąknął coś pod nosem.<br />
- Słucham? - Hermiona zrobiła nieco zdziwioną minę i zaczęła mu się uważnie przyglądać.<br />
- Pomyślałem, że moglibyśmy po lekcjach pograć w szachy czarodziejów.<br />
- Z miłą chęcią, ale wątpię, żebym miała czas na cokolwiek innego, niż odrabianie lekcji w bibliotece.<br />
- W takim razie może wybiorę się tam z tobą? I tak muszę się zająć hodowlą drzewka Wiggen dla pani Sprout i przydałoby mi się kilka książek do pomocy - wpatrywał się z nadzieją w jej oczy nieco zbyt długo.<br />
- Och...<br />
Czy Neville właśnie z nią flirtował? Nie zdążyła odpowiedzieć na pytanie sobie, ani jemu, bo właśnie usłyszała otwieranie drzwi i ciężkie kroki. Wszyscy jednocześnie ucichli i spojrzeli na Carrowa. Wyglądał przerażająco jak zwykle, ale to jego złowrogie spojrzenie wróżyło najgorsze.<br />
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Wziął do ręki dziennik i rozpoczął wyczytywanie nazwisk. Przyglądał się uważnie każdemu uczniowi, jakby jego oczy miały w sobie rentgen. Hermiona dygotała, kiedy przeniósł na nią wzrok. Patrzyła wtedy uparcie na swoją kraciastą spódnicę, którą nerwowo szczypała.<br />
- W tym roku nauczę was prawidłowego rzucania najużyteczniejszych zaklęć. Dopóki nie opanujecie ich do perfekcji, możecie się uważać za równie magicznych, co mugole. Kilka lat temu uczyliście się o tych zaklęciach, więc z teorią nie powinniście mieć problemów. Dziś poćwiczymy zaklęcie Cruciatus.<br />
Kilka osób wciągnęło gwałtownie powietrze, usłyszała jak Lavender i Parvati pisnęły z przerażenia. Gryfonom zrobiło się niedobrze na myśl, że będą musieli użyć czarnej magii. Pozostawało tylko jedno pytanie, nad którym pewnie wszyscy się zastanawiali: "przeciwko komu?"<br />
Amycus przywołał zaklęciem jakieś dziecko, które wyleciało ze schowka, przeznaczonego na stare podręczniki. Skuliło się na podłodze, jak przerażone zwierzę i na jego widok Hermionie wywróciły się wnętrzności. Poznała chłopca z peronu, mimo, że był bardzo brudny i wychudzony. To jego matka szarpała się ze strażnikami, krzycząc jego imię, bo prawdopodobnie dowiedziała się, jaki los czeka jej syna.<br />
- Nie krępujcie się, to tylko brudny kundel. Kto pierwszy? - zaczął, jak gdyby nigdy nic.<br />
Wszyscy byli zbyt wstrząśnięci tym widokiem, żeby się odezwać.<br />
- Nie wiecie jak to się robi? <i>Crucio</i>!<br />
Chłopiec zadygotał, zaczął się wić i przeraźliwie wrzeszczeć. Niektórzy odwrócili wzrok, ktoś zwymiotował, a Lavender wybuchła płaczem. Hermiona natychmiast rzuciła się w stronę dziecka, zakrywając je własnym ciałem.<br />
- Niech pan przestanie! - krzyknęła, nie pozwalając, by załamał jej się głos. Mężczyzna opuścił różdżkę, a jego twarz wykrzywił grymas złości.<br />
- Zejdź mi z oczu - zawołał ostrym tonem, ale nie zareagowała, tylko jeszcze bardziej przycisnęła się do chłopca. Pochylił się nad nią i teraz mogła zobaczyć okropną bliznę przecinającą jego lewe oko.<br />
- Jak śmiesz mi się sprzeciwiać?! - wrzasnął jej prosto w twarz, ale to wcale nie zrobiło wrażenia na dziewczynie. Drżące ciało, które czuła na plecach dodawało jej odwagi i determinacji. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby go teraz zostawiła. Jeżeli ona go nie obroni, to kto to zrobi? Świadomość, że jest jego jedyną nadzieją, utwierdzało ją w tym, że podjęła słuszną decyzję. Gdy wciąż siedziała na swoim miejscu, nie wytrzymał.<br />
Zamachnął się ręką i Hermiona odruchowo zacisnęła powieki, gotowa na uderzenie w policzek. Jednak w tym momencie ktoś wstał.<br />
- Panie profesorze, z tego co wiem, nauczyciele nie mogą znęcać się nad uczniami, a tym bardziej, kiedy są czystej krwi - nogi Neville'a trzęsły się, jakby składały się z galarety, ale mówił stanowczym głosem.<br />
Gdy otworzyła oczy, zobaczyła, że Carrow zatrzymał dłoń w połowie drogi, a jego twarz wykrzywił paskudny grymas.<br />
- Masz szczęście, że na razie dzięki czystokrwistości jesteś nietykalna. Gdybyś tylko była szlamą... - właśnie tego się obawiała. Przecież nią była, tylko on o tym nie wiedział!<br />
- Szkoda by ci było takiej ślicznej buźki, co? - z trudem powstrzymała wzbierające się łzy i hardo patrzyła mu w twarz. Mężczyzna brutalnie dotknął jej policzka tak, że mimowolnie zadrżała. Chyba to wyczuł, bo roześmiał się ohydnie, po czym skierował się w stronę wyjścia.<br />
- Na jutro napiszecie esej o zaklęciu Cruciatus na trzy rolki pergaminu. Wolelibyście nie wiedzieć, co zrobię, jeśli tego nie wykonacie. Możecie podziękować koleżance - trzasnął drzwiami powodując, że parę obrazów spadło ze ściany.<br />
Kilka osób wydało z siebie pomruki niezadowolenia, ale nikt nie odważył się sprzeciwić nauczycielowi. Hermiona zarumieniła się soczyście, czując na sobie spojrzenia uczniów. Była pewna, że mają do niej pretensje i żal, ale zaraz potem zaczęli ją obejmować i szeptać słowa podziwu:<br />
- Pokazałaś mu, naprawdę...<br />
- Ja bym się nigdy nie odważył!<br />
Hermiona poczuła ulgę, że nie tylko jej nie podoba się zachowanie Amycusa, tylko co z tego, skoro nikt oprócz niej nie zdecydował się obronić malca? Delikatnie odepchnęła od siebie ich ręce i wzięła swoją torbę. Wyciągnęła z niej Eliksir wzmacniający i wlała całość do drżących ust półprzytomnego chłopca.<br />
- Rose, to było... coś - podbiegł do niej Neville i uścisnął.<br />
- Dzięki, że jako jedyny się za mną wstawiłeś - powiedziała głośno tak, aby każdy ją usłyszał. Dyskretnie zerknęła na Gryfonów, którzy nadzwyczajnie szybko zaczęli wychodzić z sali, unikając jej spojrzenia. Prychnęła. Jeżeli przez resztę roku ona będzie nadstawiać karku, a oni zamierzają się temu przyglądać, to podziękuje. Gdzie podziała się odwaga i lojalność?<br />
- Nie oceniaj ich tak surowo. Bardzo chcieliby się do ciebie dołączyć, tyle, że zwyczajnie się boją o siebie i swoje rodziny - wytłumaczył jej zachowanie uczniów.<br />
- W tej chwili to i tak nieważne. Pomożesz mi się nim zająć? - sprawdziła czy chłopiec żyje i odetchnęła z ulgą, gdy wyczuła słaby puls.<br />
- Jasne. Trzeba go zanieść do skrzydła szpitalnego - zmarszczył brwi współczująco i ostrożnie wziął chłopca na ręce. - Ty lepiej idź na następną lekcję.<br />
- Poczekaj, pójdę z tobą! - zawołała za nim, zła, że nie potrzebował jej pomocy i próbował ją zbyć.<br />
- Rose, już i tak dużo dla niego zrobiłaś. Jeżeli nie pośpieszysz się na zajęcia, narobisz sobie jeszcze więcej kłopotów. Zajmę się nim, słowo.<br />
Po raz pierwszy zobaczyła w nim dojrzałego mężczyznę, który nabrał odwagi i samodzielności. Kiedy z pulchnego, wiecznie przestraszonego i bezradnego chłopca zmienił się w prawdziwego Gryfona? Dopiero teraz zauważyła, jak wiele rzeczy przegapiła, będąc wiecznie zajęta rozwiązywaniem magicznych zagadek i pomaganiem Harry'emu.<br />
Była z niego niesamowicie dumna i poczuła ciepło na sercu. Uśmiechnęła się do niego promiennie i pokiwała głową na znak, że się zgadza.<br />
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Kiedy wyszła z sali, odetchnęła z ulgą, że najgorsze ma już za sobą. Wiedziała, że prawdopodobnie Amycus nie da jej już spokoju, ale postanowiła się tym na razie nie przejmować i cieszyć się resztą dnia. Przystanęła na chwilę, próbując się odprężyć. Głęboko wciągnęła świeże powietrze, rozkoszując się zapachem usychających liści. Z okna obok docierały delikatne promienie słońca, które ogrzały jej zmęczoną twarz. Uśmiechnęła się i przymknęła na chwilę powieki, powoli uspokajając rozszalałe serce. To jednak nie trwało długo, bo gdy otworzyła oczy, napotkała bezczelne spojrzenie pewnego Ślizgona.<br />
O nie, za dużo kłopotów jak na jeden dzień.<br />
Nie wiedziała, czy Draco pójdzie w jej ślady, ale na wszelki wypadek ruszyła w stronę toalety, gdzie najpewniej nie odważy się za nią wejść. Starała się nie biec i nie sprawiać wrażenia wariatki, ale stawiała jak największe kroki. Odwróciła się, by sprawdzić, czy blondyn rzeczywiście postanowi ją śledzić i rzeczywiście, był tuż za nią i uśmiechał się do niej złośliwie. Prychnęła i teraz nie zawahała się, by przed nim uciec. Poczuła jak gotuje się ze złości. Ależ ta fretka ma tupet! Czy on nigdy nie da jej spokoju?!<br />
Przyspieszyła i wyciągnęła przed siebie rękę, czując, że schronienie jest już bardzo blisko. Gdy znalazła się dosłownie kilka centymetrów od klamki, Mafoy gwałtownie chwycił ją za ramiona i przycisnął do ściany. Uderzyła plecami o kamienną ścianę i syknęła z bólu. Pech chciał, że stali dokładnie obok łazienki Jęczącej Marty i poza nimi nie było ani jednej żywej duszy.<br />
- Mówiłem, że będę miał cię na oku, Rose.<br />
- Na brodę Merlina! Nie przesadzasz trochę? - warknęła, próbując wydobyć się z jego stalowego uścisku.<br />
- Wybacz, po prostu nie lubię zabawy w kotka i myszkę, a ty zaczęłaś bez powodu przede mną uciekać - pochylił się nad nią, posyłając jej zawadiacki uśmieszek.<br />
- Przerażasz mnie, Mafoy. Mógłbyś mnie już puścić?<br />
Chłopak poluzował uchwyt, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, co robi. Odsunęła się, pocierając obolałe miejsca i zgromiła go spojrzeniem. Chciała czmychnąć na drugi koniec zamku, ale wiedziała, że nie ma z nim żadnych szans. Przekonała się o tym chociażby na weselu Billa i Fleur...<br />
- Co ci odbiło? - zaczęła, kierując się ciekawością.<br />
- Zastanawiam się po co wkurzasz Śmierciożerców już pierwszego dnia? Życie ci niemiłe, czy może zgrywasz bohatera jak Potter? - ostatnie słowo wypluł z pogardą.<br />
- Nie mam zamiaru się przed tobą tłumaczyć. A właściwie skąd o tym wiesz? - przyjrzała mu się podejrzliwie.<br />
- Plotki szybko się rozchodzą, Smart - oparł się ze swobodą o jeden z filarów. - Nie powinnaś tego robić. Radzę ci tego nie powtarzać, jeśli nie chcesz sobie narobić problemów.<br />
- Miałam dać mu go torturować i nic z tym nie zrobić? W przeciwieństwie do ciebie mam sumienie i nie wybaczyłabym sobie, gdyby zabił tego chłopca na moich oczach! - z każdym słowem mówiła coraz głośniej, poddając się emocjom, tym samym uciszając chłopaka.<br />
Zrobił wielkie oczy i nie potrafił wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Zapadła cisza i Hermiona poczuła ogromną chęć znalezienia się w swoim dormitorium.<br />
- Jeżeli to już wszystko, to dziękuję za przesłuchanie i za pogróżki. Chyba powinnam się już zbierać.<br />
Skrzywił się i przez chwilę jego twarz przybrała inny wyraz. Miała wrażenie, że w jego oczach kryło się współczucie, ale uznała, że pewnie jej się wydawało.<br />
- Po prostu przysięgnij, że już nigdy tego nie powtórzysz, dla dobra wszystkich.<br />
- O co ci chodzi, Malfoy? Bo podejrzewam, że chodzi tylko i wyłącznie o twój tyłek, a jeśli to prawda, chcę wiedzieć, dlaczego miałabym to dla ciebie zrobić.<br />
- Daruj sobie i przestań zadawać pytania.<br />
- W takim razie chyba nie mamy o czym rozmawiać - odparła i obróciła się na pięcie. Draco ponownie złapał ją, tym razem za nadgarstki i odwrócił w swoją stronę.<br />
- Nie nauczyli cię w domu, że istnieje coś takiego jak przestrzeń osobista? Moją przekroczyłeś już drugi raz, a nawet mnie nie znasz!<br />
- Sama się o to prosisz, więc chyba aż tak ci to nie przeszkadza - na jego ustach błąkał się kpiący uśmieszek, oznaczający, że doskonale się bawi. Niebezpiecznie się do niej zbliżył, ponownie przygniatając ją do ściany.<br />
Rany, jak on cudownie pachniał! Woń kwiatów i drewna dotarł do jej nozdrzy, i Hermiona przez tą krótką chwilę była wdzięczna, że blondyn ją podtrzymywał.<br />
"Opanuj się, dziewczyno! - zganiła siebie w myślach - to tylko wredna tchórzofretka i nic w nim nie może być cudowne."<br />
- Przykro mi, ale nie widzę powodu, żeby ci w jakikolwiek sposób pomagać. A teraz mnie puść i trzymaj się ode mnie z daleka!<br />
- Powiedział ci już ktoś, że jesteś potwornie uparta?<br />
- Nie. A tobie ktoś mówił, że jesteś dupkiem?<br />
- Słuchaj...<br />
- To ty słuchaj, Malfoy. Nie rozumiesz słowa "nie"? - w tym samym momencie oboje odwrócili głowy w stronę dochodzącego z końca korytarza głosu. Rozeźlony Neville szedł w ich stronę z wyciągniętą różdżką.<br />
- A może byś tak sobie poszedł Longbottom? - Draco zmierzył go wzrokiem i parsknął szyderczo.<br />
Puścił dziewczynę, a ta odetchnęła z ulgą. Jednak miała złe przeczucie, że to jeszcze nie koniec, więc postanowiła zostać, mimo pokusy, by znaleźć się od nich jak najdalej.<br />
- Jak tylko zostawisz Rose w spokoju i wyładujesz swoje chore zboczenie na kimś innym.<br />
- Czyżbyś był zazdrosny? Jakież to żałosne. Radzę ci odpuścić i nie rób sobie nadziei, bo jesteś taki beznadziejny, że nawet żaba nie może z tobą wytrzymać.<br />
Wiedziała, że posunął się za daleko.W oczach Neville'a pojawiła się chęć mordu. Rzucił się na niego, powalając na podłogę i uderzył prosto w jego szczękę. Zaczęli się ze sobą szarpać i blondynka poczuła, jak narasta w niej panika.<br />
- Przestańcie! - jej wrzask odbił się echem od ścian. Złapała za ich szaty, próbując bezskutecznie ich od siebie odciągnąć. Już chyba gorzej być nie mogło! Właśnie wyciągała z kieszeni różdżkę, by wyczarować między nimi niewidzialną tarczę, kiedy usłyszała pełen zimnej furii głos:<br />
- Co się tu dzieje?<br />
Snape zmierzył ich czujnym spojrzeniem, oceniając zaistniałą sytuację. Chłopcy automatycznie odskoczyli od siebie jak oparzeni i stanęli obok Hermiony ze spuszczoną głową. Oboje mieli twarze zalane krwią i poranione pięści. Dziewczyna modliła się, żeby to był tylko zły sen, z którego zaraz się przebudzi. Po co Neville w ogóle tu przychodził? Poradziłaby sobie sama i uniknęłaby kłopotów. Mimo to wiedziała, że przecież nie chciał, by doszło do bójki, tym bardziej, że od zawsze panicznie bał się dyrektora i wolałby uniknąć konfrontacji z nim.<br />
