Witam wszystkich czytelników po długiej przerwie! Nie sądziłam, że przez całe wakacje nie uda mi się wstawić żadnego rozdziału, jednak nie przewidziałam, że dostanę zapalenia oskrzeli, a potem zepsuje mi się laptop. Także przepraszam Was za nieobecność. Niedawno zaczął się rok szkolny, dlatego wszystko powinno wrócić do normy. Nie przedłużając, zapraszam na 8 rozdział :)
★☆★☆★☆
Hermiona drżąc na całym ciele, wpatrywała się w nocną szafkę, na której znajdował się list przybity nożem. Ostrze było wbite do połowy swojej długości, przecinając się przez szufladę, w której trzymała czyste pergaminy i pióra. Poświata księżyca, która przedostawała się przez niezasłonięte okna, ukazała na podłodze ledwo widoczne rysy. Oprócz tego wszystko znajdowało się nieruszone na swoim miejscu, zauważyłaby nawet książkę przesuniętą o centymetr. Ścisnęła mocniej różdżkę, rozglądając się niespokojnie po pokoju. Ktokolwiek to zostawił, mógł ciągle tu być. Jednak po kilku minutach krążenia i zaglądania do wszelkich miejsc, w których ktoś mógłby się schować, stwierdziła, że oprócz współlokatorek jest sama. Może to jakiś głupi dowcip? Odrzuciła tą myśl, gdy znowu zerknęła na ostry sztylet i idealnie zaklejoną, śnieżnobiałą kopertę. Ze świszczącym oddechem, na trzęsących się nogach podeszła do szafki.
- Bolate Acendelai - szepnęła i nóż wyskoczył lekko do góry, po czym delikatnie upadł, pozostawiając po sobie dosyć głęboką wyrwę w meblu.
Drżącą ręką otworzyła kopertę, w której znajdowała się dbale złożona kartka. Przez delikatny papier przenikały małe, czerwone litery, które sprawiły, że chciała spalić wiadomość i nigdy jej nie odczytać. Jednak podświadomie wiedziała, że musi pokonać niemoc i resztkami sił przeczytała mrożące krew w żyłach słowa:
Sezon polowania na szlamy rozpoczęty, a Ty nie zdołasz się przede mną ukryć.
Nikt.
Szok przejął nad dziewczyną kontrolę i mimowolny szloch wydał się z jej gardła. Zbyt wiele myśli zaprzątały jej głowę, więc nie potrafiła racjonalnie tego przeanalizować. Wiedziała jedno: ktoś zna jej tożsamość, ktoś wie, że nie pochodzi z rodziny czystokrwistej. A co najgorsze - ktoś pragnie jej śmierci. Powoli ogarniała ją panika i podskakiwała na każdy, nawet najcichszy dźwięk. Ulewa wciąż dudniła o dach i dzwoniła o szyby, a gdy rozległ się potężny grzmot, przeraźliwie wrzasnęła. Lavender i Parvati równocześnie wstały ze swoich łóżek jak oparzone i wpatrywały się w nią wielkimi oczami.
- Rose! Co się stało? - zapytała Lavender z przerażoną miną. Musiała wyglądać na naprawdę wystraszoną, skoro dziewczyny to zauważyły. Hermiona stanęła za szafką, w której widniała jeszcze dziura, oraz schowała kartkę w mocno zaciśniętej pięści. Przecież nie mogła powiedzieć im prawdy, bo również dowiedziałyby się kim jest.
- Nic takiego, po prostu... Boję się burzy - powiedziała cicho, z trudem ukrywając trzęsący się głos.
- Może pójdę po pomoc? - zaoferowała się blondynka, na co gwałtownie pokręciła głową.
- Nie ma się czym martwić, poradzę sobie - uśmiechnęła się do koleżanek na znak, że wszystko w porządku. Miała złudną nadzieję, że to im wystarczy i dadzą sobie spokój, lecz one nakręcały się coraz bardziej.
- Na pewno? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. Szczerze mówiąc, przez to sama trochę się boję i chyba nie zasnę... - Lavender zatrzęsła się teatralnie, po czym zaczęła wachlować ręką twarz.
- Ja raczej też, ale możemy sobie porozmawiać w ramach odstresowania - zaproponowała Parvati.
