niedziela, 21 czerwca 2015

Okrutna lekcja

Przyznam, że trochę się rozpisałam, bo aż na siedem stron, ale mam nadzieję, że mimo to będzie Wam się czytało równie szybko jak poprzednie rozdziały. Dajcie znać co sądzicie, bo Wasza opinia niezwykle mnie motywuje do dalszego pisania. Tekst betowała Potterowa, za co stokrotnie jej dziękuję. Pozostał już tylko tydzień szkoły, a potem wakacje, których nie mogę się już doczekać! Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego tygodnia :)
★☆★☆★☆

        Hermiona powoli szła w kierunku klasy, w której miała za chwilę odbyć się lekcja Obrony Przed Czarną Magią. Robiła to powoli, by przypadkiem nie potknąć się o własne nogi. Nie ufała swojemu ciału, które w tej chwili drżało ze strachu. Pierwszy dzień zapowiadał się naprawdę beznadziejnie, więc czego mogła się spodziewać po następnych? Amycus Carrow wzbudzał w niej przerażenie i sama myśl o tym, że musi wytrzymać całą godzinę w jego obecności sprawiała, że chciała uciec ile sił w nogach do swojego dormitorium. Nigdy nie udawała bohaterki, dla której strach jest obcy. Bała się wielu rzeczy, jak każdy normalny człowiek. Jednak gardziła tchórzostwem i dlatego postanowiła pojawić się na zajęciach. Na tym polegała jej odwaga - potrafiła zapanować nad swoimi lękami i obawami. Wzięła głęboki wdech i tym razem pewnie otworzyła drzwi. Większość uczniów już czekała w swoich ławkach, rozmawiając ze sobą nerwowo. Nikt nie zwracał na nią szczególnej uwagi, co przyjęła z ulgą. Gdzieś w oddali zauważyła energicznie machającą rękę i gdy okazało się, że należy do Neville'a, uśmiechnęła się serdecznie i przysiadła obok niego.
- Hej, Rose. Jak ci mija pierwszy dzień w szkole?
- Jak na razie nie jest źle. Ale to nie ma znaczenia, skoro zaraz czeka nas lekcja ze Śmierciożercą - chłopak pokiwał głową i w jego oczach mogła ujrzeć błysk strachu. W pewnym sensie przyniosło jej to ulgę, że nie tylko ona się bała.
- Po szkole krążą plotki, że na tym stanowisku ciąży klątwa. Będę trzymał kciuki, żeby w tym roku doszło do jakiegoś śmiertelnego wypadku.
- Neville! - syknęła z oburzeniem, ale w głębi duszy podzielała jego nadzieję. W końcu o jedną morderczą bestię mniej.
- No co?
- Pamiętaj, że to nasz nauczyciel - przypomniała poważnym tonem, ale puściła mu oczko.
- Mów co chcesz, ale w końcu przyznasz mi rację - wzruszył ramionami, ucinając temat. Siedzieli kilka minut, nie wiedząc co powiedzieć, aż w końcu chłopak odwrócił się do niej, trochę zbyt energicznie, oblał się rumieńcem i bąknął coś pod nosem.
- Słucham? - Hermiona zrobiła nieco zdziwioną minę i zaczęła mu się uważnie przyglądać.
- Pomyślałem, że moglibyśmy po lekcjach pograć w szachy czarodziejów.
- Z miłą chęcią, ale wątpię, żebym miała czas na cokolwiek innego, niż odrabianie lekcji w bibliotece.
- W takim razie może wybiorę się tam z tobą? I tak muszę się zająć hodowlą drzewka Wiggen dla pani Sprout i przydałoby mi się kilka książek do pomocy - wpatrywał się z nadzieją w jej oczy nieco zbyt długo.
- Och...
Czy Neville właśnie z nią flirtował? Nie zdążyła odpowiedzieć na pytanie sobie, ani jemu, bo właśnie usłyszała otwieranie drzwi i ciężkie kroki. Wszyscy jednocześnie ucichli i spojrzeli na Carrowa. Wyglądał przerażająco jak zwykle, ale to jego złowrogie spojrzenie wróżyło najgorsze.