- Profesorze... - zaczęli oboje, ale mężczyzna przerwał im, podnosząc rękę.<br />
- Nie obchodzi mnie dlaczego się bijecie i kogo to wina. Oboje natychmiast udajcie się do pani Pomfrey, a po kolacji wstawicie się u mnie w gabinecie, łącznie z panną Smart. I macie się nie spóźnić - dokończył podniesionym głosem, przekrzykując protesty i bez słowa wyszedł. Neville ostatni raz zaavadował blondyna wzrokiem, po czym złapał się za zakrwawiony nos i po chwili również zniknął za rogiem.<br />
- Cudownie! Po prostu cudownie! Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumny - posłała mu najbardziej mordercze spojrzenie, na jaki było ją stać i otworzyła drzwi do łazienki. Tym razem chłopak nie próbował jej powstrzymać, za co dziękowała wszystkim bogom. - Żegnaj, Malfoy.<br />
- Jak sobie chcesz, Smart - ruszył w stronę skrzydła szpitalnego, a Hermiona trzasnęła z całej siły drzwiami, chcąc wyładować swoją złość. Oparła się o nie plecami, chowając twarz w dłoniach i powoli ześliznęła się na podłogę.<br />
Ten okropny Ślizgon potrafił wszystko zepsuć.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/18065377585594516814noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-1903079302354554534.post-7821232017294890322015-06-14T17:00:00.001+02:002015-09-23T17:33:36.044+02:00Nowy HogwartPrzychodzę do was w ten cudowny dzień z kolejną notką. Praktycznie cały tydzień przesiedziałam na dworze, ale nie mogłam nie poświęcić trochę czasu na pisanie. Mam nadzieję, że Wy również miło spędzacie czas, z dala od komputerów (czytanie i komentowanie się nie liczy)!<br />
Rozdział dedykuję mojej nowej czytelniczce samtonazwij, wszystkiego najlepszego kochana! :)<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">★☆★☆★☆</span></div>
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Od razu poznała Amycusa Carrowa. Przysadzisty mężczyzna patrzył na nią rozbieganym spojrzeniem i wrzasnął ze wściekłością:<br />
- Co się tak gapisz?! Zmiataj stąd, ale już! - brutalnie odepchnął dziewczynę na bok i poszedł dalej. Gdyby nie pomoc przyjaciółki, pewnie uderzyłaby głową o szybę.<br />
- Lepiej chodźmy do przedziału, zanim znów wpadniesz w jakieś kłopoty - zaproponowała Ginny i Hermiona bez słowa zajęła swoje miejsce, najbliżej okna.<br />
- To będzie wspaniały rok, co? - westchnęła i oparła się o szybę, wpatrując w twarze rodziców, machających do swoich dzieci. Na jednych malował się niepokój, a na kolejnych bezradność i rezygnacja. Może domyślali się, że być może ostatni raz widzą swoje pociechy całe i zdrowe? Strażnicy wyprowadzali właśnie jakąś kobietę, która machała rozpaczliwie rękami i wykrzykiwała imię syna. Brunetka zacisnęła mocno powieki, by nie patrzeć na odgrywającą się scenę. Na szczęście chwilę później ruszył pociąg i kiedy zakręcił, peron zniknął jej z oczu. Nie wiedziała, ku czemu zmierza i co ją czeka, ale wierzyła, że da sobie radę.<br />
- Jak myślisz, kto zostanie twoje miejsce prefekta? - zapytała prawie bezgłośnie Ginny.<br />
- Nie wiem. Wątpię, żeby jeszcze coś takiego istniało. W końcu to oznaczałoby, że uczniowie mieliby wpływ na decyzje Snape'a - wzruszyła ramionami na znak obojętności i odwróciła się w stronę okna, patrząc na słońce. Na tle licznych zmartwień Hermiony tego typu rzeczy wydawały się być tylko niegroźnymi błahostkami. Siedziały tak, nic nie mówiąc przez kilka minut, dopóki drzwi przedziału nie otworzyły się z hukiem.<br />
- Cześć! - usłyszały znajome głosy i odwróciły się ożywione w tamtą stronę.<br />
- Neville, Luna! - krzyknęły równocześnie z uśmiechem. Jak dobrze ujrzeć znajome twarze.<br />
- Jak się masz, Ginny? - zapytał Neville, nerwowo zerkając na Hermionę. No tak, nie zna jej.<br />
- Jestem Rose. Pewnie mnie nie kojarzycie, ale możemy się poznać, prawda? - podała chłopakowi rękę, którą nieśmiało uścisnął, a Luna pomachała jakimś magazynem, który akurat trzymała. Nie trudno było się domyślić, co mogła czytać.<br />
- Twój tata wciąż sprzedaje "Żonglera"? - zagadnęła blondynkę, która już usadowiła się wygodnie naprzeciwko niej i włożyła na nos widmokluary.<br />
- O tak, bardzo mu się powodzi. Tatuś kupił mi nawet za zarobione pieniądze nowe buty - odpowiedziała uradowana i pokazała swoje błyszczące trampki w kolorowe wzorki.<br />
Ksenofilius jako jedyny redaktor, pisał w swoich gazetach prawdę i nakłaniał w nich ludzi do popierania Harry'ego. Hermiona czuła do niego za to nieopisaną wdzięczność. Dobrze, że czarodzieje mieli jeszcze dostęp do nieprzekręconych wiadomości.<br />
- Są naprawdę super. A ty Neville gdzie podziałeś swoją ropuchę?<br />
- Gdzieś tu była... Ej, Teodoro! - zsunął się z siedzenia na podłogę, by złapać uciekinierkę. Po chwili wychylił się ze zdobyczą ukrytą w rękach i gdy zobaczył chichoczące dziewczęta, mimowolnie okrył się pąsem.<br />
- Nie martw się, Krzy... to znaczy mój kot też często mi ucieka - pocieszyła go i poklepała po ramieniu.<br />
- A gdzie się teraz podziewa? Słyszałam, że czasem w ich sierści można znaleźć Nargle.<br />
- Nie zabrałam go ze sobą. Jest po prostu... za stary - bąknęła, wciskając się głębiej w kanapę. Nienawidziła kłamać! Nawet drobne oszustwa przyczyniały się do coraz większego bałaganu. Jak długo da radę to znieść?<br />
- Szkoda. Czy Harry i Ron zamierzają wrócić z nami do Hogwartu? - zapytała Luna, zerkając na rudowłosą przez swoje kolorowe okulary.<br />
- Nie. I nie mówmy o nich dobrze? Nie chcę sobie narobić problemów już na samym początku.<br />
- Szkoda. Przy nim czułam się, jakbym miała przyjaciela.<br />
Wszyscy poczuli się zakłopotani wyznaniem Krukonki. Swoją szczerością zawsze wywoływała u ludzi mieszaninę zawstydzenia i skrępowania.<br />
- My jesteśmy twoimi przyjaciółmi, Luno - wszyscy pokiwali głowami, potwierdzając słowa Ginny, a potem szybko zmienili temat.<br />
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Gdy dotarli na miejsce, słońce powoli chowało się za dalekimi górami i lasami. Horyzont zabarwił się na czerwono, a na niebie pojawił się księżyc. Przy każdym wejściu do Hogwartu stali Śmierciożercy, a wokół zamku krążyła grupka Dementorów. Hermiona poczuła znajomy chłód i smutek, i okryła się szczelniej szatą. Wraz z resztą uczniów weszła do Wielkiej Sali, gdzie czekali na nich nauczyciele na czele ze Snapem. Jak zwykle na środku ustawiono cztery długie stoły, na których leżały połyskujące talerze i sztućce. Pomieszczenie ozdabiały latające świece, które oświetlały ciemne już sklepienie. Dziewczyna zagotowała się ze wściekłości na widok byłego nauczyciela eliksirów. Miała ochotę do niego podejść i wygarnąć, że odpowiada za śmierć Dumbledora i to przez niego straciła najlepszych przyjaciół. Ostatecznie jednak siadła grzecznie na swoim miejscu, patrząc wyczekująco na nowego dyrektora szkoły. Wyglądał tak samo jak zwykle: tłuste włosy okalały bladą, szczupłą twarz i lekko przysłaniały czarne oczy o zimnym spojrzeniu. Jednak wielkość jego bestialstwa i okrucieństwa wszystko przyćmiewała i Hermionie wydawało się, że ma przed sobą zupełnie innego człowieka. Co prawda nigdy go nie lubiła, ale traktowała z należytym szacunkiem. Teraz nawet gdyby miała użyć całego zapasu siły woli, nie zdołałaby go traktować tak jak dawniej. Dziewczyna dopiero teraz zauważyła, że nikt nic nie mówi. Nie słyszała zwykle towarzyszących pierwszego dnia podnieconych szeptów i śmiechów. Wszyscy stali cicho i wpatrywali się w Snape'a, który wyszedł na środek sali i przemówił głębokim głosem:<br />
- Wielu z was zapewne domyśla się, jak będzie wyglądał ten rok. Nie zamierzam temu zaprzeczać. Oprócz tego, że każdy ma obowiązek uczęszczania na lekcje Amycusa i Alecto Carrowów, jest kilka nowych zasad. Tym razem nie będzie prefektów. Zamiast nich wybiorę kilka osób do pomocy w nadzorowaniu innych. Cisza nocna zaczyna się o dwudziestej. Uczniowie mają dostęp tylko do biblioteki, klas oraz swoich dormitoriów. Spacery po zamku i błoniach uznałem za zbędne. Wszystkie wyjścia, oprócz głównego, zostały zabezpieczone silnymi zaklęciami i radzę się o tym nie przekonywać na własnej skórze. Nikomu nic się nie stanie, jeśli będziecie przestrzegać regulaminu.<br />
- Co za bzdury! - mruknęła Hermiona do Ginny. Nie istniało już takie słowo jak bezpieczeństwo, więc po co zamydlać oczy tym wszystkim dzieciakom i im je zapewniać? Miała nadzieję, że nie tylko ona zdaje sobie z tego sprawę i nikt nie da się zwieźć pustym słowom mężczyzny. Gdy skończył przemowę, profesor Mcgonagall rozpoczęła ceremonię przydziału. Bardziej niż zwykle przerażone dzieci, na trzęsących się nogach podchodziły na środek sali i wkładały na głowę stary kapelusz. Tiara nie zabawiała nikogo ułożonym przez siebie wierszykiem. Uczyniła swoją powinność, a potem zniknęła. Gryfonka zauważyła, że w tym roku uczniów jest o prawie połowę mniej niż w ubiegłych latach. Miała wielką nadzieję, że to dlatego, że pozostałym udało się uciec. Nie chciała myśleć o tym, że komukolwiek mogło się coś stać.<br />
- Jeszcze jedno. Dowiedziałem się, że Harry Potter nie pojawił się dzisiaj w pociągu - powiedział głośno Snape, kiedy już wszyscy zostali przydzieleni do swoich domów. Uczniowie zaczęli coś mruczeć pod nosem, ale przestali, gdy dotarło do nich spojrzenie dyrektora.<br />
- Jeśli ktoś z obecnych tu osób wie gdzie pan Potter się znajduje i zamierza go ukryć, zostanie ukarany. A jeśli ktoś posiada jakiekolwiek informacje i nie zechce mi ich wyjawić, również będzie uznany za winnego. Więc jeżeli ktoś ma coś na sumieniu, radzę to dobrze przemyśleć i powiedzieć mi o tym teraz.<br />
Mówiąc to wwiercał swoje spojrzenie w Ginny, która opuściła głowę, wpatrując się z wielkim zainteresowaniem w swoje buty. Hermiona również schowała się za plecami jakiegoś chłopaka, by nie znaleźć się w polu widzenia jego przebiegłych, czarnych oczu. Nikt się nie odezwał, więc Snape klasnął, a na stole pojawiły się gorące potrawy, przygotowane przez domowe skrzaty. Kiedy nauczyciele i uczniowie zabrali się za jedzenie, wyszedł prawdopodobnie do gabinetu, a za nimi dwoje Śmierciożerców. Mimo, że dziewczyna nie czuła głodu, nałożyła na talerz kawałek lazanii i budyń waniliowy. Wzięła pierwszy kęs i dopiero wtedy poczuła jaka była głodna. Chwilę później pożerała kolację z prędkością światła. Przez cały miała nieodparte wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Kiedy się rozejrzała, okazało się, że miała rację. Siedzący na drugim końcu sali blondyn bezwstydnie się w nią wpatrywał. Normalnie Hermiona nie zwróciłaby na to większej uwagi i odwróciłaby wzrok, ale coś dziwnego było w jego spojrzeniu. Przyglądał jej się z niedowierzaniem, a może... ze wstrętem? Z takiej odległości nie mogła tego ustalić, ale z całą pewnością nie było to nic miłego. Zmieszana jego zachowaniem, odłożyła sztućce i podniosła się z ławki. Miała ochotę jak najszybciej stąd wyjść i udać się do swojego dormitorium.<br />
Gdy w końcu udało jej się dotrzeć do swojego pokoju, gdzie czekał na nią kufer, od razu pobiegła pod gorący prysznic. Niczego tak nie pragnęła w tej chwili jak snu, dlatego szybko się umyła i wskoczyła do ciepłego łóżka. Gdyby nie wyczerpująca podróż i kolacja, prawdopodobnie nie zasnęłaby tak łatwo. Mimo, że była mocno zaniepokojona zachowaniem Dracona Malfoya, postanowiła się nim nie przejmować, tak jak to miała w zwyczaju. Jednak nie mogła się pozbyć z myśli przestraszonych twarzy jedenastolatków i złowieszczych słów Severusa. Co jeśli odkryje kim jest? W końcu ma do czynienia z mistrzem czarnej magii i na pewno gdyby chciał, dałby radę złamać rzucony urok. Przecież jest tylko początkującą, całkiem niegroźną czarownicą!<br />
Nie zadręczała się tym długo, gdyż odpłynęła do krainy Morfeusza.<br />
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Już następnego dnia, tuż przed lekcjami, zamierzała udać się do ukochanego miejsca, gdzie mogła odetchnąć i zająć się czymś przyjemnym. Ubrała się w szkolną szatę i zabrała ciężką od nadmiaru książek torbę, która jakimś cudem jeszcze się nie rozerwała. Weszła do biblioteki, od razu wdychając cudowny zapach ksiąg. Dochodziła siódma, więc w pomieszczeniu panowała idealna cisza, której tak potrzebowała. Pani Prince spojrzała na nią zaskoczona, że o tak wczesnej porze przychodzi ktoś, kto nie wygląda jak Hermiona Granger. Dziewczyna przywitała się z niewinnym uśmieszkiem i usiadła między regałami, przy ulubionym stoliku. Wyciągnęła książkę do Numerologii i zaczęła od początku studiować podręcznik, by się dobrze przygotować na pierwszą lekcję. Była tak skupiona nauką liczb wewnętrznych, że nie zauważyła, że ktoś usiadł po przeciwnej stronie, przyglądając jej się z zainteresowaniem. Gdy podniosła głowę i napotkała stalowe tęczówki, podskoczyła na krześle i pisnęła cicho. Skąd on się tu w ogóle wziął?!<br />
- Na gacie Merlina, przestraszyłeś mnie! Nie nauczyli cię w domu jak się wita ludzi? - obrzuciła Ślizgona karcącym spojrzeniem.<br />
- Nie bądź taka przewrażliwiona. Chcę tylko pogadać - mruknął i przywołał na twarz cyniczny uśmieszek.<br />
Natychmiast przestała mu ufać. Czego on w ogóle od niej chciał i dlaczego dzieli ich mniejsza odległość niż metr? Policzki zaczęły jej płonąć, ale mimo to wyprostowała się i zachowała obojętny wyraz twarzy. Chciała dać mu do zrozumienia, że wcale jej nie wzruszyła jego obecność. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami. Nagle przyszła jej do głowy nieproszona myśl, że Draco ma naprawdę ładnie zarysowaną twarz i hipnotyzujące oczy, ale szybko się jej pozbyła. Nie wydawałby się jej ani trochę atrakcyjny, nawet gdyby był ostatnim mężczyzną na ziemi. W końcu Hermiona straciła cierpliwość i postanowiła przerwać krępującą ciszę.<br />