Chwilę później obie schowały się w łóżku jednej z nich, zasuwając kotarę. Słyszała, jak mruczą coś do siebie, najprawdopodobniej na jej temat, ale nie dbała o to. Zdążyła się przyzwyczaić, że Gryfonki obgadują ludzi, nawet kiedy znajdują się kilka kroków od nich. Naprawiła szafkę zaklęciem i schowała otrzymane rzeczy do szafy, między grubymi swetrami. Dzisiaj nic nie zdziała, tym bardziej, że dochodziła druga w nocy i czekałaby ją surowa kara, gdyby ktoś odkrył, że nie śpi. Jeden szlaban zdecydowanie jej wystarczał i nie potrzebowała kolejnej konfrontacji ze Snape'em. Jutro z samego rana pójdzie porozmawiać o tym z Ginny, tymczasem musi spróbować zasnąć. Pogoda zdążyła już złagodnieć i burza zmieniła się w przyjemną mżawkę. Nie zawracając sobie głowy przebraniem się w piżamę, zawinęła się szczelnie kołdrą i zacisnęła oczy, próbując jak najszybciej znaleźć się w Krainie Morfeusza. Na szczęście po kilku minutach jej się udało i zasnęła.
Promienie słońca, które padały prosto na twarz Hermiony, skutecznie ją przebudziły. Niechętnie wstała, czując, że przydałoby jej się jeszcze kilka godzin snu. Utwierdziła się w tym, gdy zobaczyła w lustrze Rose w wersji zombie. Pocieszyła ją jedynie myśl, że już nie musi się przejmować rozczochranymi włosami, ponieważ te świetnie się układały i znały swoje miejsce. Za kilka minut zaczynało się śniadanie, więc musiała się pospieszyć. Wzięła orzeźwiający prysznic, po czym włożyła na siebie nową szatę. Wyciągnęła tajemniczy liścik i schowała go do zeszytu, by pokazać go Ginny.
Zbiegła po schodach prosto do wielkiej sali i już chwilę później znalazła się w ramionach rudowłosej.
- Boże! Czy coś się stało? - zapytała zaskoczona Ginny, lekko odsuwając ją od siebie, by przyjrzeć się jej twarzy. Gdy ujrzała na niej mieszankę strachu i zdruzgotania, ponownie objęła przyjaciółkę. - Powiedz mi, co ci zrobił ten drań?
- C-co? - Hermiona oderwała się od niej, nie wiedząc kogo ma na myśli.
- Malfoy. Przecież byliście razem na tym szlabanie, więc zgaduję, że to on jest powodem twojego problemu.
- Ach... nie, był dla mnie całkiem miły, oczywiście na swój sposób - uśmiechnęła się z satysfakcją, przypominając sobie jego skruchę. Rozejrzała się i zobaczyła go, jak rozmawia z Teodorem Nottem, popijając czarną kawę. Podobnie do niej, wyglądał na wyczerpanego, ale w krawacie prezentował się naprawdę atrakcyjnie...
Atrakcyjnie, serio? Hermiono, ogarnij się!
- W takim razie przestaję rozumieć, o co tu właściwie chodzi. Możesz mi to wyjaśnić? - poprosiła Ginny, nalewając do dwóch filiżanek owocową herbatę.
Hermiona opowiedziała jej wszystko, nie pomijając żadnego szczegółu, jednocześnie chcąc jak najszybciej dojść do przerażającej wiadomości. Czuła, że wybuchnie, jeśli zaraz się komuś nie zwierzy. Uparcie wpatrywała się w swój napój, kiedy wspomniała o pogodzeniu się z Draconem.
- Czy ty do reszty zwariowałaś? Przecież to Ślizgon! Nie wolno im ufać, knują coś nawet kiedy słodko śpią.
- Nie jestem głupia Ginny. Wiem, że nie gra czysto i będę na niego uważać, ale po prostu musiałam przyjąć jego propozycję. Pamiętaj, że muszę się dowiedzieć co kombinuje i wątpię, żeby cokolwiek mi powiedział, gdybyśmy wciąż skakali sobie do gardeł - wytłumaczyła jej cierpliwie. Najwyraźniej ją przekonała, ponieważ rudowłosa nic nie odpowiedziała, dlatego Hermiona kontynuowała opowieść. Przyjaciółka słuchała jej z uwagą, a po chwili na jej twarz wkradło się czyste przerażenie.
- Jak myślisz, kto mógł to zrobić? - zaczęła, po dłuższej chwili ciszy.
- Nie mam pojęcia, ale do dormitorium nie mogą wejść chłopcy, więc to musiała być jakaś dziewczyna.
- Niekoniecznie - mruknęła po chwili Ginny i podniosła znacząco brwi, zerkając w stronę stołu Ślizgonów.
- Myślisz, że to może być Malfoy? - zmarszczyła czoło zastanawiając się nad tym, czy blondyn mógłby ją przejrzeć. Od początku traktował ją jakoś dziwnie i często jej się podejrzliwie przyglądał, jakby za chwilę miała eksplodować. Z drugiej strony, niezauważalne wtargnięcie do pokoju wspólnego Gryfonu było wręcz niemożliwe. Poza tym cały wieczór spędzili razem, więc musiałby być w dwóch miejscach naraz.
- Nie - stwierdziła po chwili, kręcąc głową. - To niewykonalne, przecież miał ze mną szlaban.