        Wziął do ręki dziennik i rozpoczął wyczytywanie nazwisk. Przyglądał się uważnie każdemu uczniowi, jakby jego oczy miały w sobie rentgen. Hermiona dygotała, kiedy przeniósł na nią wzrok. Patrzyła wtedy uparcie na swoją kraciastą spódnicę, którą nerwowo szczypała.
- W tym roku nauczę was prawidłowego rzucania najużyteczniejszych zaklęć. Dopóki nie opanujecie ich do perfekcji, możecie się uważać za równie magicznych, co mugole. Kilka lat temu uczyliście się o tych zaklęciach, więc z teorią nie powinniście mieć problemów. Dziś poćwiczymy zaklęcie Cruciatus.
Kilka osób wciągnęło gwałtownie powietrze, usłyszała jak Lavender i Parvati pisnęły z przerażenia. Gryfonom zrobiło się niedobrze na myśl, że będą musieli użyć czarnej magii. Pozostawało tylko jedno pytanie, nad którym pewnie wszyscy się zastanawiali: "przeciwko komu?"
Amycus przywołał zaklęciem jakieś dziecko, które wyleciało ze schowka, przeznaczonego na stare podręczniki. Skuliło się na podłodze, jak przerażone zwierzę i na jego widok Hermionie wywróciły się wnętrzności. Poznała chłopca z peronu, mimo, że był bardzo brudny i wychudzony. To jego matka szarpała się ze strażnikami, krzycząc jego imię, bo prawdopodobnie dowiedziała się, jaki los czeka jej syna.
- Nie krępujcie się, to tylko brudny kundel. Kto pierwszy? - zaczął, jak gdyby nigdy nic.
Wszyscy byli zbyt wstrząśnięci tym widokiem, żeby się odezwać.
- Nie wiecie jak to się robi? Crucio!
Chłopiec zadygotał, zaczął się wić i przeraźliwie wrzeszczeć. Niektórzy odwrócili wzrok, ktoś zwymiotował, a Lavender wybuchła płaczem. Hermiona natychmiast rzuciła się w stronę dziecka, zakrywając je własnym ciałem.
- Niech pan przestanie! - krzyknęła, nie pozwalając, by załamał jej się głos. Mężczyzna opuścił różdżkę, a jego twarz wykrzywił grymas złości.
- Zejdź mi z oczu - zawołał ostrym tonem, ale nie zareagowała, tylko jeszcze bardziej przycisnęła się do chłopca. Pochylił się nad nią i teraz mogła zobaczyć okropną bliznę przecinającą jego lewe oko.
- Jak śmiesz mi się sprzeciwiać?! - wrzasnął jej prosto w twarz, ale to wcale nie zrobiło wrażenia na dziewczynie. Drżące ciało, które czuła na plecach dodawało jej odwagi i determinacji. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby go teraz zostawiła. Jeżeli ona go nie obroni, to kto to zrobi? Świadomość, że jest jego jedyną nadzieją, utwierdzało ją w tym, że podjęła słuszną decyzję. Gdy wciąż siedziała na swoim miejscu, nie wytrzymał.
Zamachnął się ręką i Hermiona odruchowo zacisnęła powieki, gotowa na uderzenie w policzek. Jednak w tym momencie ktoś wstał.
- Panie profesorze, z tego co wiem, nauczyciele nie mogą znęcać się nad uczniami, a tym bardziej, kiedy są czystej krwi - nogi Neville'a trzęsły się, jakby składały się z galarety, ale mówił stanowczym głosem.
Gdy otworzyła oczy, zobaczyła, że Carrow zatrzymał dłoń w połowie drogi, a jego twarz wykrzywił paskudny grymas.