- O co chodzi?<br />
- Pominę fakt, że zajęłaś moje miejsce. Ale co ty tu, u diabła robisz o tej godzinie?<br />
- To chyba nie powinno cię interesować. Przychodzenie wcześniej do biblioteki chyba nie jest zabronione, prawda?<br />
- Ktoś tu ma niewyparzony język. W sumie zdziwiłbym się, gdyby było inaczej - zadrwił blondyn i rozsiadł się wygodniej na krześle.<br />
- Nikt ci nie kazał ze mną rozmawiać - poczuła rosnącą wściekłość, ale nie dała się wyprowadzić z równowagi. Blondyn był wredny bez większego powodu dla każdego Gryfona, tylko dlatego, że nosił na piersi plakietkę z czerwonym lwem. Nie mogła znieść jego arogancji i bezczelności. Pomyślała o tym, żeby stąd wyjść, ale w końcu przyszła tu pierwsza i nie da chłopakowi satysfakcji, że udało mu się ją wygonić.<br />
- Wydaje mi się, że nie zostaliśmy sobie przedstawieni - jego oczy wpatrywały się w jej twarz z zaciekawieniem.<br />
- Och, Malfoy nie udawaj, że mnie nie znasz - burknęła. Pewnie znowu sobie w coś z nią pogrywa. Gdy jednak zauważyła, że na twarzy chłopaka pojawiło się zdziwienie, siarczyście przeklęła w myślach. Dopiero teraz sobie przypomniała, że nie jest sobą! Odzywał się do niej tak, jakby od razu wyczuł w niej nieczystą krew i nie dał się nabrać na maskujące czary, przez co sama o tym zapomniała.<br />
- Muszę cię zmartwić, ale to, że o mnie słyszałaś, nie znaczy, że się znamy. I to się tyczy raczej wszystkich ludzi - Jego ręka powędrowała do ust, które dyskretnie zakrył. Chyba chciał powstrzymać uśmiech. Tego już było za wiele. Nie pozwoli mu sobie wejść na głowę, tym bardziej, że teraz jest kimś innym i nie ma powodów się jej czepiać. Jeżeli myślał, że się z niej ponabija, to się rozczaruje.<br />
- Skończyłeś?<br />
- Właściwie mam jeszcze jedną sprawę.<br />
- A więc?<br />
- To może zabrzmieć głupio, ale kogoś mi przypominasz - ręce Hermiony zaczęły się pocić i trząść, ale twarz pozostawała niewzruszona. Opanowała to niemal do perfekcji.<br />
- Bardzo w to wątpię.<br />
- A więc opowiedz mi o sobie - ponownie zlustrował ją wnikliwie, przyprawiając o dreszcze i dziewczyna ostatkiem sił nie uciekła gdzie pieprz rośnie.<br />
- Nazywam się Rose Smart i nienawidzę aroganckich, za bardzo pewnych siebie Ślizgonów.<br />
- Zabawne.<br />
- Zapomniałam dodać, że jestem niesamowicie zabawna - jej słowa ociekały sarkazmem, ale nie mogła się powstrzymać.<br />
- Wszyscy Gryfoni są tacy sami - westchnął zrezygnowany i wstał - do zobaczenia na eliksirach Rose. Będę miał na ciebie oko - uśmiechnął się do niej zawadiacko i wyszedł, zostawiając ją samą. Hermiona miała ochotę rzucić w niego ciężkim podręcznikiem, który miała pod ręką, ale ostatecznie przemilczała jego słowa i wróciła do lektury. Zaniepokoiła się zachowaniem Malfoya. Jeszcze tylko brakowało, żeby przyczepił się do niej ten idiota. A do tego był Śmierciożercą! Nie miała pojęcia o co mu chodziło i czego właściwie od niej chce. Jedno wiedziała na pewno: musi na niego uważać.<br />
Poczekała chwilę, żeby mieć pewność, że znów nie spotka blondyna i ruszyła w stronę Wielkiej Sali. Samotnie zjadła wyjątkowo pyszną zapiekankę i wypiła świeżo zmieloną kawę. Powoli przybywało uczniów, co oznaczało, że za kilka minut zaczną się pierwsze zajęcia. Kiedy zabił dzwon, spojrzała na swój plan lekcji i od razu zaschło jej w ustach. Za chwilę rozpoczynała się obrona przed czarną magią, której w tym roku nauczał Amycus Carrow.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/18065377585594516814noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1903079302354554534.post-65774195488548966982015-06-07T15:30:00.000+02:002015-06-21T11:21:42.528+02:00Przemiana<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
Wakacje zbliżają się wielkimi krokami, a co za tym idzie - masa popraw sprawdzianów i kartkówek. Nie wiem, jak udało mi się napisać ten rozdział w terminie, bo wolnego czasu pozostało mi naprawdę niewiele. Przede mną jeszcze jeden pracowity tydzień i powinnam mieć spokój :)</div>
</div>
Jeżeli macie podobną sytuację, to życzę Wam powodzenia!<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">★☆★☆★☆</span><br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"><br /></span></div>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Gdyby ktoś wcześniej powiedział, że Hermiona w przyszłości zostanie szpiegiem dla Zakonu Feniksa, prawdopodobnie wyśmiałaby go i wysłała do dobrego uzdrowiciela w Świętym Mungu. Tymczasem czekały ją przygotowania, żeby nauczyła się niezauważalnie podglądać pewnego znienawidzonego Ślizgona. Czuła się jakby grała w jakimś filmie detektywistycznym, ale niestety tak wyglądała teraz rzeczywistość. Hogwart przestał spełniać funkcję drugiego domu i azylu. Musiała co tydzień składać raporty o tym, co się dzieje w szkole. To była jednak najłatwiejsza część całego zadania...<br />
- Jakie są plany Sam-Wiesz-Kogo co do Hogwartu? - zagadnęła, żeby jakoś zagłuszyć czarne myśli.<br />
- Na nowego dyrektora powołał Severusa Snape'a. Każda młoda czarownica i czarodziej ma obowiązek uczęszczania do szkoły. W ten sposób będzie miał kontrolę nad wszystkimi dziećmi od najmłodszych lat. Jest to też sposób na wyeliminowanie mugolaków, bo każdy musi udowodnić, że ma właściwe pochodzenie.<br />
Hermiona oparła się o ścianę i zakryła usta ręką. Wyobraziła sobie te niewinne, niczego nieświadome dzieci, które być może nigdy już nie zobaczą swoich rodziców. A co z nią? Wzdrygnęła się na samą myśl, co mogliby z nią zrobić, gdyby odkryli prawdę. Przecież jest przyjaciółką najbardziej poszukiwanej osoby w kraju! Z dnia na dzień jej świat obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Jeszcze wczoraj myślała, że już gorzej być nie może, chociaż wiodła dosyć normalne życie. Jakże się myliła! Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nie mogła w to uwierzyć. Czekała, aż mężczyzna wybuchnie głośnym śmiechem i powie, że to tylko głupi dowcip. Jednak on wciąż patrzył na nią z niewzruszonym wyrazem twarzy.<br />
- Dobrze się czujesz? - zapytał po dłuższej chwili milczenia.<br />
- To jakiś żart prawda? Przecież ja... Merlinie! Nie dam rady! - wstała spanikowana i zaczęła krążyć po pokoju, jak zawsze w takich beznadziejnych momentach.<br />
- Nie mówiłem, że to będzie łatwa robota. Musimy kontrolować każdy ruch przeciwnika. Wielu wyznawców Sama-Wiesz-Kogo kręci się w zamku, w tym Draco Malfoy. Jesteśmy prawie pewni, że podobnie jak w poprzednim roku powierzono mu ważne zadanie. Niestety jest poza naszym zasięgiem, przez grasujących w pobliżu dementorów. Tak więc nikt oprócz ciebie nie da rady go obserwować.<br />
- Wiem, ale... Nienawidzimy się! Myśli pan, że się nie zorientuje? Jak mam go śledzić i być niepostrzeżoną? To niewykonalne.<br />
- Wszystko dokładnie przemyśleliśmy. Nie możemy pozwolić, byś narażała dla nas swoje życie. Ale na szczęście istnieje coś takiego jak kamuflaż, panno Granger.<br />
- Czyli mam się za kogoś podawać jak Bartemiusz Crouch Junior? - Nie kryła swojego oburzenia. Kilka lat temu pewien Śmierciożerca na rozkaz Czarnego Pana więził świętej pamięci Alastora Moody'ego, podszywając się pod niego dla własnych celów. Nie posunie się do czegoś tak egoistycznego, nawet dla dobra swojego i Zakonu.<br />
- Wtedy to łączyłoby się z pozbyciem drugiej osoby, co byłoby przestępstwem. Po prostu zmienimy ci trochę wygląd i osobowość, by nikt cię nie rozpoznał.<br />
- I nikt się nie zdziwi, że nagle pojawia się jakaś nowa uczennica? - Zapytała, nadal nieprzekonana.<br />
- Moi ludzie rzucili urok na Hogwart i podłożyli twoje podrobione dokumenty. Wszyscy na terenie szkoły będą mieli fałszywie przekonanie, że cię znają, choć nigdy z tobą nie rozmawiali. Pomyślałem, że to najrozsądniejsze wyjście. Za miesiąc staniesz się Rose Smart, Gryfonką o czystym statusie krwi.<br />
- Przecież to oszustwo!<br />
- Panno Granger, czym jest uczciwość w dzisiejszych czasach?<br />
Brutalna prawda wypowiedzianych słów przygniotła jej wnętrzności tak, że przez chwilę nie mogła oddychać. Od teraz nie istniało coś takiego jak szczerość, dobroć i sprawiedliwość. Przez ciągły strach ludzie zrobili się dwulicowi i zakłamani, byle tylko ochronić siebie i bliskich. Nie mogła mieć o to do nikogo pretensji. Ale czy powinna ich naśladować i odebrać także sobie wartości definiujące człowieczeństwo?<br />
- Kto będzie o tym wiedział?<br />
- Wszyscy godni zaufania, czyli Zakon Feniksa oraz panna Weasley, która zobowiązała się pomóc. Nikomu innemu nie wolno ci o niczym powiedzieć.<br />
- W takim razie zgadzam się - odparła zrezygnowanym, lecz stanowczym głosem.<br />
- Musimy wykorzystać miesiąc, który nam pozostał na krótkie szkolenie. Pamiętaj, że to bardzo ważne, żebyśmy zdobyli informacje na temat Malfoya. Jak ważne, dowiemy się gdy je dostarczysz. Życzę ci powodzenia i miłego dnia - czarnoskóry mężczyzna kiwnął głową na pożegnanie i wyszedł.<br />
- Do widzenia! - krzyknęła za nim, trochę zaskoczona nagłym pożegnaniem. Miała jeszcze tyle pytań! Po chwili przez otwarte drzwi dotarł do niej kuszący zapach smażonych jajek i parzonej kawy, i usłyszała jak jej żołądek domaga się sporej porcji jedzenia. Od nawału wydarzeń zapomniała o jakichkolwiek podstawowych potrzebach. Hermiona szybko ubrała się w czyjś szlafrok leżący obok i poszła do kuchni.<br />
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>- Zrobiłaś to naprawdę doskonale. Jesteś już gotowa - oceniła jej nowy wygląd uśmiechnięta Ginny.<br />
Hermiona nie była przekonana do swojego wizerunku, ale postanowiła zaufać przyjaciółce. Zawsze podchodziła do siebie bardzo krytycznie i prawdopodobnie nigdy nie zadowoliłaby jej ta przemiana. Jednak mimowolnie podeszła do wielkiego lustra i zlustrowała się sceptycznym wzrokiem. Jej kasztanowe, gęste loki zastąpiły błyszczące i pofalowane blond włosy. Miękkie i pachnące opadały kaskadami na blade ramiona. Stała się wyższa i nabrała kształtów, ale nie za bardzo. Twarz też prawie jej się nie zmieniła, ale było w niej coś takiego, co wykluczało jakiekolwiek podobieństwo z panną Granger. Chcąc nie chcąc, musiała ocenić efekt metamorfozy na zadowalający. Bała się jedynie o swoje oczy, których nie dała rady zamienić. Wciąż pozostawały ciepłe, w odcieniu mlecznej czekolady. Ale po co się miała martwić takim drobiazgiem? Powinna być z siebie dumna, tym bardziej, że miała do czynienia z naprawdę zaawansowanymi czarami. Nimfadora Lupin, która specjalizowała się w tego typu rzeczach, pokazała jej podstawy i udzieliła dobrych rad. Cała reszta spoczywała w rękach Gryfonki.<br />
- Może jednak coś powinnam poprawić? - zapytała setny raz przyjaciółkę, która w odpowiedzi tylko przewróciła oczami.<br />
- Hermiono, spisałaś się świetnie! Gwarantuję ci, że nikomu nawet nie przejdzie przez myśl, że to mogłabyś być ty.<br />
- No dobrze - odwróciła wzrok od blondynki w lustrze i wyjęła swoją różdżkę.<br />
- <i>Aspecto Mutatio</i>!* - wypowiedziała zaklęcie i znów stała się sobą. Odetchnęła z ulgą, że najgorsze ma już za sobą. Musiała poświęcić wiele czasu na naukę tak trudnego zaklęcia. Już myślała, że nigdy jej się nie uda, jednak nie poddawała się i jak zwykle dała radę. W końcu nie bez powodu ludzie nazywają ją najmądrzejszą czarownicą w szkole.<br />
- Zdecydowanie wolę cię w normalnej postaci - stwierdziła Ginny i objęła ją ramieniem.<br />
- Uwierz, że ja siebie też.<br />
- Pewnie na początku nie będziesz mogła się przyzwyczaić, ale zobaczysz, że wszystko się ułoży. Pamiętaj, że będę jeszcze ja, Neville i Luna, i możesz na nas liczyć.<br />
- Tak, wiem. Możemy ostatni raz zrobić coś szalonego, zanim pojedziemy do szkoły? - zapytała z nadzieją. Przez ostatnie dni nie miała czasu prawie na nic. Całymi godzinami przechodziła przez krótkie, lecz wyczerpujące szkolenie. Oprócz maskowania uczyła się masy przydatnych, obronnych zaklęć od Remusa Lupina.<br />
- Jasne! Może zagramy z chłopakami w mini quidditcha?<br />
Zgodziła się, choć nie przepadała za tą zabawą. Nigdy nie miała serca do tego sportu i przez swój lęk wysokości czuła także niechęć do miotły. Ale samo spędzanie czasu w gronie przyjaciół wynagradzało wszystko inne. Letnie promienie słońca ogrzewały rozemocjonowane twarze graczy, a delikatny wiatr śmiał się w ich włosach. Mimo, że Hermiona była okropnym zawodnikiem, to dzięki Ginny udało im się wygrać z bliźniakami. Nie przeszkadzały jej nawet liczne upadki z miotły i kiedy oberwała w twarz pociskiem z mułu. Kiedy weszli do kuchni cali w błocie, Molly starała się nie okazywać swojego niezadowolenia i nałożyła im na talerze wspaniałą zapiekankę. Później Fred i George zrobili małe przedstawienie swoich nowych wynalazków. Pomieszczenie wypełniły gromkie brawa i głośne śmiechy domowników. Dzień mógłby zaliczyć się do udanych, gdyby nie wieczorne wieści pana Weasley'a o kolejnych atakach Śmierciożerców. Z dnia na dzień ofiar przybywało, a z każdą wstrząsającą wiadomością atmosfera stawała się bardziej napięta i nie do wytrzymania. Najgorsze było jednak to, że nikt zamieszkujący Norę nie mógł się od niej uwolnić i uciec. Z powodu śmierci Dumbledora i zdrady Snape'a Grimmauld Place 12 przestało być bezpieczne. Dlatego zgromadzenia Zakonu odbywały się właśnie w kuchni państwa Weasley. Bywało, że podczas śniadania ktoś wpadał do pokoju i obwieszczał, że rano do Ministerstwa przywieziono kilkunastu czarodziei na przesłuchanie. Tak jak się spodziewała Voldemort rozpoczął walkę z czarodziejami urodzonymi w mugolskich rodzinach, Niestety mało osób zdawało sobie z tego sprawę, bo Śmierciożercy przejęli kontrolę także nad "Prorokiem Codziennym". Redaktorzy gazety tłumaczyli, że śledztwo ma na celu zrozumieć, w jaki sposób mugolaki poznały tajemnicę magii. Starała się nad tym nie zastanawiać. To wszystko przypomniało Hermionie, co może jej grozić, gdyby ktoś w Hogwarcie odkrył kim jest.<br />