- Mówisz tak, jakbyście z Harry'm i Ronem nigdy nie wśliznęli się do pokoju Ślizgonów - uśmiechnęła się zadziornie i ugryzła kawałek tosta z dżemem. - Zastanów się, niby dlaczego tak się ciebie uczepił? Są na to tylko dwa wyjaśnienia: albo coś podejrzewa, albo mu się spodobałaś.
Hermiona prawie wypluła herbatę, zaskoczona ostatnimi słowami przyjaciółki. Cała czerwona na twarzy, spojrzała na nią spode łba.
- Mam rozumieć, że chce mnie poderwać grożąc śmiercią?
- Może uznał, że kwiaty to zbyt banalny gest byś go zauważyła - zażartowała rudowłosa, chcąc rozluźnić atmosferę. Nie wiedziała, że tymi słowami jeszcze bardziej podjudziła przyjaciółkę, która miała w tej chwili ochotę dokonać na nim okrutnego mordu.
- Nie mam pojęcia w co on ze mną pogrywa, ale mam tego dość - prychnęła niczym rozjuszona kotka i mimowolnie zerknęła w stronę stołu Ślizgonów.
Draco jak gdyby nigdy rozmawiał z Crabbem, Goylem i innymi Ślizgonami, a na jego twarzy gościł, tak dobrze wszystkim znany kpiący uśmieszek. Gdy jakiś uczeń przechodził obok nich, bez żadnego oporu rzucał cicho złośliwe komentarze, by usłyszeli go tylko przyjaciele. W odpowiedzi wybuchali głośnym śmiechem, który przypominał rechot żab.
- Ale mogę się dowiedzieć - dodała z chytrym uśmieszkiem, a w jej oczach pojawiły się tajemnicze iskierki.
- Co ty chcesz... Hej, poczekaj! - zawołała za nią Ginny, ale Hermiona zignorowała jej protesty i wstała gwałtownie, ruszając w stronę Ślizgonów.
Miała dość jego bezczelności i prostactwa, które okazywał na każdym kroku. Nie da mu się zastraszać i zostać obiektem jego kpin. W tej chwili miała gdzieś, że znowu się znienawidzą. Musieli sobie wyjaśnić kilka spraw, a Draco Malfoy będzie się przed nią grubo tłumaczyć, czy tego chce czy nie.
Pewien blondyn siedział w Wielkiej Sali, wpatrując się ze zmęczeniem w swoją kawę i powłóczyście obracając filiżankę w dłoniach. Z dnia na dzień wyglądał i czuł się coraz gorzej, a dziś nie pomogła mu nawet, jak dotąd niezawodna dawka kofeiny. Już niedługo jego ojciec odwiedzi szkołę, by odebrać od niego raport dla Czarnego Pana. Pozycja jego rodziny zależała teraz od niego, a on nie był gotowy kolejny raz wziąć na siebie taką odpowiedzialność. Rok temu dostał zadanie równie trudne, ale wtedy był pewny, że mu się uda. Teraz nie wierzył w swoje umiejętności, ale robił to dla swoich rodziców. A ta mała, złośliwa Gryfonka stanowiła klucz do jego sukcesu. Wczoraj udało mu się z nią pogodzić, ale nie wiedział czy już straciła czujność. W dalszym ciągu musi na nią uważać.
Po chwili przysiedli się do niego najlepsi przyjaciele i Pansy, która od razu znalazła sobie miejsce obok i jak zwykle przykleiła się do jego ramienia.
- Hej stary, coś się stało? Nie wyglądasz najlepiej - zauważył Teodor Nott, przyglądając mu się uważnie.
- I tak lepiej niż wy wszyscy razem wzięci - warknął w odpowiedzi, skutecznie ich uciszając. Zorientowali się, że Draco ma zły humor, więc woleli nie budzić smoka. Zamiast tego spróbowali rozluźnić atmosferę i zaczęli naśmiewać się z innych uczniów. Okazało się, że trafili w dziesiątkę, ponieważ chłopak rozsiadł się na stole i do nich dołączył, rzucając najbardziej ciętymi ripostami.
- Przykro mi, że muszę przerwać waszą kretyńską zabawę, ale mam sprawę do Malfoya - nagle przed nimi pojawiła się Rose Smart. Musiał przyznać, że od samego początku działała mu na nerwy, ale była mu potrzebna, dlatego znosił jej humorki.
- Witaj Smart, mnie też jest miło cię widzieć. Twój wygląd idealnie odwzorowuje urok twoich powitań - uśmiechnął się złośliwie, a jego komentarz spotkał się z kolejną salwą śmiechu.
- Nawzajem Malfoy. Musimy pogadać. Na osobności - dodała szybko, gdy zobaczyła jak najbliższe grono Ślizgonów zamilkło, czekając aż coś powie.