- Masz szczęście, że na razie dzięki czystokrwistości jesteś nietykalna. Gdybyś tylko była szlamą... - właśnie tego się obawiała. Przecież nią była, tylko on o tym nie wiedział!
- Szkoda by ci było takiej ślicznej buźki, co? - z trudem powstrzymała wzbierające się łzy i hardo patrzyła mu w twarz. Mężczyzna brutalnie dotknął jej policzka tak, że mimowolnie zadrżała. Chyba to wyczuł, bo roześmiał się ohydnie, po czym skierował się w stronę wyjścia.
- Na jutro napiszecie esej o zaklęciu Cruciatus na trzy rolki pergaminu. Wolelibyście nie wiedzieć, co zrobię, jeśli tego nie wykonacie. Możecie podziękować koleżance - trzasnął drzwiami powodując, że parę obrazów spadło ze ściany.
Kilka osób wydało z siebie pomruki niezadowolenia, ale nikt nie odważył się sprzeciwić nauczycielowi. Hermiona zarumieniła się soczyście, czując na sobie spojrzenia uczniów. Była pewna, że mają do niej pretensje i żal, ale zaraz potem zaczęli ją obejmować i szeptać słowa podziwu:
- Pokazałaś mu, naprawdę...
- Ja bym się nigdy nie odważył!
Hermiona poczuła ulgę, że nie tylko jej nie podoba się zachowanie Amycusa, tylko co z tego, skoro nikt oprócz niej nie zdecydował się obronić malca? Delikatnie odepchnęła od siebie ich ręce i wzięła swoją torbę. Wyciągnęła z niej Eliksir wzmacniający i wlała całość do drżących ust półprzytomnego chłopca.
- Rose, to było... coś - podbiegł do niej Neville i uścisnął.
- Dzięki, że jako jedyny się za mną wstawiłeś - powiedziała głośno tak, aby każdy ją usłyszał. Dyskretnie zerknęła na Gryfonów, którzy nadzwyczajnie szybko zaczęli wychodzić z sali, unikając jej spojrzenia. Prychnęła. Jeżeli przez resztę roku ona będzie nadstawiać karku, a oni zamierzają się temu przyglądać, to podziękuje. Gdzie podziała się odwaga i lojalność?
- Nie oceniaj ich tak surowo. Bardzo chcieliby się do ciebie dołączyć, tyle, że zwyczajnie się boją o siebie i swoje rodziny - wytłumaczył jej zachowanie uczniów.
- W tej chwili to i tak nieważne. Pomożesz mi się nim zająć? - sprawdziła czy chłopiec żyje i odetchnęła z ulgą, gdy wyczuła słaby puls.
- Jasne. Trzeba go zanieść do skrzydła szpitalnego - zmarszczył brwi współczująco i ostrożnie wziął chłopca na ręce. - Ty lepiej idź na następną lekcję.
- Poczekaj, pójdę z tobą! - zawołała za nim, zła, że nie potrzebował jej pomocy i próbował ją zbyć.
- Rose, już i tak dużo dla niego zrobiłaś. Jeżeli nie pośpieszysz się na zajęcia, narobisz sobie jeszcze więcej kłopotów. Zajmę się nim, słowo.
Po raz pierwszy zobaczyła w nim dojrzałego mężczyznę, który nabrał odwagi i samodzielności. Kiedy z pulchnego, wiecznie przestraszonego i bezradnego chłopca zmienił się w prawdziwego Gryfona? Dopiero teraz zauważyła, jak wiele rzeczy przegapiła, będąc wiecznie zajęta rozwiązywaniem magicznych zagadek i pomaganiem Harry'emu.
Była z niego niesamowicie dumna i poczuła ciepło na sercu. Uśmiechnęła się do niego promiennie i pokiwała głową na znak, że się zgadza.