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Po wyczerpującym dniu Hermiona udała się do łazienki pod krótki, chłodny prysznic. Zeskrobała z siebie zaschłe błoto i zmyła zapach wiatru. Z ciężkiego meczu quidditcha pozostało tylko kilka siniaków. Miała nadzieję, że przez najbliższe dni jakoś je zasłoni. Włożyła swoją ulubioną, flanelową koszulę nocną i położyła się do łóżka. Jednak po kilku sekundach uświadomiła sobie, że prawdopodobnie nie zaśnie. Serce dziewczyny zaczęło bić zbyt gwałtownie i miała wrażenie, że od narastającej paniki wybuchnie jej czaszka. Chociaż wiedziała, że ogromnie potrzebuje wypoczynku, to jutrzejszy dzień bardzo ją stresował i w końcu niepokój wygonił ją z łóżka. Prawie nie dotykając podłoża, zakradła się po lekko skrzypiących schodach do ogrodu. Głęboko odetchnęła świeżym, nocnym powietrzem. Spojrzała na pełny księżyc i towarzyszące mu błyszczące gwiazdy. Pod bosymi stopami poczuła jeszcze wilgotną ziemię, ale nie przeszkadzało jej to. Wdrapała się na swój ulubiony, nieopodal rosnący Dąb i rozsiadła się wygodnie na najwyższej gałęzi. Z góry widziała niemal wszystko: leniwie płynącą rzekę, gęsty las i soczyście zielone pagórki. Niemalże pochłaniała wzrokiem ten bajeczny krajobraz, niejako na pożegnanie. Zdawała sobie sprawę, że dzisiejsza noc może być jedną z ostatnich, kiedy nikt nie zechce na nią zapolować. Nie wiadomo czy kiedykolwiek wróci do domu, odczaruje swoich rodziców i porozmawia z Harrym i Ronem...<br />
Po chwili poczuła piasek pod powiekami i zasnęła.<br />
Trzask! Ze snu wybudził ją odgłos łamanych gałęzi. Hermiona wyprostowała się gwałtownie jakby ktoś oblał ją zimną wodą i natychmiast złapała za obolały kark. Jak długo spała? Pięć godzin?<br />
- Tutaj jest! - do jej uszu dotarł znajomy krzyk pani Weasley. Kiedy poszła spać musiał padać deszcz, bo przemokła do suchej nitki. Przeciągnęła się leniwie niczym kotka i spojrzała w dół. Przez podwórko kroczyła ku niej pulchna kobieta w błękitnym szlafroku. Widok przysłaniała gęsta mgła, dlatego nie widziała zapewne czerwonej ze złości twarzy Molly, za co w duchu dziękowała wszystkim bogom. Szkoda, że ulewa nie zatkała jej uszu, bo gdy zeskoczyła z drzewa, pani Weasley zatrzymała się przed nią z groźną miną i syknęła:<br />
- Czy ty masz pojęcie, jak ja się o ciebie martwiłam?!<br />
- Poszłam tylko na chwilę się przewietrzyć. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, naprawdę... - Hermiona poczerwieniała ze wstydu. Objęła się ramionami, próbując ogrzać drżące z zimna ciało. Kobieta również trzęsła się jak osika, ale chyba z innego powodu.<br />
- Puste łóżko! Żadnej kartki! Przecież mogło coś ci się stać. Szukamy cię od godziny... Mogli cię porwać albo zabić!<br />
- Przepraszam - wyjąkała i skuliła się tak, że teraz patrzyła na nią z dołu. Pani Weasley widząc skruchę dziewczyny złagodniała i poklepała ją opiekuńczo po policzku.<br />
- Lepiej idź się wysuszyć i spakować, bo za dwie godziny odjeżdża pociąg. Najlepiej niech kufry będą gotowe jeszcze przed śniadaniem.<br />
- Spakować... racja!<br />
Dziewczyna całkowicie zapomniała, że dziś rozpoczyna się rok szkolny. Zerwała się jak oparzona i pobiegła do swojego pokoju. Wprawdzie kufer stał pełen już od trzech dni, ale chciała sprawdzić, czy przyszykowała wszystkie rzeczy. Musiała użyć zaklęcia zmniejszającego, by całość się zmieściła. Potem wysuszyła dokładnie włosy i przebrała w dokładnie wyprasowane szkolne szaty. Machnęła różdżką szepcząc "<i>Aspecto Mutatio</i>!" i chwilę potem przemieniła się w blond dziewczynę. Położyła rękę na klamce i... jej ręce odmówiły posłuszeństwa. Nie raz odtwarzała i planowała sobie w myślach ten dzień. Mimo to, poczuła jak całe ciało Gryfonki ogarnia panika, a serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Oparła się o drzwi i wzięła kilka głębokich wdechów. Coś otarło się o jej nogę i gdy tym czymś okazał się Krzywołap roześmiała się z ulgą. Na początku wakacji gdzieś uciekł i myślała, że nie wróci. Musiała przyznać, że kocur zrobił jej wspaniałą niespodziankę.<br />
- Nigdy nie pozwalasz o sobie zapomnieć, co kiciu? - porwała w ramiona rudego pupilka i podrapała pieszczotliwie za uchem. Jego obecność sprawiła, że trochę się rozluźniła. Wiedziała jednak, że nie może go wziąć ze sobą, więc Krzywołap znów wylądował na podłodze. Spojrzał na nią z niezadowoleniem, ale po chwili wyszedł przez okno, zostawiając ją samą. Hermiona wzięła głęboki wdech i ruszyła ku wyjściu.<br />
Pani Weasley ze łzami w oczach trzymała dziewczyny w stalowym uścisku<br />
- Mamo, zaraz naprawdę się spóźnimy - wydusiła w końcu jej córka.<br />
- Uważajcie na siebie i niech wam się nic nie stanie! - odparła kobieta i wypuściła je ze swoich ramion. Pomachała do nich ostatni raz i wróciła do samochodu, gdzie czekał na nią mąż. Nie miały do państwa Weasley żalu, że nie chcą odprowadzić ich pod samą stację. Wiedziały, że już sam odjazd dziewczyn był dla nich niezwykle trudny do zniesienia i nie chcieliby na to patrzeć. Dlatego na peron dziewięć i trzy czwarte ruszyły same.<br />
Tuż przy żeliwnym słupku barierki do Gryfonek podeszło dwóch wielkich, postawnych aurorów, którzy od razu wzięli się za sprawdzanie fałszywych dokumentów Hermiony, a potem Ginny i bez słowa poprowadzili je na stację. Wszędzie roiło się od ubranych na czarno czarodziei, którzy pilnowali, by do pociągu nie dostało się żadne dziecko mugolskiego pochodzenia. Zobaczyła, że część zdezorientowanej młodzieży stoi naprzeciwko Ekspresu na coś czekając. Dziewczyna już miała do nich podejść i kazać uciekać, gdy przyjaciółka ścisnęła ją mocno za ramię i przyciągnęła.<br />
- Nie rób tego, bo skończysz jak oni - szepnęła jej ostrzegawczo na ucho. Musiała mocno zagryźć wargę, żeby nie zacząć krzyczeć z bezsilności i wściekłości. Ginny chyba to wyczuła, bo poprowadziła blondynkę z dala od niczego nieświadomych dzieci do inspektora, by zająć ją czymś innym. Wysoki mężczyzna z za długą brodą, również ubrany na czarno, trzymał w ręku listę z prawdopodobnie wypisanymi imionami i statusami krwi.<br />
- Nazwiska - mruknął grubym, nieprzyjemnym głosem.<br />
- Weasley i Smart - odpowiedziały jednym głosem Gryfonki. Na szyi Hermiony pojawiły się kropelki potu, gdy inspektor przekładał kolejne kartki, szukając ze skupieniem usłyszanych przed chwilą informacji.<br />
- Ach tak... proszę wsiadać - powiedział po chwili, nawet nie zaszczycając ich spojrzeniem. Obie odetchnęły z ulgą i wskoczyły do najbliższego wagonu, wciągając za sobą ciężkie bagaże. W porównaniu z poprzednimi latami, pociąg wydawał się pusty i cichy. Uczniowie siedzieli grzecznie w swoich przedziałach nie odzywając się ani słowem. Zauważyła parę starszych Ślizgonów, którzy otoczyli grupę przestraszonych jedenastolatków i zmusili do oddania wszystkich kart czarodziejów. Hermiona wpatrywała się w tą scenę oburzona. Dlaczego nikt nie reaguje? Pokręciła głową z niedowierzaniem i ruszyła w ich kierunku, nie zważając na protesty rudowłosej. Decydując się pomóc dzieciom, sama wpakowywała się w kłopoty. Ale nie potrafiła być dłużej obojętna na krzywdę innych. W końcu nie bez powodu została Gryfonką, prawda? Nagle ktoś pojawił się tuż przed nią i nie mając jakichkolwiek szans na reakcję, zderzyła się z nim. Podniosła głowę, by zobaczyć na kogo wpadła i widok ujrzanego mężczyzny zmroził Hermionie krew w żyłach. Doskonale wiedziała, że prędzej czy później go tu spotka i była przygotowana na jego obecność. Mimo to patrzyła na niego odrętwiała, nie mogąc się ruszyć ani wydobyć z siebie głosu.<br />
<br />
* Aspect (ang.) - wygląd, Mutation (fr.) - przemiana. Zaklęcie wymyślone przeze mnie.</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/18065377585594516814noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1903079302354554534.post-80680693660121288032015-05-31T19:00:00.000+02:002015-06-21T11:20:38.926+02:00Niespodziewany ratunek<div style="text-align: center;">
Hej!</div>
Bardzo się cieszę, że poprzedni rozdział wam się podobał. Jak pewnie zauważyliście, zdecydowałam się zrobić zakładki - tak będzie przejrzyściej. Jeżeli macie pomysły co mogłabym jeszcze dodać, piszcie w komentarzach. Zdecydowanie nie pojawi się zakładka "bohaterowie". Wierzę w waszą wyobraźnię i nie chcę jej w żaden sposób ograniczać. :) Beta jest tymczasowo niedysponowana, ale mam nadzieję, że bez sprawdzania nie jest aż tak źle.<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">★☆★☆★☆</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"><br /></span></div>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Nagle ciszę wypełnił świst i łopot płaszczy. Przed gośćmi pojawiła się spora grupa czarodziei. Każdy był zamaskowany i zakapturzony. Hermiona wyciągnęła różdżkę i wbiegła między przerażonych ludzi, którzy zaczęli biegać, deportując się pospiesznie.<br />
- Ginny! Fred! George! - wołała z rozpaczą, przepychając się przez tłum. Wśród nich znaleźli się członkowie z Zakonu Feniksa wykrzykujący zaklęcia obronne. Co chwilę ktoś na nią wpadał i potrącał. Nie widziała żadnych znajomych twarzy...<br />
Gdy tłum trochę się przerzedził, zobaczyła kilku, zakrytych maskami śmierciożerców. Zaklęcie ochronne rzucone na Norę musiało zostać przerwane, skoro się tu dostali. Wiedziała, że przybyli tu po Harry'ego. Nie mieli pojęcia, że ich przechytrzył i teraz mieszka w prawdopodobnie innej części świata. Gdyby nie obronne zaklęcia, już dawno ktoś dostałby czymś paskudnym. Pewnie ci, którzy nie zdążą uciec, będą przesłuchiwani. Nie może znaleźć się wśród nich. Wszyscy w Norze wiedzieli, że to kiedyś się wydarzy i prędzej czy później zostaną zaatakowani. Postanowili, że wtedy miejscem schronienia będzie dom Nimfadory Tonks. Domyśliła się, że prawdopodobnie Weasley'owie już tam dotarli i na nią czekają. Już miała się deportować, kiedy nad jej głową świsnęło zaklęcie. Gdy się odwróciła, ujrzała mężczyznę w czarnej pelerynie, który z kpiącym uśmieszkiem mierzył w nią długą różdżką. Już otwierał usta, ale nie wiedział z kim ma do czynienia.<br />
- <i>Expelliarmus</i>! - krzyknęła Hermiona i rozbrojony czarodziej odleciał kilka metrów do tyłu, i wpadł na grupę innych śmierciożerców. Brunetka uśmiechnęła się z satysfakcją. Całkiem nieźle sobie radziła. Spoważniała gdy kolejne pociski przeleciały jej obok ucha. Musiała się schować pod jednym ze stołów, by ich uniknąć.<br />
- <i>Petrificus totalus</i>! - machnęła różdżką z ukrycia i napastnik runął na barek, roztrzaskując kieliszki z winem i ognistą whiskey. Wyczołgała się ostrożnie i rozdygotanymi rękoma wyciągnęła z włosów kawałki szkła.<br />
- Pomocy! Błagam, niech mi ktoś pomoże! - usłyszała znajomy głos i poczuła jak strach paraliżuje jej ciało. Zaraz potem adrenalina dodała jej sił i z prędkością geparda pobiegła w stronę, z której dobiegały krzyki. Gdy wybiegła na zewnątrz, zobaczyła w ogrodzie między kwiatami leżącą Ginny. Jej różdżkę trzymał przygniatający ją śmierciożerca. Pochylał się nad nią, unieruchamiając ręce i coś do niej mówił. Po jej policzkach płynęły łzy, ale nie poddawała się. Miotała się i szarpała, choć i tak nie miała szans z wielkim, silnym kolosem. Brunetka zakradła się najciszej jak mogła i ukryła za drzewem, czekając na odpowiedni moment. Gdy dzieliło ją od pary dosłownie kilka centymetrów, usłyszała gruby, nieprzyjemny głos:<br />
- Gadaj gdzie Potter głupia dziewucho, jeśli ci życie miłe! - w odpowiedzi Ginny splunęła mu w twarz. Kiedy wymierzył jej siarczysty policzek, zaskoczyło to Hermionę tak bardzo, że odruchowo wciągnęła powietrze. Wycelowała różdżkę w tył jego głowy.<br />
- <i>Drętwota</i>! - oszołomiony zaklęciem mężczyzna przetoczył się na podłogę obok roztrzęsionej przyjaciółki. Gryfonka pobiegła do niej, podała różdżkę i pomogła wstać. Po jej zielonej sukni właściwie niewiele zostało. Teraz wyglądała jak podarta, ubłocona szmatka trzymająca się na jednym, ocalałym ramiączku.<br />
- Boże, Ginny! Nic ci nie jest? - trzymała ją mocno za ramiona, bojąc się, że blada jak ściana dziewczyna zaraz zemdleje.<br />
- Bywało lepiej. On chciał wiedzieć... Harry... Ale nic mu nie powiedziałam - ledwo oddychała. Złapała się za czerwony policzek, na którym odbiła się wielka dłoń i wybuchła histerycznym płaczem.<br />
- Tak mi przykro - Hermiona przytuliła ją mocno do siebie. Nie chciała jej opuścić, ale przypomniała sobie, że w namiocie grasuje banda niebezpiecznych typów i weselni goście. - Musisz stąd uciekać.<br />
- Nie ma mowy! - spodziewała się takiej odpowiedzi, jednak nie mogła pozwolić, by Ginny poszła walczyć w tym stanie.<br />
- To nie jest miejsce dla ciebie. Przekonałaś się na własnej skórze, że oni są zdolni do wszystkiego...<br />
- A co z tobą? I jak się potem znajdziemy? - w piwnych oczach rudowłosej znów błysnął strach.<br />
- Nie martw się o mnie, jakoś sobie poradzę. Już niedługo będzie po wszystkim - dodała otuchy jej i sobie, bo wcale nie była tego taka pewna.<br />
- Nie daj się im - mało przekonana Ginny przytuliła ją krótko na pożegnanie i deportowała się z hukiem.<br />