Draco poczuł jak ogarnia go złość. Jak ona śmie mu rozkazywać? Miał ochotę ją wyśmiać, ale zamiast tego zachował spokój i uśmiechnął się sztucznie. Odegra się na niej na swój własny, ślizgoński sposób.
- Jasne - Powiedział ku rozczarowaniu kolegów i z wielką gracją zeskoczył ze stołu, ruszając w stronę wyjścia. Minął zaskoczoną dziewczynę, lekko uderzając o jej ramię w ramach zaczepki. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy zauważył irytację malującą się na twarzy Gryfonki. Widocznie to ona chciała mieć kontrolę, ale w takim razie nie wiedziała z kim zadarła. Słyszał, jak Rose za nim biegnie, próbując go dogonić, jednak on zdążył już schować się za drzwiami i oprzeć się o ścianę. Gdy blondynka pojawiła się tuż przed nim, szukając go wzrokiem, zaszedł ją od tyłu i jedną ręką złapał ją w pasie, a drugą zakrył usta.
Widocznie udało mu się ją przestraszyć, bo dziewczyna zaczęła się szarpać i wyrywać. Jego śmiech zmienił się w głuche warknięcie, kiedy jej noga trafiła w czuły punkt. Automatycznie zrobiło mu się czarno przed oczami, więc ją puścił, zwijając się z bólu. W tej chwili dziękował wszystkim bogom, że nikt tędy nie przechodził i nie widział go w tym stanie.
- Cholera jasna! Nie znasz się na żartach? - wykrztusił z siebie, gdy już zaczął dochodzić do siebie.
- Przestraszyłeś mnie kretynie i to kolejny raz! - krzyknęła z wyrzutem.
- Sama się o to prosisz. Podchodzisz do MOJEGO stołu, rozstawiasz wszystkich po kątach i rządzisz się jak księżniczka. Czego się spodziewałaś?!
Po chwili oboje stracili nad sobą kontrolę i zaczęli na siebie wrzeszczeć.
- Wczoraj włamałeś się do mojego pokoju, przyznaj się!
- A niby po co miałbym to robić?
- Nie udawaj. Zresztą czego mogłam się spodziewać po kimś takim jak ty? To było oczywiste, że się nie przyznasz - powiedziawszy to, obróciła się na pięcie i poszła w drugą stronę.
- Czekaj, do cholery! - zawołał za nią i pociągnął ją za ramię. - Mogłabyś mi wytłumaczyć o co chodzi? Kompletnie nie wiem o czym mówisz.
- Dopadła cię skleroza, a może ktoś rzucił na ciebie zaklęcie zapomnienia? Dziś w nocy ktoś zmasakrował moje rzeczy i zostawił karteczkę z groźbą - popatrzyła mu twardo w oczy, jakby chciała się w nich doszukać czegoś, co zdradziłoby jego winę. Zauważyła jednak, że bardzo go zaskoczyła.
- Pewnie ktoś zrobił ci głupi żart, a ty jak zwykle wzięłaś go na poważnie. Mogę cię tylko zapewnić, że to nie byłem ja, ani żaden inny Ślizgon.
- Skąd ta pewność?
- Pomyśl trochę, chyba jesteś w tym całkiem dobra, prawda? Dowiedziałbym się, gdyby ktoś z mojego domu chciał wykręcić komuś jakiś numer - wytłumaczył, chociaż Rose wciąż wyglądała na nieprzekonaną.
- Nie wiem, czy mam ci wierzyć, ale proszę, nie zbliżaj się do mnie, dopóki ta chora sprawa się nie wyjaśni.
Draco chciał za wszelką cenę przekonać dziewczynę do swojej racji. Gdyby został oskarżony o coś, co rzeczywiście zrobił, zignorowałby to i poczekałby, aż sprawa ucichnie. Jednak zależało mu na relacji z tą Gryfonką, by wykorzystać ją do swojego planu. A teraz został przez nią niesprawiedliwie osądzony i wszystko szlag trafił! Poza tym jego duma właśnie została urażona, dlatego musiał to wyjaśnić, w tej chwili.
- Posłuchaj...
- Przepraszam... - usłyszeli cichy głosik i oboje odwrócili się w stronę jakiejś Puchonki. Kojarzył ją ze szpitala, pomagała pani Pomfrey i zajmowała się nim, gdy miał kontuzję kolana po meczu quidditcha. Najwyraźniej biegła, ponieważ była zdyszana i ledwo mówiła. - To ty jesteś Rose Smart?
- Tak to ona, ale jest zajęta - burknął zirytowany. Czemu właśnie teraz ktoś musiał im przerwać?
- Och zamknij się już, Malfoy. O co chodzi? - zwróciła się do nieznajomej. Wyglądała na przestraszoną i podekscytowaną jednocześnie, co niezwykle go zaintrygowało.
- Ten chłopak, którego niedawno uratowałaś... Obudził się.