        Kiedy wyszła z sali, odetchnęła z ulgą, że najgorsze ma już za sobą. Wiedziała, że prawdopodobnie Amycus nie da jej już spokoju, ale postanowiła się tym na razie nie przejmować i cieszyć się resztą dnia. Przystanęła na chwilę, próbując się odprężyć. Głęboko wciągnęła świeże powietrze, rozkoszując się zapachem usychających liści. Z okna obok docierały delikatne promienie słońca, które ogrzały jej zmęczoną twarz. Uśmiechnęła się i przymknęła na chwilę powieki, powoli uspokajając rozszalałe serce. To jednak nie trwało długo, bo gdy otworzyła oczy, napotkała bezczelne spojrzenie pewnego Ślizgona.
O nie, za dużo kłopotów jak na jeden dzień.
Nie wiedziała, czy Draco pójdzie w jej ślady, ale na wszelki wypadek ruszyła w stronę toalety, gdzie najpewniej nie odważy się za nią wejść. Starała się nie biec i nie sprawiać wrażenia wariatki, ale stawiała jak największe kroki. Odwróciła się, by sprawdzić, czy blondyn rzeczywiście postanowi ją śledzić i rzeczywiście, był tuż za nią i uśmiechał się do niej złośliwie. Prychnęła i teraz nie zawahała się, by przed nim uciec. Poczuła jak gotuje się ze złości. Ależ ta fretka ma tupet! Czy on nigdy nie da jej spokoju?!
Przyspieszyła i wyciągnęła przed siebie rękę, czując, że schronienie jest już bardzo blisko. Gdy znalazła się dosłownie kilka centymetrów od klamki, Mafoy gwałtownie chwycił ją za ramiona i przycisnął do ściany. Uderzyła plecami o kamienną ścianę i syknęła z bólu. Pech chciał, że stali dokładnie obok łazienki Jęczącej Marty i poza nimi nie było ani jednej żywej duszy.
- Mówiłem, że będę miał cię na oku, Rose.
- Na brodę Merlina! Nie przesadzasz trochę? - warknęła, próbując wydobyć się z jego stalowego uścisku.
- Wybacz, po prostu nie lubię zabawy w kotka i myszkę, a ty zaczęłaś bez powodu przede mną uciekać - pochylił się nad nią, posyłając jej zawadiacki uśmieszek.
- Przerażasz mnie, Mafoy. Mógłbyś mnie już puścić?
Chłopak poluzował uchwyt, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, co robi. Odsunęła się, pocierając obolałe miejsca i zgromiła go spojrzeniem. Chciała czmychnąć na drugi koniec zamku, ale wiedziała, że nie ma z nim żadnych szans. Przekonała się o tym chociażby na weselu Billa i Fleur...
- Co ci odbiło? - zaczęła, kierując się ciekawością.
- Zastanawiam się po co wkurzasz Śmierciożerców już pierwszego dnia? Życie ci niemiłe, czy może zgrywasz bohatera jak Potter? - ostatnie słowo wypluł z pogardą.
- Nie mam zamiaru się przed tobą tłumaczyć. A właściwie skąd o tym wiesz? - przyjrzała mu się podejrzliwie.
- Plotki szybko się rozchodzą, Smart - oparł się ze swobodą o jeden z filarów. - Nie powinnaś tego robić. Radzę ci tego nie powtarzać, jeśli nie chcesz sobie narobić problemów.
- Miałam dać mu go torturować i nic z tym nie zrobić? W przeciwieństwie do ciebie mam sumienie i nie wybaczyłabym sobie, gdyby zabił tego chłopca na moich oczach! - z każdym słowem mówiła coraz głośniej, poddając się emocjom, tym samym uciszając chłopaka.
Zrobił wielkie oczy i nie potrafił wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Zapadła cisza i Hermiona poczuła ogromną chęć znalezienia się w swoim dormitorium.
- Jeżeli to już wszystko, to dziękuję za przesłuchanie i za pogróżki. Chyba powinnam się już zbierać.
Skrzywił się i przez chwilę jego twarz przybrała inny wyraz. Miała wrażenie, że w jego oczach kryło się współczucie, ale uznała, że pewnie jej się wydawało.
- Po prostu przysięgnij, że już nigdy tego nie powtórzysz, dla dobra wszystkich.
- O co ci chodzi, Malfoy? Bo podejrzewam, że chodzi tylko i wyłącznie o twój tyłek, a jeśli to prawda, chcę wiedzieć, dlaczego miałabym to dla ciebie zrobić.
- Daruj sobie i przestań zadawać pytania.
- W takim razie chyba nie mamy o czym rozmawiać - odparła i obróciła się na pięcie. Draco ponownie złapał ją, tym razem za nadgarstki i odwrócił w swoją stronę.