Świadomość, że jej przyjaciółka jest bezpieczna i nie musi się o nią martwić sprawiła, że ucisk w żołądku trochę się rozluźnił i odzyskała trzeźwość umysłu. Musi sprawdzić, czy ktoś jeszcze będzie potrzebował pomocy. Rozejrzała się sprawdzając, czy oprócz leżącego obok mężczyzny nie kręci się w pobliżu nikt podejrzany. Namiot, z którego początkowo wydobywały się krzyki, powoli cichł i co chwilę słyszała charakterystyczny dźwięk deportacji. Domyśliła się, że ludzie, którym nie udało się uciec są teraz przesłuchiwani i gdy odpowiadali na pytania o Wybrańca, mogli wrócić do domu. Miała nadzieję, że wśród nich nie znalazł się żaden Weasley. Może powinna się zakraść i się przekonać? Nim się nad tym zastanowiła, ktoś objął ramieniem jej szyję i zaczął dusić. Próbowała wydostać się z uchwytu i z wielkim trudem chwytała powietrze, ale był zbyt silny. Domyśliła się, że to ten Śmierciożerca, którego odurzyła i zupełnie o nim zapomniała. Nic nie widziała przez łzy, które całkowicie rozmyły obraz.<br />
- Masz za swoje, ty mała suko - usłyszała nieprzyjemne charczenie przy uchu. Mocno wbiła paznokcie w jego skórę, ale on jeszcze bardziej zacisnął ramię i lekko uniósł ją w górę. Pomyślała, że to już koniec. Czeka ją głupia i bezsensowna śmierć przez nieuwagę.<br />
Ciekawe co robią teraz jej rodzice?<br />
Zamknęła oczy i powoli pochłaniał ją mrok...<br />
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie, a tak naprawdę trwało kilka sekund. Usłyszała wypowiedzenie nieznanego jej zaklęcia, odgłos uderzenia i przeraźliwy wrzask, a zaraz potem Śmierciożerca puścił Hermionę. Upadła na ziemię jak szmaciana lalka i odruchowo wciągnęła powietrze. Zakaszlała ochryple i złapała się za pulsujące bólem gardło. Nagły dopływ tlenu do płuc przywrócił jej nadzieję na przeżycie. Z wdzięcznością powitała wieczorny podmuch wiatru, który ochłodził jej twarz. Resztkami sił spróbowała zobaczyć co się stało, jednak przed jej oczami tańczyły czarne plamki, przysłaniające cały widok. Modliła się, by to wszystko okazało się tylko złym snem. Jej umysł znów wypełniła ciemność i powoli traciła świadomość.<br />
Niczym piórko, unosiła się na plecach w zimnym oceanie. Spokojny szum fal ukoił jej zmysły, a woda łagodziła bolące miejsca. Nie było żadnego lądu ani innych ludzi - tylko ona i ocean. Widziała białe mewy, które radośnie trzepotały skrzydłami. Bicie serca Hermiony zsynchronizowało się z powolną pracą wody. Poddała się temu wszystkiemu bez oporu. Po długim czasie, a może po sekundzie Hermionie przyszło do głowy, że umarła. Nagle cały krajobraz zniknął, a zamiast niego pojawiła się przerażająca ciemność. Powracający, silny ból rozwiał jej wątpliwości, że nie żyje. W kolejnej chwili mrok przecięła oślepiająca smuga światła. W promieniach słońca ujrzała piękną, męską twarz. Mimo, że oślepiający blask prawie go zasłonił i nie widziała go dokładnie pomyślała, że ktoś tak cudowny musi być aniołem. Nachylał się nad nią i oceniał stan fizyczny. Wyciągnęła ku niemu rękę i delikatnie dotknęła jego policzka, jakby był zrobiony z kruchego szkła.<br />
- Jesteś piękny - wyszeptała z trudem, gdyż męczył ją silny ból, jakby ktoś włożył jej do gardła rozgrzany do czerwoności pręt.<br />
Anioł nie odpowiedział, tylko patrzył na dziewczynę skupiony i szeptał pod nosem coś niezrozumiałego. Chyba ją leczył, bo w uszkodzonym miejscu poczuła mrowienie, a zaraz potem ulgę. Powoli wyostrzały jej się zmysły i dostrzegła, że jego tęczówki są w kolorze stali. Mogłaby wpatrywać się w nie godzinami. Jednak to nie było jej dane, bo anioł chyba czymś wystraszony, naciągnął na głowę czarny kaptur i uciekł.<br />
- Chyba ją znalazłem! - Usłyszała jakiś znajomy, odległy głos. Kolejny przywoływał ją po imieniu.<br />
- Tutaj - wychrypiała. Mimo, że nic nie czuła, nie miała siły się podnieść. Ktoś uniósł Hermionę w powietrze. Nagle wszystko znikło i ucichło, poczuła charakterystyczne szarpnięcie w pępku i chwilę później znalazła się w jakimś pomieszczeniu pełnym ludzi. Brunetka uniosła głowę do góry, by ich rozpoznać.<br />
- profesorze Lupin! - Powitała z ulgą mężczyznę, który ją niósł. Położył dziewczynę na miękkiej kanapie, a wokół niej natychmiast zgromadziła się cała rodzina Weasley'ów. Wreszcie mogła zobaczyć znajome twarze.<br />
- Hermiono! - Rzuciła się ku niej Ginny i zarzuciła jej ręce na szyję. - Tak się baliśmy. Nie powinnam zostawiać cię samej. Już myślałam, że możesz...<br />
- Mówiłam ci, że wszystko będzie dobrze - poklepała ją pocieszająco po plecach.<br />
- Jak się czujesz? - zapytał pan Weasley.<br />
- Teraz już dobrze - uśmiechnęła się na potwierdzenie swoich słów. - Tak mi przykro, pani Weasley. To wesele tyle dla pani znaczyło, a oni tak po prostu je zniszczyli...<br />
- Nie przejmuj się, kochana. Najważniejsze, że wszyscy są cali i zdrowi - uśmiechnęła się do niej smutno i dziewczyna pożałowała, że w ogóle się odezwała.<br />
- Śmierciożercy wyrządzili duże szkody? - dłużej nie mogła wytrzymać uciążliwej niepewności.<br />
- Jeszcze nie wiemy. Lupin i Tonks wrócili do namiotu, by to sprawdzić - ktoś odpowiedział. Nie widziała nic przez rude włosy, które opadły jej na twarz, gdy przyjaciółka ją ściskała. W końcu odsunęła się od brunetki.<br />
- Chcę wiedzieć, kto jeszcze ucierpiał - powiedziała stanowczo i kiedy wszyscy kiwnęli głową, wiedziała, że dotrzymają słowa.<br />
- Sama omal nie zginęłaś, a mimo to martwisz się o innych - w głosie Molly pojawiła się pretensja i jednocześnie rozbawienie.<br />
- Naprawdę nas wystraszyłaś. Już mieliśmy cię szukać, ale Lupin zaoferował swoją pomoc. Czekaliśmy i modliliśmy się, żebyś wróciła cała i zdrowa. Na szczęście tak właśnie było - Ginny opowiadała prawie szeptem, co chwilę ocierając łzy.<br />
- Cała ja - westchnęła Hermiona.<br />
- Właśnie. Cała ty - wszyscy zareagowali słabym uśmiechem i atmosfera trochę się rozluźniła.<br />
- Już dość na dziś! Dajcie jej trochę przestrzeni, potrzebuje teraz odpoczynku! - przepchnęła się przez tłum pani Weasley i podała brunetce kubek herbaty z miodem i cytryną. - Musisz być przemarznięta. Wypij to i się prześpij. Zawołaj mnie jak będziesz czegoś potrzebować - opiekuńczo okryła ją kocem i wyszła ze wszystkimi, zamykając za sobą drzwi.<br />
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Oczywiście nie mogła zasnąć. Gryfonka czuła ogromną wdzięczność wobec pani Weasley, jednak ostatnią rzeczą jakiej potrzebowała była samotność. Automatycznie podskakiwała, słysząc nawet najcichszy dźwięk. Mimo, że nic nie czuła, ujrzała na swojej szyi wielkie, szpetne siniaki. Dzisiejsza noc zdawała się być kolejnym koszmarem i tylko fioletowe odciski palców przypominały jej, że to nieprawda. Leżała, patrząc się w ścianę i rozmyślając o tym, co wydarzyło się dzisiejszej nocy, Zastanawiała się, czy ktoś rzeczywiście mógł ją uratować, czy może to tylko wytwór jej wyobraźni. W końcu otarła się o śmierć i mogła go sobie wymyślić. Musiała się tego dowiedzieć, bo twarz wciąż nawiedzała myśli Hermiony, jakby domagając się jej uwagi. Chciałaby o tym z kimś porozmawiać. Znów pomyślała o Harrym i Ronie i o tym jak dobrze by było mieć ich teraz przy sobie. Nie spodziewała się, że mimo ogromu wiedzy, bez przyjaciół stanie się taka bezsilna i słaba. Nie podobało jej się to, ale zdała sobie sprawę z tego, że to nie siła i mądrość, a najbliżsi czynią z niej niezniszczalną i pewną siebie czarownicę. To dzięki nim znalazła w sobie tyle zalet i atutów. Gdyby nie nikogo nie poznała, prawdopodobnie byłaby jedną z tych strachliwych, szarych myszek. Owszem, bała się wielu rzeczy, jednak walczyła ze swoim lękiem. Niczego tak bardzo nie pragnęła w tej chwili jak podziękować wszystkim, którzy pomogli oszlifować jej charakter. Szczerze wierzyła, że jeszcze będzie miała na to okazję.<br />
Całą noc nawet na chwilę nie zmrużyła oka. Nie miała odwagi spojrzeć na swoje odbicie w małym lusterku obok zegara. Domyślała się, że wyglądała okropnie i nie potrzebowała się w tym utwierdzać. Zamiast tego wpatrywała się w okno naprzeciwko, za którym padał siarczysty deszcz i powtarzała w myślach zaklęcia z Transumatcji. Przerwało jej skrzypienie otwieranych drzwi.<br />
- Wszystko w porządku, Hermiono? - Zapytał Kingsley Shacklebolt, starając się nie patrzeć na szyję dziewczyny. Cóż za głupie pytanie! Przed kilkoma godzinami została zaatakowana przez Śmierciożercę i ledwo uszła z życiem!<br />
- Jest cudownie - jej słowa ociekały sarkazmem, ale nie mogła się powstrzymać.<br />
- Niestety mamy bardzo mało czasu, więc musimy się sprężać. Czeka mnie naprawdę dużo pracy w Zakonie, a ty powinnaś odpoczywać.<br />
- W takim razie proszę mówić.<br />
- Podobno chciałaś wiedzieć, czy jeszcze ktoś ucierpiał. Na szczęście nie ponieśliśmy żadnych strat w ludziach. Zaraz potem gdy tu dotarłaś, Lupin i Tonks wrócili do namiotu i nikogo nie zastali. Śmierciożercy przepytywali gości, ale uciekli gdy się zorientowali, że nie znajdą tam Harry'ego.<br />
- Może tym razem nikomu nic się nie stało, ale to na pewno nie był ostatni raz i ktoś w końcu zapłaci życiem - zadrżała, gdy wyobraziła sobie bezwładne ciała niewinnych ludzi.<br />
- Nie myśl, że nie zdaję sobie z tego sprawy. Jednak nie po to tu przyszedłem.<br />
- A więc dlaczego? - zapytała wdzięczna, że skończą rozmawiać o tych okropnych rzeczach.<br />
- Panna Weasley opowiedziała mi co się stało. Mimo, że nikt cię do tego nie przygotowywał, podczas ataku wykazałaś się odwagą i trzeźwością umysłu godną podziwu. Właśnie dlatego postanowiłem, żebyś dołączyła do Zakonu Feniksa.<br />
- Ja?! - propozycja podziałała na nią jak dopalacz i zerwała się z sofy rozpromieniona.<br />
- Skończyłaś siedemnaście lat i nie znam mądrzejszej czarownicy od ciebie. Nie widzę żadnych przeciwwskazań. Jeżeli ty również nie masz nic przeciwko, od dziś zostaniesz najmłodszym, oficjalnym członkiem Zakonu Feniksa.<br />
Nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Jeszcze kilka dni temu narzekała na swoją bezradność i bezużyteczność. Teraz w końcu nie będzie skazana na bezczynność i zrobi coś pożytecznego! Poza tym, nikt od czasu Dumbledora nie dołączył do tego stowarzyszenia.<br />
- To dla mnie ogromny zaszczyt - odparła zgodnie z prawdą. Starała się nie krzyczeć i nie skakać z radości, co było ogromnym wyczynem.<br />
- Skoro już jesteś jedną z nas, musisz poznać kilka zasad i ściśle tajnych informacji. Poza tym chcę powierzyć ci jedną z najważniejszych misji i tylko ty możesz ją wykonać.<br />
Hermiona trochę się przestraszyła tonu mężczyzny. Podkreślał nim powagę zadania, które miała wykonać. Jednak nie dała tego po sobie poznać i zachowała kamienną twarz. Nieważne, jak trudna będzie misja, za nic z niej nie zrezygnuje. W końcu tego właśnie chciała, prawda? Musi udowodnić innym i samej sobie, że jest godna miana Gryfonki.<br />
Całą siłą woli zmusiła się, by nie zwymiotować na świeżo wypastowane buty pana Shacklebolta, gdy usłyszała co ją czeka.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/18065377585594516814noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-1903079302354554534.post-4907343090465410692015-05-24T16:30:00.001+02:002015-05-28T21:20:09.335+02:00Wesele<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Witam!</span></div>
<div>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">W dzisiejszym rozdziale możecie się spodziewać trochę więcej akcji. Wzięłam sobie Wasze uwagi do serca i mam nadzieję, że dzisiejsza notka wyszła nieco lepiej. Proszę Was o wyrażanie swojej opinii w komentarzach - dla mnie, początkującej autorki to bardzo ważne :)</span></div>
<div>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Bardzo dziękuję mojej nowej, wspaniałej becie Emilce - za to, że wykazała się ogromną cierpliwością do mnie i mojego tekstu.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">★☆★☆★☆</span></div>
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Stał oparty o drzwi z kpiącym uśmieszkiem wypisanym na twarzy. Jego czarne ubranie kontrastowało z jasną cerą i idealnie ułożonymi blond włosami. Wyglądał jak prawdziwy arystokrata i Śmierciożerca. Harry powiedział jej, że został zmuszony do służby Voldemortowi, by chronić rodzinę i siebie. Czasem widziała w nim małego, przerażonego chłopca, który niemo błaga o pomoc. Mimo to, czuła do niego obrzydzenie. On także gardził czarodziejami nieczystej krwi. Od początku ich znajomości traktował ją jak śmiecia z tego powodu. Popatrzyła na niego jakby miała przed sobą cuchnącego trolla.<br />
- Nie twoja sprawa, Malfoy. Żyjemy w wolnym kraju i mogę się ubierać jak chcę.<br />
- Już niedługo, Granger – przywołał na twarz typowy dla siebie cyniczny uśmieszek. Dziewczyna postanowiła nie przejmować się groźbami Ślizgona. Już się przyzwyczaiła do jego złośliwych komentarzy.<br />
- Nie boję się ciebie – przez chwilę nie odezwał się ani słowem, po prostu na nią patrzył z zainteresowaniem i skupieniem, jakby miał do czynienia ze skomplikowanym zadaniem z numerologii. Bez trudu wytrzymała spojrzenie blondyna. A przynajmniej miała nadzieję, że tak to wyglądało.<br />
- Może powinnaś zacząć - nie zważając na minę Madame Malkin, rozsiadł się wygodnie w fotelu. Wyraźnie dał wszystkim do zrozumienia, że świetnie się bawi.<br />
- Jesteś bezczelny! Dziwię się, że wybrałeś się tu sam i jeszcze nie poleciałeś do tatusia na skargę - nie wiedziała dlaczego to powiedziała. Zdawała sobie sprawę, że z takimi jak on nie warto zaczynać, ale co z tego? Przeżywała naprawdę trudny okres w swoim życiu i ta głupia fretka nie będzie jej bezkarnie obrażać i poniżać.<br />
- Bardzo zabawne - sądząc po jego minie, wcale tak nie uważał. - Powinnaś się cieszyć, że nie przyszedł nikt oprócz mnie. Musimy pogadać.<br />