- Co z nim? - zapytała Rose, zanim zrobił to Draco.
- Pytał o ciebie. Chciałby się z tobą zobaczyć.
- Rose! Co się stało? - zapytała Lavender z przerażoną miną. Musiała wyglądać na naprawdę wystraszoną, skoro dziewczyny to zauważyły. Hermiona stanęła za szafką, w której widniała jeszcze dziura, oraz schowała kartkę w mocno zaciśniętej pięści. Przecież nie mogła powiedzieć im prawdy, bo również dowiedziałyby się kim jest.
- Nic takiego, po prostu... Boję się burzy - powiedziała cicho, z trudem ukrywając trzęsący się głos.
- Może pójdę po pomoc? - zaoferowała się blondynka, na co gwałtownie pokręciła głową.
- Nie ma się czym martwić, poradzę sobie - uśmiechnęła się do koleżanek na znak, że wszystko w porządku. Miała złudną nadzieję, że to im wystarczy i dadzą sobie spokój, lecz one nakręcały się coraz bardziej.
- Na pewno? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. Szczerze mówiąc, przez to sama trochę się boję i chyba nie zasnę... - Lavender zatrzęsła się teatralnie, po czym zaczęła wachlować ręką twarz.
- Ja raczej też, ale możemy sobie porozmawiać w ramach odstresowania - zaproponowała Parvati.
Chwilę później obie schowały się w łóżku jednej z nich, zasuwając kotarę. Słyszała, jak mruczą coś do siebie, najprawdopodobniej na jej temat, ale nie dbała o to. Zdążyła się przyzwyczaić, że Gryfonki obgadują ludzi, nawet kiedy znajdują się kilka kroków od nich. Naprawiła szafkę zaklęciem i schowała otrzymane rzeczy do szafy, między grubymi swetrami. Dzisiaj nic nie zdziała, tym bardziej, że dochodziła druga w nocy i czekałaby ją surowa kara, gdyby ktoś odkrył, że nie śpi. Jeden szlaban zdecydowanie jej wystarczał i nie potrzebowała kolejnej konfrontacji ze Snape'em. Jutro z samego rana pójdzie porozmawiać o tym z Ginny, tymczasem musi spróbować zasnąć. Pogoda zdążyła już złagodnieć i burza zmieniła się w przyjemną mżawkę. Nie zawracając sobie głowy przebraniem się w piżamę, zawinęła się szczelnie kołdrą i zacisnęła oczy, próbując jak najszybciej znaleźć się w Krainie Morfeusza. Na szczęście po kilku minutach jej się udało i zasnęła.
Promienie słońca, które padały prosto na twarz Hermiony, skutecznie ją przebudziły. Niechętnie wstała, czując, że przydałoby jej się jeszcze kilka godzin snu. Utwierdziła się w tym, gdy zobaczyła w lustrze Rose w wersji zombie. Pocieszyła ją jedynie myśl, że już nie musi się przejmować rozczochranymi włosami, ponieważ te świetnie się układały i znały swoje miejsce. Za kilka minut zaczynało się śniadanie, więc musiała się pospieszyć. Wzięła orzeźwiający prysznic, po czym włożyła na siebie nową szatę. Wyciągnęła tajemniczy liścik i schowała go do zeszytu, by pokazać go Ginny.
Zbiegła po schodach prosto do wielkiej sali i już chwilę później znalazła się w ramionach rudowłosej.
- Boże! Czy coś się stało? - zapytała zaskoczona Ginny, lekko odsuwając ją od siebie, by przyjrzeć się jej twarzy. Gdy ujrzała na niej mieszankę strachu i zdruzgotania, ponownie objęła przyjaciółkę. - Powiedz mi, co ci zrobił ten drań?
- C-co? - Hermiona oderwała się od niej, nie wiedząc kogo ma na myśli.
- Malfoy. Przecież byliście razem na tym szlabanie, więc zgaduję, że to on jest powodem twojego problemu.
- Ach... nie, był dla mnie całkiem miły, oczywiście na swój sposób - uśmiechnęła się z satysfakcją, przypominając sobie jego skruchę. Rozejrzała się i zobaczyła go, jak rozmawia z Teodorem Nottem, popijając czarną kawę. Podobnie do niej, wyglądał na wyczerpanego, ale w krawacie prezentował się naprawdę atrakcyjnie...
Atrakcyjnie, serio? Hermiono, ogarnij się!
- W takim razie przestaję rozumieć, o co tu właściwie chodzi. Możesz mi to wyjaśnić? - poprosiła Ginny, nalewając do dwóch filiżanek owocową herbatę.
Hermiona opowiedziała jej wszystko, nie pomijając żadnego szczegółu, jednocześnie chcąc jak najszybciej dojść do przerażającej wiadomości. Czuła, że wybuchnie, jeśli zaraz się komuś nie zwierzy. Uparcie wpatrywała się w swój napój, kiedy wspomniała o pogodzeniu się z Draconem.