- Nie nauczyli cię w domu, że istnieje coś takiego jak przestrzeń osobista? Moją przekroczyłeś już drugi raz, a nawet mnie nie znasz!
- Sama się o to prosisz, więc chyba aż tak ci to nie przeszkadza - na jego ustach błąkał się kpiący uśmieszek, oznaczający, że doskonale się bawi. Niebezpiecznie się do niej zbliżył, ponownie przygniatając ją do ściany.
Rany, jak on cudownie pachniał! Woń kwiatów i drewna dotarł do jej nozdrzy, i Hermiona przez tą krótką chwilę była wdzięczna, że blondyn ją podtrzymywał.
"Opanuj się, dziewczyno! - zganiła siebie w myślach - to tylko wredna tchórzofretka i nic w nim nie może być cudowne."
- Przykro mi, ale nie widzę powodu, żeby ci w jakikolwiek sposób pomagać. A teraz mnie puść i trzymaj się ode mnie z daleka!
- Powiedział ci już ktoś, że jesteś potwornie uparta?
- Nie. A tobie ktoś mówił, że jesteś dupkiem?
- Słuchaj...
- To ty słuchaj, Malfoy. Nie rozumiesz słowa "nie"? - w tym samym momencie oboje odwrócili głowy w stronę dochodzącego z końca korytarza głosu. Rozeźlony Neville szedł w ich stronę z wyciągniętą różdżką.
- A może byś tak sobie poszedł Longbottom? - Draco zmierzył go wzrokiem i parsknął szyderczo.
Puścił dziewczynę, a ta odetchnęła z ulgą. Jednak miała złe przeczucie, że to jeszcze nie koniec, więc postanowiła zostać, mimo pokusy, by znaleźć się od nich jak najdalej.
- Jak tylko zostawisz Rose w spokoju i wyładujesz swoje chore zboczenie na kimś innym.
- Czyżbyś był zazdrosny? Jakież to żałosne. Radzę ci odpuścić i nie rób sobie nadziei, bo jesteś taki beznadziejny, że nawet żaba nie może z tobą wytrzymać.
Wiedziała, że posunął się za daleko.W oczach Neville'a pojawiła się chęć mordu. Rzucił się na niego, powalając na podłogę i uderzył prosto w jego szczękę. Zaczęli się ze sobą szarpać i blondynka poczuła, jak narasta w niej panika.
- Przestańcie! - jej wrzask odbił się echem od ścian. Złapała za ich szaty, próbując bezskutecznie ich od siebie odciągnąć. Już chyba gorzej być nie mogło! Właśnie wyciągała z kieszeni różdżkę, by wyczarować między nimi niewidzialną tarczę, kiedy usłyszała pełen zimnej furii głos:
- Co się tu dzieje?
Snape zmierzył ich czujnym spojrzeniem, oceniając zaistniałą sytuację. Chłopcy automatycznie odskoczyli od siebie jak oparzeni i stanęli obok Hermiony ze spuszczoną głową. Oboje mieli twarze zalane krwią i poranione pięści. Dziewczyna modliła się, żeby to był tylko zły sen, z którego zaraz się przebudzi. Po co Neville w ogóle tu przychodził? Poradziłaby sobie sama i uniknęłaby kłopotów. Mimo to wiedziała, że przecież nie chciał, by doszło do bójki, tym bardziej, że od zawsze panicznie bał się dyrektora i wolałby uniknąć konfrontacji z nim.
- Profesorze... - zaczęli oboje, ale mężczyzna przerwał im, podnosząc rękę.
- Nie obchodzi mnie dlaczego się bijecie i kogo to wina. Oboje natychmiast udajcie się do pani  Pomfrey, a po kolacji wstawicie się u mnie w gabinecie, łącznie z panną Smart. I macie się nie spóźnić - dokończył podniesionym głosem, przekrzykując protesty i bez słowa wyszedł. Neville ostatni raz zaavadował blondyna wzrokiem, po czym złapał się za zakrwawiony nos i po chwili również zniknął za rogiem.
- Cudownie! Po prostu cudownie! Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumny - posłała mu najbardziej mordercze spojrzenie, na jaki było ją stać i otworzyła drzwi do łazienki. Tym razem chłopak nie próbował jej powstrzymać, za co dziękowała wszystkim bogom. - Żegnaj, Malfoy.
- Jak sobie chcesz, Smart - ruszył w stronę skrzydła szpitalnego, a Hermiona trzasnęła z całej siły drzwiami, chcąc wyładować swoją złość. Oparła się o nie plecami, chowając twarz w dłoniach i powoli ześliznęła się na podłogę.
Ten okropny Ślizgon potrafił wszystko zepsuć.