- Musimy? - w jej głosie pojawił się chłód. - O czym?<br />
- Chcę wiedzieć gdzie zgubiłaś Bliznowatego i Wieprzleja. Czyżby święta trójca się rozpadła?<br />
W oczach Hermiony błysnęła uraza. Trafił w czuły punkt. Rozwścieczona poszła do przebieralni, przebrać się w swoje ubrania. Co za kretyn! Myśli sobie, że może tu tak przychodzić i wypytywać o jej prywatne sprawy? Za kogo on się uważa? Przecież Hermiona nie jest idiotką. Wiedziała, że Draco to prawdopodobnie jeden ze szpiegów Voldemorta i musi uważać. Najlepiej będzie, jak ucieknie zanim powie coś istotnego. Gdy wróciła, Malfoy patrzył na nią wyczekująco.<br />
- Czekam na odpowiedź.<br />
- Naucz się nie wtrącać nosa w nie swoje sprawy - odpyskowała. - Naprawdę nie rozumiem czemu marnujesz czas na rozmowę ze mną.<br />
- To chyba nie tajemnica, prawda? Nie pytam co masz pod spódnicą, tylko o twoich kolegów - jego stalowe tęczówki zdawały się przewiercać ją na wylot. Udawało jej się zachować obojętny wyraz twarzy, ale zdawała sobie sprawę, że na jej policzkach płoną rumieńce.<br />
- Nie myśl, że nie wiem o co ci chodzi, Malfoy. Naprawdę myślisz, że wydam przyjaciół? To śmieszne. Zakończmy tą żałosną konwersację, bo niczego nie wniesie. Żegnam.<br />
Uniosła głowę z wyższością, minęła chłopaka, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem i zwróciła się do Madame Malkin.<br />
- Ta suknia jest piękna. Kupuję ją – wyjęła gotówkę, chwyciła zapakowane zakupy i z szybko bijącym sercem wybiegła ze sklepu. Wtopiła się w tłum i odetchnęła z ulgą. Chyba jej się udało! Nie spanikowała, zachowała rozsądek i nie dała po sobie poznać, że się przestraszyła. Gdy oddalała się od butiku, usłyszała jeszcze głos Ślizgona "Jeszcze się spotkamy, Granger". Starała się nie spojrzeć za siebie.<br />
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Pierwszego sierpnia o siódmej, donośny głos pani Weasley wyrwał Hermionę z głębokiego snu. Była tak zaspana, że wstała dopiero wtedy, gdy Ginny rozsunęła ciężkie zasłony, wpuszczając oślepiające słońce do jeszcze przed chwilą ciemnego pomieszczenia i porządnie trzepnęła ją głowę.<br />
- O co chodzi? - zapytała ziewając brunetka i przeciągnęła się rozkosznie.<br />
- Nie pamiętasz, że dziś święto mojego brata i jego jakże uroczej narzeczonej? Pewnie za jakieś dziesięć sekund wpadnie tu moja mama - na potwierdzenie jej słów, drzwi otworzyły się z hukiem. Rudowłosa przewróciła znacząco oczami.<br />
- Koniec wypoczynku kochane. Dziś musimy porządnie wziąć się do roboty! - Molly, wyraźnie podniecona dzisiejszą ceremonią ślubu swojego syna, stała z różdżką w jednej ręce, a z mopem w drugiej.<br />
- Niech Flegma sprząta. To jej ślub, a nie nasz - warknęła Ginny, zakładając ręce na piersi jak małe, obrażone dziecko.<br />
- Ginny... - zaczęła Hermiona, nie chcąc dopuścić do kłótni kobiet. Jeszcze tylko tego brakowało.<br />
- Może ja wcale nie mam ochoty na zabawę? Spójrzmy prawdzie w oczy. Nie mamy pewności, że dożyjemy do następnego roku!<br />
- Nawet tak nie mów! Mamy ciężkie czasy i właśnie dlatego o takie rodzinne uroczystości powinno się dbać jeszcze bardziej niż zwykle. Nie wiemy co przyniesie następny dzień. Mimo, że nie będzie z nami Rona i Harrego... i mój Percy, och! - Pani Weasley schowała twarz w dłoniach i opadła na łóżko córki. Tego się po niej nie spodziewały. Patrzyły na nią w milczeniu, nie wiedząc co zrobić. Pierwsza odezwała się młodsza Gryfonka.<br />
- Mamo, przepraszam. Nie wiedziałam, że ten ślub jest dla ciebie taki ważny. Posprzątamy i wszystko będzie idealne, zobaczysz - rudowłosa, której twarz zrobiła się czerwona z poczucia winy, objęła matkę ramieniem.<br />
- Dokładnie. Nawet bez niektórych osób wszystko wypadnie fantastycznie - włączyła się do pocieszania Hermiona, która również przejęła się nagłym wybuchem pani Weasley.<br />
- Tak, tak... już dobrze. Czekam na was na dole i macie być za piętnaście minut! - Kobieta wstała, ocierając szybko łzy i wyszła, zamykając za sobą drzwi.<br />
Dziewczyny wymieniły ze sobą porozumiewawcze spojrzenia. Dobrze wiedziały, że Molly ma rację. Nawet tu, w domu nie mogli czuć się nietykalni. W każdej chwili mogli być obserwowani, zostać aresztowani lub jeszcze gorzej. Strach o siebie i bliskich zaczął stawać się dla wszystkich codziennością. Od kiedy było wiadomo, że Śmierciożercy kręcili się też w Ministerstwie Magii, pani Weasley podczas nieobecności męża wciąż nerwowo zerkała na zegar. Każdy wiedział, że zaczęła się wojna, choć jeszcze nikt nie powiedział tego na głos. Mimo tego, próbowali prowadzić życie jak zwykle, bo wciąż pozostawała im nadzieja. A był nią Harry. Musieli cieszyć się każdą chwilą i brać życie garściami, póki mieli na to czas.<br />
Mężczyźni wykonali najcięższą robotę i rozłożyli wielki namiot. Wszystko właściwie stało na swoim miejscu. Pozostawało tylko wszystko porządnie wyczyścić i zadowolić oko panny młodej i pani Weasley. Gdy wreszcie przygotowywania dobiegły końca, Hermiona zmęczona ciężką pracą poszła do łazienki i wzięła zimny, orzeźwiający prysznic. Sięgnęła po najdroższe, luksusowe płyny do ciała i włosów. Pozwalała sobie na ich użycie tylko na wyjątkowe okazje. Już po chwili całą łazienkę wypełnił słodki zapach konwalii, róż i grapefruita, a jej skóra zrobiła się niezwykle gładka i pachnąca. Włożyła na siebie nową suknię i dopasowane buty na wysokim obcasie. Ozdobiła twarz delikatnym, prawie niewidocznym makijażem, a włosy upięła w ładny koczek. Kiedy oceniła swój wygląd na zadowalający, poszła w stronę namiotu, w którym miał się odbyć za chwilę ślub.<br />
<br />
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Nie spodziewała się, że pojawi się tyle osób. Już przy wejściu wyczuwało się atmosferę nerwowego oczekiwania. Po chwili zaczarowane instrumenty zagrały tradycyjny marsz weselny. Dziewczyna była pewna, że żaden człowiek nie zdołałby odtworzyć tej niezwykłej, niepowtarzalnej melodii. Podczas ceremonii co chwilę słyszała szlochy, nerwowe śmiechy i westchnienia. Gdy już Bill i Fleur, która (jeśli to w ogóle możliwe) wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle zostali złączeni ze sobą na całe życie, otoczenie przybrało inny wygląd. Opatulone satyną krzesła, na których siedzieli goście zmieniły się w stoły, na których pojawiły się pyszne przekąski i egzotyczne dania. Wszystko w kolorach bieli i złota pasowało do sukni panny młodej. Nawet członkowie kapeli ubrali się w piękne, złote surduty. Kiedy zaczęli grać, na błyszczący parkiet wyszli Bill i Fleur, a potem ich rodzice. Brunetka z uśmiechem przyglądała się tańczącym gościom, popijając kremowe piwo.<br />
- Hermiono wyglądasz prześlicznie. Nie poznałam cię! - zaczepiła ją Ginny. Była ubrana w długą, zieloną suknię, która idealnie komponowała się z jej rudymi włosami i jasną cerą. Wyglądała niezwykle kobieco i jak nie z tej ziemi. Po jej roześmianej twarzy dziewczyna wywnioskowała, że również dobrze się bawi.<br />
- Zawsze ten ton zaskoczenia - odparła z przekąsem, ale się uśmiechnęła.<br />
- Moim zdaniem zawsze wyglądasz czudownie! - Usłyszała znajomy głos za sobą. Gdy się obróciła, ujrzała ciemnowłosego młodzieńca z zakrzywionym nosem i gęstymi brwiami.<br />
- Wiktor! - krzyknęła zaskoczona. - Nie wiedziałam, że będziesz. Co u ciebie słychać?<br />
- Nicz ciekawego. Hermijonino, może zatańczymy? - Ginny zerknęła na nią porozumiewawczo, by się zgodziła. Wyciągnął do niej dłoń. Trochę ją zatkało, ale z wdzięcznym rumieńcem podała mu rękę i już po chwili tańczyli wśród innych.<br />
Naprawdę nie pamiętała kiedy tak dobrze się bawiła. Nie potrafiła zmyć uśmiechu ze swojej twarzy. Wszystkie złe zmartwienia poszły w niepamięć, liczył się tylko ten wieczór. Tańczyła z jeszcze kilkoma gośćmi, jednak za każdym razem ostatecznie trafiała w objęcia Kruma. Rozmawiała z nim jakby znali się od zawsze. Przez chwilę wydawało jej się, że jakimś dziwnym sposobem wróciła do czwartej klasy. Nie wiedziała ile już trwa impreza, bo całkowicie straciła poczucie czasu.<br />
- A teraz coś dla par - odezwał się wokalista zespołu i po chwili do ich uszu dotarła piękna ballada. Wolno kołysała się w ramionach partnera. Pomyślała, że ten wieczór może zaliczyć do najlepszych w ostatnim czasie. Oczywiście ktoś musiał go zepsuć. Gdy ktoś odciągnął ją od Wiktora, zajmując jego miejsce, dobry Hermiony humor prysł jak bańka mydlana. Tym kimś był nie kto inny jak Draco Malfoy.<br />
- Odbijamy! - krzyknął do czerwonego ze złości Bułgara, a potem zwrócił się do oburzonej dziewczyny. - Cóż za niespodziewane spotkanie, Granger. Muszę przyznać, że po raz pierwszy nie dostałem mdłości na twój widok. A może po prostu przyzwyczaiłem się do twojego szlamu?<br />
- Malfoy! Jak ty tu... Co ty sobie do cholery myślisz?!<br />
- Mnie też miło cię widzieć. Ale darujmy sobie uprzejmości i przejdźmy do rzeczy. Wciąż czekam na odpowiedź. Gdzie jest Harry Potter? - w wyrazie jego twarzy widziała powagę i zdała sobie sprawę, że nie odpuści. Chciała jakoś wydobyć się z jego mocnego uścisku, ale zbyt mocno trzymał ją w talii i boleśnie złapał za rękę. Nie dała po sobie poznać, że się boi i hardo patrzyła mu w oczy.<br />
- A ja kolejny raz odpowiadam: choćbyś chciał mnie zabić i tak nie wydam mojego przyjaciela. Zrozumiałeś?<br />
- Urocze. Ale chyba nie znasz powagi sytuacji. Masz szczęście, że jestem taki wspaniałomyślny, bo w odróżnieniu do innych sługów Czarnego Pana daje wybór. Więc albo grzecznie odpowiesz, albo za chwilę ten namiot zmieni się w kupkę popiołu - spojrzał na nią wyzywająco.<br />
Czuła, że trzyma ją w garści i nie ma drogi ucieczki. Rozpaczliwie rozglądała się, szukając pomocy, jednak nikt nie zwracał na nich uwagi. W końcu nie wyglądali podejrzanie, tylko tańczyli. Naprawdę sprytnie to wszystko obmyślał.<br />
- Jak się tu dostałeś? Nikt cię nie zapraszał - spróbowała odwrócić jego uwagę.<br />
- Myślisz, że tak trudno wejść niezauważonym na czyjeś wesele? - prychnął.<br />
- Przecież wiem, że nie chcesz zabijać. Więc właściwie po co to robisz? Jeszcze masz szansę się wycofać.<br />
- Dobre rady zachowaj dla kogoś innego. Wydaje ci się, że wiesz o mnie wszystko. Uwierz, nie wiesz absolutnie nic. Twój czas mija, Granger.<br />
Tego już za wiele. Kim on właściwie jest, żeby nią manipulować? Strach zamienił się w złość.<br />
- Uważasz, że twoje groźby robią na mnie wrażenie? Jesteś tylko nic nie wartym pionkiem w wielkiej grze tak samo jak ja. Nie zamierzam ocalić siebie kosztem Harry'ego - Malfoy robił się coraz bardziej niecierpliwy.<br />
- Ta twoja gryfońska lojalność jest godna pożałowania. Jesteście ślepo zapatrzeni w kogoś, kto uciekł. Zostawił na pastwę losu ludzi, którzy bez zastanowienia oddadzą za niego życie. Jak na mój gust to zwykłe tchórzostwo, ale co ja tam wiem.<br />
Zabolało. Czy inni naprawdę tak spostrzegali przyjaciół Wybrańca? Uważali ich za bandę żałosnych i naiwnych idiotów? Od kiedy poznali słowa przepowiedni, Dumbledore zawsze powtarzał, że tylko Harry może zabić Voldemorta, dlatego muszą go chronić. Nie dało się uniknąć ofiar, jeżeli chcieli przezwyciężyć zło. Wiedzieli to od początku, a Harry'emu wcale nie było łatwo. Czuł się odpowiedzialny za wszystkich, którzy zdecydowali się go bronić. Na pewno żadna śmierć nie była mu obojętna.<br />
- Jedyny tchórz jakiego znam, to ty - odparła. Kiedy zobaczyła grymas złości na jego twarzy, wiedziała, że trafiła w czuły punkt. Jej satysfakcja trwała tylko chwilę, bo zaraz potem zauważyła, że chłopak sięga po swoją różdżkę.<br />
Właściwie nie wiedziała, jak to się stało. Chyba działała pod wpływem adrenaliny. Z całej siły nadepnęła na nogę Malfoya i kiedy on zwijał się z bólu, wykorzystując swoją przewagę czmychnęła szybko przed siebie.<br />
- stój, Granger! - wrzasnął z furią i pobiegł pędem za nią. - Myślisz, że nie mam nic ciekawszego do roboty, niż uganianie się za głupią szlamą?!<br />
Wszyscy obecni z zaciekawieniem oglądali się za ganiającą się parą. Hermiona nie zwalniała, nawet gdy co chwilę wpadała na jakichś ludzi. Płuca paliły ją żywym ogniem, ale nie przejmowała się tym. Kiedy znalazła się na drugim końcu pomieszczenia, zatrzymała się na chwilę dysząc ciężko. Musi jakoś ostrzec gości, nie wzbudzając paniki. Rozejrzała się szybko, szukając odpowiedniej osoby. Myślała, że zgubiła Śmierciożercę i ma czas, ale wtedy wbiegło w nią coś ciężkiego, powalając na podłogę. Kilka najbliżej stojących osób odsunęło się od nich odruchowo. Dziewczyna przez chwilę nie mogła zaczerpnąć powietrza, a przed jej oczami tańczyły ciemne plamki. Czuła różdżkę przyłożoną do piersi. Chyba ktoś musiał rozpoznać blondyna, bo usłyszała przerażone krzyki. To już koniec. Wszyscy zginą przez jej głupotę i próbę ucieczki.<br />
W tym momencie stało się coś niespodziewanego. Wprost na nich spadł jakiś duży, srebrny kształt. Siła uderzenia rozdzieliła od siebie Hermionę i Dracona. Podniosła się, trzymając za obolałą głowę i zwróciła się w stronę dziwnego zjawiska. Patronus, który przybrał kształt lśniącego rysia przemówił donośnym, głębokim głosem Kingsleya Shacklebolta:<br />
- Ministerstwo upadło. Scrimgeour nie żyje. Nadchodzą.<br />
Zdezorientowana spojrzała na blondyna, sądząc, że ma z tym coś wspólnego. Ale on wydawał się równie zaskoczony jak ona. Wszystko jakby działo się w spowolnionym tempie. Przez kilka kolejnych sekund stali nieruchomo, patrząc w miejsce, gdzie jeszcze przed momentem pojawił się srebrny kot. To wszystko wydarzyło się tak nieoczekiwanie, że nikt nie był w stanie tego zrozumieć. Mieli jednak okazję się przekonać, bo za chwilę rozpętało się prawdziwe piekło.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/18065377585594516814noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-1903079302354554534.post-13361141489027078862015-05-17T13:00:00.000+02:002016-01-11T21:18:06.495+01:00U Madame Malkin<div style="margin-bottom: 0.35cm;">