- Czy ty do reszty zwariowałaś? Przecież to Ślizgon! Nie wolno im ufać, knują coś nawet kiedy słodko śpią.
- Nie jestem głupia Ginny. Wiem, że nie gra czysto i będę na niego uważać, ale po prostu musiałam przyjąć jego propozycję. Pamiętaj, że muszę się dowiedzieć co kombinuje i wątpię, żeby cokolwiek mi powiedział, gdybyśmy wciąż skakali sobie do gardeł - wytłumaczyła jej cierpliwie. Najwyraźniej ją przekonała, ponieważ rudowłosa nic nie odpowiedziała, dlatego Hermiona kontynuowała opowieść. Przyjaciółka słuchała jej z uwagą, a po chwili na jej twarz wkradło się czyste przerażenie.
- Jak myślisz, kto mógł to zrobić? - zaczęła, po dłuższej chwili ciszy.
- Nie mam pojęcia, ale do dormitorium nie mogą wejść chłopcy, więc to musiała być jakaś dziewczyna.
- Niekoniecznie - mruknęła po chwili Ginny i podniosła znacząco brwi, zerkając w stronę stołu Ślizgonów.
- Myślisz, że to może być Malfoy? - zmarszczyła czoło zastanawiając się nad tym, czy blondyn mógłby ją przejrzeć. Od początku traktował ją jakoś dziwnie i często jej się podejrzliwie przyglądał, jakby za chwilę miała eksplodować. Z drugiej strony, niezauważalne wtargnięcie do pokoju wspólnego Gryfonu było wręcz niemożliwe. Poza tym cały wieczór spędzili razem, więc musiałby być w dwóch miejscach naraz.
- Nie - stwierdziła po chwili, kręcąc głową. - To niewykonalne, przecież miał ze mną szlaban.
- Mówisz tak, jakbyście z Harry'm i Ronem nigdy nie wśliznęli się do pokoju Ślizgonów - uśmiechnęła się zadziornie i ugryzła kawałek tosta z dżemem. - Zastanów się, niby dlaczego tak się ciebie uczepił? Są na to tylko dwa wyjaśnienia: albo coś podejrzewa, albo mu się spodobałaś.
Hermiona prawie wypluła herbatę, zaskoczona ostatnimi słowami przyjaciółki. Cała czerwona na twarzy, spojrzała na nią spode łba.
- Mam rozumieć, że chce mnie poderwać grożąc śmiercią?
- Może uznał, że kwiaty to zbyt banalny gest byś go zauważyła - zażartowała rudowłosa, chcąc rozluźnić atmosferę. Nie wiedziała, że tymi słowami jeszcze bardziej podjudziła przyjaciółkę, która miała w tej chwili ochotę dokonać na nim okrutnego mordu.
- Nie mam pojęcia w co on ze mną pogrywa, ale mam tego dość - prychnęła niczym rozjuszona kotka i mimowolnie zerknęła w stronę stołu Ślizgonów.
Draco jak gdyby nigdy rozmawiał z Crabbem, Goylem i innymi Ślizgonami, a na jego twarzy gościł, tak dobrze wszystkim znany kpiący uśmieszek. Gdy jakiś uczeń przechodził obok nich, bez żadnego oporu rzucał cicho złośliwe komentarze, by usłyszeli go tylko przyjaciele. W odpowiedzi wybuchali głośnym śmiechem, który przypominał rechot żab.
- Ale mogę się dowiedzieć - dodała z chytrym uśmieszkiem, a w jej oczach pojawiły się tajemnicze iskierki.
- Co ty chcesz... Hej, poczekaj! - zawołała za nią Ginny, ale Hermiona zignorowała jej protesty i wstała gwałtownie, ruszając w stronę Ślizgonów.
Miała dość jego bezczelności i prostactwa, które okazywał na każdym kroku. Nie da mu się zastraszać i zostać obiektem jego kpin. W tej chwili miała gdzieś, że znowu się znienawidzą. Musieli sobie wyjaśnić kilka spraw, a Draco Malfoy będzie się przed nią grubo tłumaczyć, czy tego chce czy nie.
Pewien blondyn siedział w Wielkiej Sali, wpatrując się ze zmęczeniem w swoją kawę i powłóczyście obracając filiżankę w dłoniach. Z dnia na dzień wyglądał i czuł się coraz gorzej, a dziś nie pomogła mu nawet, jak dotąd niezawodna dawka kofeiny. Już niedługo jego ojciec odwiedzi szkołę, by odebrać od niego raport dla Czarnego Pana. Pozycja jego rodziny zależała teraz od niego, a on nie był gotowy kolejny raz wziąć na siebie taką odpowiedzialność. Rok temu dostał zadanie równie trudne, ale wtedy był pewny, że mu się uda. Teraz nie wierzył w swoje umiejętności, ale robił to dla swoich rodziców. A ta mała, złośliwa Gryfonka stanowiła klucz do jego sukcesu. Wczoraj udało mu się z nią pogodzić, ale nie wiedział czy już straciła czujność. W dalszym ciągu musi na nią uważać.