15 komentarzy:

  1. Nie rozumiem dlaczego Draco tak się zachowuje, Rose jest nowa, a on już posuwa się tak daleko. Akcja po prostu szybko się toczy. Co do Nevilla.. odważyłby się tak rzucić na Malfoya? Rozumiem, że niby zmężniał, ale od razu bójka? I znalazłam istotny błąd:
    - Nie obchodzi mnie dlaczego się bijecie i kogo to wina. Oboje natychmiast udajcie się do pani  Pomfrey, a po kolacji wstawicie się u mnie w gabinecie, łącznie z panną GRANGER.
    Powinno być Smart, prawda?
    Bardzo lubię Twoje opowiadania, ale ten rozdział jest dla mnie bardzo słaby. Myślę, że to tylko taka jednorazowa wpadka i że za tydzień rozdział będzie genialny. Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, oczywiście, że posuwa się za daleko, ale ma ku temu powód. Wyjaśnię to w następnym rozdziale - mam nadzieję, że zrozumiesz o co mi chodzi, i nie uznasz tego za szybki rozwój akcji. A Neville został po prostu wyprowadzony z równowagi, w końcu kolejny raz ktoś go upokorzył i chyba nie trzeba być super bohaterem, żeby kogoś uderzyć. Oczywiście poprawiłam błąd, nie wiem jakim cudem go przeoczyłam, wstyd. W każdym razie dziękuję za opinię i zwrócenie uwagi :)