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Witam!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Dziękuję za Wasze pozytywne, bardzo motywujące słowa. </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: 14.6666669845581px; line-height: 16.8666667938232px;">Niesamowicie wpłynęły na moją wyobraźnię i chęć do pisania, która i tak już jest ogromna. I n</span><span style="line-height: 18.3999996185303px;">awet nie wiecie, jak poprawiły mi humor! Nie mogliście sprezentować mi niczego lepszego :)</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Zgodnie z obietnicą wstawiam dla was pierwszy rozdział. Jak to zwykle na początku bywa - nie dzieje się w nim nic nadzwyczajnego. Jednak mam nadzieję, że Wam się spodoba. Zapraszam do czytania i komentowania.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"><span style="line-height: 18.3999996185303px;">★☆★☆★☆</span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"><br></span></div>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Było już kilka minut po północy. Gdyby pani Weasley weszła teraz do pokoju pozabijałaby je na miejscu. Hermiona niespokojnie krążyła po sypialni Ginny. Od kiedy Harry i Ron uciekli z Nory, cały czas się o nich martwiła, mimo wielkiego żalu i pretensji, że nie zabrali jej ze sobą. Nie może ciągle tak stać i nic nie robić, to wbrew jej naturze. W końcu była Gryfonką! Przyjaciele i rodzina zawsze odgrywali ważną rolę w jej życiu i brak któregoś z nich doprowadzał ją do szału. Co teraz robią? Gdzie są? I jak się czują? Tak bardzo chciała się tego dowiedzieć! Tak bardzo chciała być razem z nimi i po prostu pomóc. Przecież bez niej sobie nie poradzą. A tymczasem jakikolwiek kontakt z przyjaciółmi był zabroniony, gdyż wielu śmierciożerców miało dostęp do sowiej poczty i list mógł wpaść w niepowołane ręce. Rodzina Weasley'ów oczywiście też się denerwowała, tyle, że nikt nie dawał tego po sobie poznać, albo nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Ruda przyjaciółka siedziała na skraju łóżka w szlafroku co jakiś czas zerkając na Hermionę, jakby miała do czynienia z bombą, która w każdej chwili może wybuchnąć. Jednak ta wciąż ze skupieniem w oczach chodziła w tą i z powrotem. Chciała, żeby w końcu ktoś wpadł w histerię. Mogłaby wtedy choć na chwilę zapomnieć o plątaninie myśli krążącej w jej głowie i zająć się pocieszaniem. Niepewność była bowiem jedną z niewielu rzeczy, z którą dziewczyna nie potrafiła sobie poradzić, a niestety często wkraczała w jej życie.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Hermiono, chodząc po pokoju niczego nie zmienisz! - Nie wytrzymała Ginny - gdyby coś się stało na pewno byśmy się o tym dowiedziały!</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Skąd ta pewność? Możemy się spodziewać wszystkiego! - odgryzła się Hermiona. Z dnia na dzień atmosfera w Norze stawała się coraz cięższa. Pani Weasley pilnowała, aby każdy miał jakieś zajęcie, żeby nie było czasu na rozmowy i pytania. A to zawsze wróżyło, </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;">że coś się dzieje. Dlatego jedynym sposobem były spotkania w nocy. Ale co im to dawało? Nie mogły jeszcze zostać oficjalnymi członkami Zakonu Feniksa, więc nie wiedziały za dużo. I tu tkwił cały problem.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Harry, Ron!</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Gdzie jesteście?</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Posłuchaj. Słyszałam od Freda i George'a, że w Hogwarcie czeka nas jakaś ważna misja – Przyjaciółka podjęła się kolejnej próby pocieszenia Hermiony.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Naprawdę? Może ma związek z Sam-Wiesz-Kim?</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Tak właśnie myślę, ale nic mi na ten temat więcej nie wiadomo - bąknęła i wzruszyła ramionami.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Musimy się tego dowiedzieć, Ginny! - dziewczyna wydawała się zadowolona może i nic nie znaczącą, ale jednak nową informacją.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Zrobimy to jutro, dobrze? - jęknęła zmęczona.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Jasne – Hermiona zatrzymała się niechętnie i wskoczyła do swojej pościeli.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Po dłuższej chwili ciszy Ginny szepnęła:</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Naprawdę myślisz, że mogło coś im się stać?</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Nawet tak nie myśl - Gryfonka z lekkim zaskoczeniem spojrzała na przygnębioną minę rudowłosej. Wcześniej w ogóle nie pytała o takie rzeczy i wydawała się nie dopuszczać do siebie myśli, że coś poszłoby źle. Sięgnęła ręką do łóżka przyjaciółki i pogłaskała ją pocieszająco po włosach.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Nie martw się. Przecież ich znasz, zawsze jakimś cudem udaje im się unikać śmierci. Myślę, że Zakon zadbał o ich bezpieczeństwo gdziekolwiek są - tak naprawdę próbowała przekonywać samą siebie i ze zdumieniem odkryła, że przecież ma rację. Ile razy znajdowali się w poważnych kłopotach i udało im się od nich uciec bez szwanku? Po co się tak denerwuje? Wciąż tęskniła za przyjaciółmi i wolałaby mieć z nimi jakikolwiek kontakt, a najlepiej im towarzyszyć, ale nie powinna w nich wątpić. Uśmiechnęła się do śpiącej już Ginny i odwróciła się w stronę okna. Widok nieba zawsze ją odprężał. Wyobrażała sobie, że ktoś za kim bardzo tęskni patrzy dokładnie na te same gwiazdy. Tak daleko, a jednocześnie blisko. Po kilku minutach oddała się w objęcia Morfeusza. Już nie pamiętała, kiedy ostatnio tak dobrze spała.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"><br></span>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Kolejne dni mijały dosyć spokojnie. Wszyscy dalej niewiele wiedzieli, jednak postanowili dłużej nie rozmyślać nad nieobecnością Harry'ego i Rona, i czekać na dalsze wydarzenia. Hermiona padła na swoje łóżko, nawet nie zaprzątając sobie głowy przebraniem się w koszulę nocną. Dzisiejsza praca w ogrodzie była naprawdę wyczerpująca. Czasami pani Weasley nie miała litości, jeżeli chodzi o prace domowe. Chwilę później usłyszała tak samo rzucającą się na swój materac Ginny. Widać nie tylko ona miała ciężki dzień. Nim się obejrzała rudowłosa smacznie chrapała pod ciepłą kołdrą. Postanowiła iść w ślady przyjaciółki.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Ze snu wyrwały ją podniecone głosy Freda i George'a:</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Hermiono obudź się! Nie uwierzysz kto siedzi teraz z mamą w kuchni!</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Uspokójcie się - Gryfonka wstała i przeciągnęła się leniwie niczym kotka. Przeczesała włosy palcami i spojrzała na budzik - Rany Boskie, jest wpół do siódmej! Czy to naprawdę nie mogło poczekać?</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Kingsley Shacklebolt nas odwiedził! - Fred nie wytrzymał i wrzasnął, prawdopodobnie budząc wszystkich na piętrze.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Co się tu... dzieje? - Zapytała ledwo przytomna Ginny.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Shacklebolt?! Ale... Kiedy on... - darowała sobie budowę jakiegokolwiek sensownego zdania. Czas na pytania będzie potem. Wiadomość zadziałała na nią jak adrenalina. Dosłownie wyskoczyła z łóżka i pobiegła za bliźniakami na dół. Przywódca Zakonu Feniksa na pewno nie przyjechał na herbatkę i miłą pogawędkę. Musiał mieć do przekazania coś ważnego, na co Hermiona nie zamierzała dłużej czekać. Nikt oprócz Nory i Zakonu nie wiedział o zniknięciu Wybrańca. Jeżeli ktoś mógł mieć na jego temat jakieś informacje, to tylko on.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Zapominając o zasadach dobrego wychowania otworzyła drzwi, prowadzące do kuchni z głośnym hukiem, niczym wystrzał armatni. Kingsley i pani Weasley odruchowo wyjęli różdżki i wycelowali je prosto w pierś dziewczyny.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- To tylko Hermiona - odetchnęła z ulgą Molly i schowała szybko broń do kuchennego fartucha. Gdy się już uspokoiła, popatrzyła groźnie na Gryfonkę - Na gacie Merlina! Mogliśmy ci coś zrobić!</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Bardzo przepraszam - odpowiedziała zarumieniona, spuszczając głowę w dół na znak skruchy.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Myślałem, że uciekłaś z przyjaciółmi - wtrącił się do rozmowy Kingsley.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Och, miałam uciec. Ale chyba stwierdzili, że nie jestem im potrzebna - spojrzała na niego chłodno, dając do zrozumienia, że nie chce o tym rozmawiać.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- A więc co cię tu sprowadza?</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Nie przyjechał pan bez powodu, prawda? Myślałam, że może wie pan gdzie jest Harry... - Hermiona z trudem próbowała ukryć podekscytowanie w głosie i popatrzyła na mężczyznę wyczekująco.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Nawet jeśli, to nie wolno mi o tym rozmawiać. Pamiętaj, że jesteśmy ciągle obserwowani. I właśnie z tego powodu tu jestem. Podejrzewamy, że wśród naszych ludzi w Ministerstwie mogą się ukrywać zdrajcy. Już nikt nie jest bezpieczny. Boimy się, że Sam-Wiesz-Komu wkrótce uda się obalić Rufusa Scrimgeoura - Gryfonka i pani Weasley z przerażenia zapiszczały cicho i zakryły usta dłonią. Ostatnio spotkała się z Ministrem Magii, kiedy przyszedł do Harry'ego w sprawie testamentu profesora Dumbledora. Mimo, że nie wzbudzał w niej sympatii, to wizja, że mogłoby mu się coś stać i najważniejsze miejsce w magicznym świecie zostałoby przejęte przez wroga była zbyt okropna. Gdyby to się stało, czy mieliby jakiekolwiek szanse na zwycięstwo? Nigdy nie wątpiła Harry'ego, ale musiała przyznać, że sytuacja stałaby się co najmniej beznadziejna.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- A teraz pozwól, że omówię kilka spraw na osobności z Molly - wyrwał ją z zamyślenia głos mężczyzny.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Oczywiście. I dziękuję za poświęcenie mi swojego czasu - dawno nie czuła takiego rozczarowania. Spodziewała się dobrych nowin, a tymczasem dowiedziała się tylko, że jest w ogromnym niebezpieczeństwie i nikt nie wie gdzie podziewa się Harry. A ona siedzi tu bezczynnie, zostawiona na pastwę losu. Zadrżała na samą myśl, że Voldemort mógłby zawładnąć światem. Nie miałaby wtedy prawa istnieć. W końcu gardził czarodziejami pochodzenia mugolskiego. Objęła się ramionami i wyjrzała przez okno na zadbany, pielęgnowany przez wszystkich mieszkańców Nory ogródek i oślepiające słońce. Co za ironia losu. Dzień wydawał się piękny, a tak naprawdę był niezwykle ponury i pełen złych wieści.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Wkrótce pan </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;">Shacklebolt opuścił N</span><span style="line-height: 18.3999996185303px;">orę, a zamiast niego pojawiła się znielubiona przez Ginny i Hermionę Fleur Delacour. Niestety im bliżej było do ślubu, tym częściej tu przebywała. Wszyscy posiadający płeć męską dosłownie ślinili się na jej widok. Pani Weasley zaczęła traktować przyszłą synową z sympatią, natomiast dziewczyny o niczym nie marzyły jak porwania Flegmy przez wielkiego, cuchnącego trolla. Miała pobrać się z Billem dzień po urodzinach Harry'ego, czyli pierwszego sierpnia. Przypomniała sobie, że nie będzie miała okazji złożyć przyjacielowi życzeń ani wręczyć prezentu...</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Hermiono opanuj się! Nie możesz wciąż tylko się nad sobą użalać - spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Stres i zmęczenia dały swe znaki w jej wyglądzie. Przypominała cień samej siebie. Zrobiła się jeszcze bledsza i sporo schudła. Przyglądała się sobie jeszcze chwilę i postanowiła wziąć się w garść.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"><br></span>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span>Pr<span style="line-height: 18.3999996185303px;">zez kolejne trzy dni Hermiona, Ginny, Fred i George chcąc umilić sobie czas, całymi godzinami grali w mini quidditcha, pomagali pani Weasley, albo po prostu rozmawiali. Czasami dziewczyna miała wrażenie, że ktoś ich bacznie obserwuje, ale szybko pozbywała się tej myśli. Z całych sił starała się chociaż udawać, że wszystko jest w porządku. Z każdym dniem powrót do Hogwartu był coraz bliżej. Wszyscy bardzo się tego obawiali, gdyż profesor Snape zabił Albusa Dumbledora i zastąpiła go w tym roku Minerwa McGonagall. </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;">Mimo, że nikt nie wątpił, że nauczycielka Transmutacji zapewni obronę uczniów, rodzice młodych czarodziei protestowali. Jednak ostatecznie wszystkie dzieci miały obowiązek wrócić do Hogwartu na rozkaz Ministra Magii. Hermiona wiedziała, że jako najlepsza przyjaciółka Wybrańca i mugolak będzie traktowana gorzej przez niektórych uczniów i prawdopodobnie czekają ją liczne nieprzyjemności. Nie zawaha się wtedy użyć magii we własnej obronie i nie da sobą pomiatać wyznawcom czystej krwi. Postanowiła potraktować ten rok jak każdy inny i jak zwyk</span><span style="line-height: 18.3999996185303px;">le zamówiła wcześniej książki, i w wolnych chwilach czytała podręczniki. Właściwie wszystko co było potrzebne do szkoły już miała, jednak nie odpuściła sobie wypadu na ulicę Pokątną z Ginny, która wyjątkowo wybrała się na zakupy już w lipcu. Mimo milczenia prasy, wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że z dnia na dzień robiło się coraz niebezpieczniej. Dlatego jeżeli ktoś miał coś do załatwienia, realizował to właśnie teraz. Może za kieszonkowe, które uzbierała podczas wakacji kupi sobie coś ładnego? Nie przykładała wielkiej wagi do swojego ubioru, ale czasem chciała poczuć się jak kobieta. I miała taką szansę na jutrzejszy ślub Billa i Fleur. Jednak chciała pójść do sklepu sama. Dlatego kiedy dotarły na miejsce, Hermiona zwróciła się do rudowłosej:</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Idź sama, ja już mam podręczniki.