Po chwili przysiedli się do niego najlepsi przyjaciele i Pansy, która od razu znalazła sobie miejsce obok i jak zwykle przykleiła się do jego ramienia.
- Hej stary, coś się stało? Nie wyglądasz najlepiej - zauważył Teodor Nott, przyglądając mu się uważnie.
- I tak lepiej niż wy wszyscy razem wzięci - warknął w odpowiedzi, skutecznie ich uciszając. Zorientowali się, że Draco ma zły humor, więc woleli nie budzić smoka. Zamiast tego spróbowali rozluźnić atmosferę i zaczęli naśmiewać się z innych uczniów. Okazało się, że trafili w dziesiątkę, ponieważ chłopak rozsiadł się na stole i do nich dołączył, rzucając najbardziej ciętymi ripostami.
- Przykro mi, że muszę przerwać waszą kretyńską zabawę, ale mam sprawę do Malfoya - nagle przed nimi pojawiła się Rose Smart. Musiał przyznać, że od samego początku działała mu na nerwy, ale była mu potrzebna, dlatego znosił jej humorki.
- Witaj Smart, mnie też jest miło cię widzieć. Twój wygląd idealnie odwzorowuje urok twoich powitań - uśmiechnął się złośliwie, a jego komentarz spotkał się z kolejną salwą śmiechu.
- Nawzajem Malfoy. Musimy pogadać. Na osobności - dodała szybko, gdy zobaczyła jak najbliższe grono Ślizgonów zamilkło, czekając aż coś powie.
Draco poczuł jak ogarnia go złość. Jak ona śmie mu rozkazywać? Miał ochotę ją wyśmiać, ale zamiast tego zachował spokój i uśmiechnął się sztucznie. Odegra się na niej na swój własny, ślizgoński sposób.
- Jasne - Powiedział ku rozczarowaniu kolegów i z wielką gracją zeskoczył ze stołu, ruszając w stronę wyjścia. Minął zaskoczoną dziewczynę, lekko uderzając o jej ramię w ramach zaczepki. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy zauważył irytację malującą się na twarzy Gryfonki. Widocznie to ona chciała mieć kontrolę, ale w takim razie nie wiedziała z kim zadarła. Słyszał, jak Rose za nim biegnie, próbując go dogonić, jednak on zdążył już schować się za drzwiami i oprzeć się o ścianę. Gdy blondynka pojawiła się tuż przed nim, szukając go wzrokiem, zaszedł ją od tyłu i jedną ręką złapał ją w pasie, a drugą zakrył usta.
Widocznie udało mu się ją przestraszyć, bo dziewczyna zaczęła się szarpać i wyrywać. Jego śmiech zmienił się w głuche warknięcie, kiedy jej noga trafiła w czuły punkt. Automatycznie zrobiło mu się czarno przed oczami, więc ją puścił, zwijając się z bólu. W tej chwili dziękował wszystkim bogom, że nikt tędy nie przechodził i nie widział go w tym stanie.
- Cholera jasna! Nie znasz się na żartach? - wykrztusił z siebie, gdy już zaczął dochodzić do siebie.
- Przestraszyłeś mnie kretynie i to kolejny raz! - krzyknęła z wyrzutem.
- Sama się o to prosisz. Podchodzisz do MOJEGO stołu, rozstawiasz wszystkich po kątach i rządzisz się jak księżniczka. Czego się spodziewałaś?!
Po chwili oboje stracili nad sobą kontrolę i zaczęli na siebie wrzeszczeć.
- Wczoraj włamałeś się do mojego pokoju, przyznaj się!
- A niby po co miałbym to robić?
- Nie udawaj. Zresztą czego mogłam się spodziewać po kimś takim jak ty? To było oczywiste, że się nie przyznasz - powiedziawszy to, obróciła się na pięcie i poszła w drugą stronę.
- Czekaj, do cholery! - zawołał za nią i pociągnął ją za ramię. - Mogłabyś mi wytłumaczyć o co chodzi? Kompletnie nie wiem o czym mówisz.
- Dopadła cię skleroza, a może ktoś rzucił na ciebie zaklęcie zapomnienia? Dziś w nocy ktoś zmasakrował moje rzeczy i zostawił karteczkę z groźbą - popatrzyła mu twardo w oczy, jakby chciała się w nich doszukać czegoś, co zdradziłoby jego winę. Zauważyła jednak, że bardzo go zaskoczyła.