      Usuń
  2. Uwielbiam twoje opowiadanie! Czekałam na ten rozdział, tylko czekam aż Hermiona będzie miła do Draco, bo jednak ma się z nim zaprzyjaźnić, a jako Rose mogłaby już tak nie pyskować.

    Wyłapałam jeden błąd, pod koniec w wypowiedzi Snape'a powiedział Granger.
    To takie moje małe uwagi.
    Czekam na kolejny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błąd poprawiony, dziękuję!
      Co do Nevilla, to wiem, że nieco go zmieniłam, ale może jeszcze się do niego przekonasz, bo absolutnie nie miałam zamiaru zrobić z niego czarnego charakteru. Obiecuję popracować nad nim i jego kanonicznością :D

      Usuń
  3. A i jeszcze co do Nevilla, nie podoba mi się jego charakter tutaj, zawsze był taki nieśmiały, na uboczu a tutaj bójka z Draco?
    rozumiem, że to twoje opowiadanie i ty kreujesz bohaterów według swoich upodobań, ale jednak trochę klasyki bym zostawiła. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie się mega podoba Neville. :) Wreszcie widać, że on był kiedyś tylko zahukany, ale nie bez powodu znalazł się w Gryffindorze. On jest odważny. Piekielnie odważny. Na końcu w Insygniach było to dopiero widoczne. Dlatego uważam za bardzo dobre posunięcie zatrzymanie się przy jego postaci. To jak wstawił się za Rose przed Carrowem - byłam w szoku, ale pozytywnym. A i flirtujący Neville wywołał uśmiech na mojej twarzy, kochany taki :D
    Także ten rozdział nie należy wcale do Malfoya czy Hermiony, ale do Neville'a. :D I mnie się to podobało.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie też bardzo pozytywnie zaskoczył Neville i nie uważam, że odbiegłaś od kanonu, on był odważny i małymi kroczkami do tej odwagi dążył. To na pewno nie było tak, że z dnia na dzień zabił węża. A rozdział według mnie najlepszy, ale o gustach się nie dyskutuje, nie przejmuj się. Ciekawe jak będzie wyglądał ten szlaban :3
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  6. To Granger to blad czy tak mialo byc? Rozdzial super takie emocje

    OdpowiedzUsuń
  7. To może ja także się wypowiem, bo zirytował mnie pierwszy komentarz. Otóż tak. Zaczęła się wojna i wszyscy się zmieniają, w tym Neville, Hermiona, Draco... no wszyscy. Drastyczne wydarzenia obudziły w Neville'u odwagę, którą już teraz zaczyna przejawiać i dla mnie nie ma w tym nic wymuszonego czy sztucznego. Przynajmniej ja tak to rozumiem i bardzo mi się podoba tok myślenia Serpensortii. Nie odbiegła od kanonu ani na chwilę. Rozdział nie ma błędów, autorka pomyliła nazwisko, ale to poprawiła, więc po co jeszcze o tym piszecie?! I nie rozumiem pisania, że niby rozdział jest słaby, anonim mógł przynajmniej wytłumaczyć, czemu użył tak mocnego słowa. Swoją drogą ciekawe, że taki odważny komentarz napisała osoba, która nie raczyła się nawet podpisać imieniem czy nazwiskiem...
    Ufff to chyba tyle, dziękuję za uwagę i pozdrawiam Cię, autorko. Wykonujesz kawał świetnej roboty ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Według mnie piszesz po prostu bosko i to jest bardzo dobry rozdział a jeżeli chodzi o tutejszego Nevilla to według mnie jest on super

    Życze weny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały rozdział. Ciekawa jestem co bedzie w nastepnym :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam, że nie jestem pierwsza tak, jak zwykle, ale byłam u babci i nie miałam internetu.
    No, ale już jestem.
    Jejku, wprowadziłaś mnie w ten dziwny stan emocjonalny. Jest tu tyle akcji! Potrafisz wszystko wspaniale opisać!
    Najbardziej wzruszyła mnie scena, kiedy Hermiona obroniła tego chłopca. To było takie cudowne.
    Gdybyś widziała moją minę, kiedy czytałam ten rozdział. Tyle emocji mną targało.
    Bardzo mi się spodobał wątek Rose/Neville. Może wyjdzie z tego coś więcej, a Malfoy będzie zazdrosny?
    Mega była ta scena bójki Draco i Nevilla. Spodobała mi się ta sprawiedliwość Snape'a.
    Jestem ciekawa, co wydarzy się podczas szlabanu.
    Piszesz tak nieziemsko. Zazdroszczę talentu!
    Pozdrawiam
    Podekscytowana i wniebowzięta
    Julia!
    Ps. Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak poprawiłaś mi humor tym komentarzem, dziękuję! Trochę się rozpędziłam z akcją i martwiłam się, że dostanę za to po głowie, a tu proszę, taka miła reakcja.
      Ps. Nie masz mi czego zazdrościć, bo sama piszesz fantastycznie :)

      Usuń
  11. Hermiona już wyczula perfumy Draco? Bardzo szybko. Podoba mi się, że Herm wstawiła się za małym chłopcem.
    Chciałam napisać coś jeszcze, ale zapomniałam co. Jak mi się przypomni, to wrócę z nowym komentarzem :)
    Pozdrawiam,
    Lena
    milosc-dopadnie-cie-i-tak.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Hermiona nie próżnuje jako ona odważna.

    OdpowiedzUsuń