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- A ty gdzie będziesz? - Zapytała podejrzliwym głosem Ginny.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Pokręcę się tu trochę. Może kupię jakąś zabawkę dla Krzywołapka.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Ja bym temu durnemu kocurowi nawet... - nie dokończyła, skutecznie uciszona zabójczym wzrokiem Gryfonki. Od czasu, kiedy Krzywołap wskoczył jej na plecy podczas kąpieli, nienawidziła go prawie tak mocno jak Ron. - To na razie!</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">Dziewczyna poczekała, aż przyjaciółka zniknie w księgarni i pobiega prosto do salonu Madame Malkin.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Dzień dobry cukiereczku! W czym mogę pomóc? - zagadnęła krawcowa.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Szukam sukni wyjściowej... eee... Na ślub przyjaciół - bąknęła niepewnie. Nie minęła minuta, a w jej rękach natychmiast nawarstwiały się najróżniejsze, kolorowe suknie. Zabrała się za przymierzanie. Niestety żadna nie zrobiła na niej większego wrażania. W każdej czuła się albo za wyzywająco, albo za staro lub po prostu wyglądała jak nie ona. Już miała się poddać i wyjść ze sklepu, kiedy włożyła ostatnią z nich. Krótka, zwiewna kreacja idealnie dopasowała się do jej figury, uwydatniając odpowiednie atuty dziewczyny. Dodatkowo delikatny kolor bzu podkreślał jasną karnację. Nie była pewna co do sporego dekoltu w kształcie serca, jednak cała reszta ją zauroczyła.</span><br>
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">- Czy mnie oczy nie mylą? Granger, wieczna dziewica odsłoniła więcej niż szyję! Czy nie jesteś może pod wpływem Imperiusa? - Usłyszała znajomy, kpiący głos. Rozpoznałaby go wszędzie. Poczuła jak złość wypełnia ją po same czubki palców. Odkąd nazwał ją szlamą stali się odwiecznymi wrogami. Prawdopodobnie żadna siła wszechświata nie sprawiłaby, że zaczęłaby go choć tolerować. Nie wiedziała, kogo bardziej nienawidziła właśnie od niego.</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/18065377585594516814noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-1903079302354554534.post-19309051895039955022015-05-10T15:00:00.000+02:002015-05-17T22:10:18.516+02:00Prolog<div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0.35cm;">
<div style="margin-bottom: 0.35cm; text-align: left;">
<div style="line-height: 115%; text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">Witam!</span></div>
<div style="line-height: 115%;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">Po długiej i męczącej pracy w wolontariacie podczas maratonu, przychodzę do Was z nową notką! Prolog może i krótki, ale (możecie wierzyć lub nie) włożyłam w niego naprawdę dużo pracy, bym potem nie miała do siebie żalu. Chciałam go sobie sprezentować na szesnaste urodziny, ale tak się składa, że wypadają dopiero jutro. Cóż... mówi się trudno i żyje się dalej :D</span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 14.6666669845581px; line-height: 16.8666667938232px;">Bez dalszych zbędnych słów: zapraszam do czytania!</span></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;">★☆★☆★☆</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"><br /></span></div>
<div style="line-height: 115%;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">Siedzia</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">ła
na wieży astronomicznej i wpatrywała się z zainteresowaniem w
gwiazdy. Kiedy była dzieckiem, jej mama p</span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">owtarzała, że w gwiazdach
kryje się nasza przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, a
gdy spadają, dają nam szansę na jedno życzenie, które może wszystko odmienić. Nie wiedziała ile tu jest - kilka minut lub całą noc, nieważne. Chłodny wiatr muskał przyjemnie jej twarz i
unosił długie, kasztanowe włosy. Mimo, że miała na sobie tylko
koszulę nocną, nie odczuwała zimna. A nawet jeśli, to mróz już
nie stanowił dla niej żadnej przeszkody. Spędzanie tu nocy stało
się dla niej rutyną. Czuła się w tym miejscu po prostu najbezpieczniej. Wiedziała,
że za chodzenie po zamku podczas ciszy nocnej może zostać surowo
ukarana. A gdyby ktoś ją rozpoznał groziłaby jej nawet śmierć. Ale czy to miało teraz jakiekolwiek znaczenie? Przez całe
życie była wzorową uczennicą, dobrą córką i lojalną
przyjaciółką. Zawsze przestrzegała wszystkich zasad, starała się
być najlepsza. I co jej to dało? Została zdradzona przez
najbliższych jej ludzi. Od najmłodszych lat wszystko robili razem.
Nie mieli przed sobą żadnych sekretów. Wydawało się, że będą
nierozłączni już do końca. Cóż za naiwność! Teraz siedzi tu sama,
oszukana, zdana tylko na siebie. Podczas gdy oni rozmyślali jak się
jej pozbyć i ruszyć na misję tylko we dwóch, ona wymazała
własnym rodzicom pamięć, tym samym tracąc dach nad głową.
Jeszcze przed weselem Billa i Fleur uciekli z Nory zostawiając po
sobie tylko nędzny kawałek papieru z pustymi słowami: "Zaopiekuj
się Ginny. Wybacz, to dla twojego dobra. Nie szukaj nas".
Musiała przeczytać kilka razy, by zrozumieć, co właściwie się
stało. Walczyła z płaczem przez następny dzień, później tydzień i
miesiąc. Kolejne wydarzenia dobijały ją jeszcze bardziej, ale
przez cały czas powtarzała w duchu "Jestem odważną, mądrą
dziewczyną i nie potrzebuję nikogo". Choć wiedziała, że to
nieprawda, wmawiała to sobie codziennie dla własnego dobra niczym
małemu, naiwnemu dziecku. Starała się nie zmienić w nikogo innego
i być ciągle tą samą odważną Gryfonką. Jednak czasem to nie było takie proste. Miała wtedy ochotę uciec i schować pod
ziemią, lub po prostu porozmawiać z Harrym i Ronem jak to zawsze
miała w zwyczaju. Ale na nich już nie mogła liczyć. Musiała nauczyć
się walczyć z ponurymi dniami sama...</span></div>
<div style="line-height: 115%;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">Gdy
zauważyła spadającą gwiazdę szybko zamknęła oczy i poprosiła w myślach o anioła stróża, który pomoże jej przetrwać nadchodzącą wojnę
i okrutną samotność. Przez chwilę znów heroicznie walczyła z
napływającymi łzami, ale tym razem nie dała rady. Zwinęła się
w kłębek i przyciskając twarz do kolan, zaczęła żałośnie łkać.
Opłakiwała wszystkie dni, które odbierały jej szczęście i
siłę. Postanowiła ten jeden raz dać całkowity upust swoim
emocjom. Kiedy chciała się już uspokoić,
zaczęła cichutko śpiewać kołysankę, którą jako mała dziewczynka zawsze słuchała przed snem:</span></div>
</div>
<div align="CENTER" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: 11pt;">Pod
pierzyną czarnej nocy<br />w blasku srebrnych gwiazd,<br />gwiżdże
swoje kołysanki<br />rozśpiewany wiatr.</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0.35cm;">
<div style="line-height: 115%;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 11pt;">Księżyc
wplata w warkoczyki<br />kolorowe sny,<br />śpij laleczko moja mała,</span><span style="font-size: 11pt;"><br />śpij
córeczko, śpij.</span><span style="font-size: 8pt;"><br /></span></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif; font-size: 11pt; line-height: 115%; text-align: left;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="line-height: 18.3999996185303px;"> </span><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 14.6666669845581px; line-height: 16.8666667938232px;">Nie wiedziała, że od dłuższego czasu obserwuje ją dobrze zamaskowany mężczyzna. Nie wiedziała też, że od tego dnia towarzyszył jej podczas kolejnych nocy. Śledził każdy jej ruch i gdy wpatrywała się w niebo wsłuchiwał się w nuconą przez dziewczynę melodię.</span></span></div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/18065377585594516814noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-1903079302354554534.post-19085784985656498822015-05-03T18:30:00.000+02:002016-01-09T21:54:06.532+01:00Wstęp<div style="margin-bottom: 0.35cm; text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
<div style="line-height: 115%; text-align: center;">
<span style="font-size: 11pt;">Początki bywają trudne...</span></div>
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;">Witam
Was na moim nowym blogu :) Na samym początku chciałabym wyprowadzić
z błędu osoby, które myślą, że to kolejna, niczym nie
wyróżniająca się, słodka historia Dramione. Możecie spodziewać
się tu dużej ilości magii, intryg, przygód no i oczywiście
zakazanej miłości. Akcja rozpoczyna się w tym samym czasie co
7 część Harrego Pottera, czyli kiedy Hogwart został przejęty
przez śmierciożerców, a Voldemort próbował przejąć władzę nad magicznym światem. Postanowiłam, że przedstawię Wam moją, nieco inną wersję. Kilka podstawowych informacji:</span></div>
</div>
<ul>
<li><div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Na
razie mam w planach napisać 30 rozdziałów (Oprócz prologu i
epilogu). Być może w międzyczasie zdecyduję się na więcej.</span></div>
</li>
<li><div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;">Obiecałam
sobie, że napiszę bloga od początku do końca i nie zrezygnuję z
niego, nawet jeśli będzie go czytać tylko jedna osoba.</span></div>
</li>
<li><div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Rozdziały zwykle będą się pojawiać co tydzień w każdą niedzielę. Może się zdarzyć, że przerwa potrwa trochę dłużej. Niestety
jestem tylko człowiekiem i wszystko zależy od mojego
samopoczucia, weny i prywatnych spraw.</span></div>
</li>
<li><div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Wszystkie
komentarze pozytywne jak i negatywne (mam tu na myśli konstruktywną
krytykę) są mile widziane. To dla mnie bardzo ważne, tym
bardziej, że to moje pierwsze opowiadanie i dopiero zaczynam przygodę z blogowaniem.</span></div>
</li>
<li><div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Postaram
się trzymać kanonu, jednakże nie zdziwcie się drobnymi zmianami, (nie licząc parringu Dramione) które najpewniej wprowadzę.</span></div>
</li>
<li><span style="font-size: 11pt;">Uprzedzam, że na potrzeby mojej historii wykorzystuję i modyfikuję niektóre fragmenty z książki J.K. Rowling "Harry Potter i Insygnia Śmierci".</span></li>
<li><div style="line-height: 115%; margin-bottom: 0.35cm;">
<span style="font-size: 11pt;">Jeżeli
zapomniałam o czymś istotnym albo po prostu coś Was jeszcze
interesuje, śmiało pytajcie w komentarzach</span><span style="font-size: 11pt;"> lub piszcie
bezpośrednio do mnie (avis.blog99@gmail.com). Na wszystko postaram się odpowiedzieć.</span></div>
</li>
</ul>
<div style="margin-bottom: 0.35cm;">
<div style="line-height: 115%;">
<span style="font-size: 11pt;">A teraz zapraszam na krótką zapowiedź tej historii:</span></div>
<span style="font-size: 14.6666669845581px; line-height: 115%;">Szczęście jest tylko iluzją. Co jeśli kiedyś nagle zostanie nam odebrane? Odejście bliskich osób, upragnione czy niechciane, przynosi ogromne zmiany. Nie są łatwe i wymagają od nas poświęcenia i zaangażowania, by nie utracić także siebie. Wraz z nadejściem wojny przyjaciele zdradzają Hermionę i uciekają bez pożegnania. Mimo żalu, decyduje się im pomóc i wyrusza na samodzielną misję do ukochanego Hogwartu, nad którym </span><span style="font-size: 14.6666669845581px; line-height: 18.3999996185303px;">Voldemort</span><span style="font-size: 14.6666669845581px; line-height: 115%;"> przejął kontrolę. Strach, ból, samotność. Te wszystkie uczucia towarzyszą jej każdego ponurego, niespokojnego dnia. Wkrótce do zagubionej dziewczyny przez nieuwagę i roztargnienie zakrada się nieproszona miłość. Gdy rozsądek przegrywa z pragnieniem, zatraca się w rozkosznym, zakazanym uczuciu. </span><span style="font-size: 14.6666669845581px; line-height: 16.8666667938232px;">Musi podjąć decyzję: czy walczyć z przeciwnościami losu, czy też poddać się i wycofać? </span><span style="font-size: 14.6666669845581px; line-height: 115%;">Opowieść o magicznych przygodach, okrucieństwie wojny, pierwszej miłości i drugich szansach.</span><br />
<div style="line-height: 115%;">
<span style="font-size: 14.6666669845581px; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div style="line-height: 115%;">
<span style="font-size: 11pt;">Mam
nadzieję, że moje bazgroły przypadną Wam do gustu i zostaniecie tu na dłużej.
Niedługo pojawi się prolog i pierwszy rozdział. Serdecznie zapraszam :)</span></div>
<div style="line-height: 115%;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><br /></span>
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;">Pozdrawiam ♥</span></div>
<div style="line-height: 115%;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;">Serpensortia</span></div>
<div style="line-height: 115%;">
<br /></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/18065377585594516814noreply@blogger.com9