- Pewnie ktoś zrobił ci głupi żart, a ty jak zwykle wzięłaś go na poważnie. Mogę cię tylko zapewnić, że to nie byłem ja, ani żaden inny Ślizgon.
- Skąd ta pewność?
- Pomyśl trochę, chyba jesteś w tym całkiem dobra, prawda? Dowiedziałbym się, gdyby ktoś z mojego domu chciał wykręcić komuś jakiś numer - wytłumaczył, chociaż Rose wciąż wyglądała na nieprzekonaną.
- Nie wiem, czy mam ci wierzyć, ale proszę, nie zbliżaj się do mnie, dopóki ta chora sprawa się nie wyjaśni.
Draco chciał za wszelką cenę przekonać dziewczynę do swojej racji. Gdyby został oskarżony o coś, co rzeczywiście zrobił, zignorowałby to i poczekałby, aż sprawa ucichnie. Jednak zależało mu na relacji z tą Gryfonką, by wykorzystać ją do swojego planu. A teraz został przez nią niesprawiedliwie osądzony i wszystko szlag trafił! Poza tym jego duma właśnie została urażona, dlatego musiał to wyjaśnić, w tej chwili.
- Posłuchaj...
- Przepraszam... - usłyszeli cichy głosik i oboje odwrócili się w stronę jakiejś Puchonki. Kojarzył ją ze szpitala, pomagała pani Pomfrey i zajmowała się nim, gdy miał kontuzję kolana po meczu quidditcha. Najwyraźniej biegła, ponieważ była zdyszana i ledwo mówiła. - To ty jesteś Rose Smart?
- Tak to ona, ale jest zajęta - burknął zirytowany. Czemu właśnie teraz ktoś musiał im przerwać?
- Och zamknij się już, Malfoy. O co chodzi? - zwróciła się do nieznajomej. Wyglądała na przestraszoną i podekscytowaną jednocześnie, co niezwykle go zaintrygowało.
- Ten chłopak, którego niedawno uratowałaś... Obudził się.
- Co z nim? - zapytała Rose, zanim zrobił to Draco.
- Pytał o ciebie. Chciałby się z tobą zobaczyć.
Jejku, nareszcie jest rozdział!
OdpowiedzUsuńMyślałam, że już zapomniałaś!
Rozdział jest cudowny! Ciekawe, kim jest ten 'Nikt'. Nie mam żadnych teorii.
Czekam na kolejny rozdział!
Czekam z. Niecierpliwością . Kiedy nowy ? Niech sie zacznie Dramione. RozdZiały cudowne . Czekam *~*
OdpowiedzUsuńNowy rozdział powinien pojawić się w niedzielę :)
UsuńDziękuję i pozdrawiam!
Będziemy czekać :3
Usuń"Przecież to Ślizgon! Nie wolno im ufać, knują coś nawet kiedy słodko śpią."
OdpowiedzUsuń"Witaj Smart, mnie też jest miło cię widzieć. Twój wygląd idealnie odwzorowuje urok twoich powitań"
Hahahaha, padłam! :D Widzę, że sarkazm nie jest ci obcy.
A tak poważnie to...
Hmmm sama nie wiem co myśleć. Nie mam pojęcia kim może być "nikt", ale jestem strasznie ciekawa co bd dalej i nie mg się doczekać następnego rozdziału. Kurczę, myślałam, że Draco i Herm się pogodzili i zacznie się coś dziać, a tu znowu dupa ;(
Pozdrawiam <3
Cudo! Pisz daleeejj!!!
OdpowiedzUsuńDawno mnie tu nie było. Sama nie wiem czemu, dziś dopiero przypomniałam sobie o nowym rozdziale. Ciekawy, zabawny. Wnosi trochę nowości w fabułę :)
OdpowiedzUsuńDo następnego :)
M.
miłość-dopadnie-cie-i-tak.blogspot.com
Supeer rozdział <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;3
//Olaa
Otóż. ''w następną niedzielę'. To kiedy bd?
OdpowiedzUsuńNapisałam "powinien", nie byłam pewna czy się wyrobię. Niestety rozdział jest niedokończony, szkoła daje się we znaki, więc dokończę go jutro. Cierpliwości :)
UsuńPrzypadkowo trafiłam na tego bloga i muszę przyznać że pięknie piszesz i masz talent..... Wciągnęła mnie twa historia i będę ją śledzić na bieżąco ! Mam nadzieje że Herm i Draco już niedługo będą razem ;3 na kiedy to przewidujesz ? Czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńCałuję ;**
Hej nominowałam Cię do LA szczegóły u mnie: :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-beginning-and-the-end.blogspot.com/2015/09/la.html
Z tego co wywnioskowalam z kom. Nowy rozdzial powinien pojawic sie w polowie wrzesnia a go nie ma ! Kiedy sie doczekamy ?
OdpowiedzUsuń