Witam Was z 11 rozdziałem. Może nie wnosi za dużo do fabuły, ale napisałam go całkowicie spontanicznie pod wpływem weny i skupiłam się przede wszystkim na relacji Dracona i Rose. W każdym razie mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Chciałam także podziękować za komentarze sprzed 2 tygodni, z każdego ucieszyłam się równie mocno! Życzę miłego tygodnia! :*
★☆★☆★☆
Gdy wróciła do Pokoju Życzeń, impreza dobiegła końca. Pomieszczenie przybrało swój dawny wygląd, jak gdyby nic się nie stało. Draco leżał na poduszkach, równo ułożonych na podłodze. Włosy opadły mu na czoło, a jego klatka piersiowa miarowo się unosiła. Wyglądał tak niewinnie i uroczo, że poczucie winy zaczęło palić ją od środka. Nieważne, że był jej wrogiem - jak mogła zrobić coś takiego komukolwiek? Obok niego siedział Neville, który trzymał w rękach "Prorok Codzienny". Tak jak się domyśliła, właśnie czytał ze skupieniem artykuł o Harrym i Ronie.
- Hej! - wykrzyknął cicho, gdy zauważył nadchodzącą dziewczynę. - Spójrz na to.
Hermiona pochyliła się nad gazetą. Pierwsza strona była wypisana dużym, wytłuszczonym drukiem.
WŁAMANIE W MINISTERSTWIE
W oświadczeniu, złożonym dzisiejszej nocy potwierdzono, że Harry Potter oraz Ronald Weasley, lat 17, włamali się do Ministerstwa Magii. Posłużyli się eliksirem wielosokowym, by wykorzystać wizerunek Alberta Runcorna oraz Reginalda Cattermole. Pojawili się w Wizengamocie, podczas rozprawy Mary Cattermole. Niestety, przestępcom udało się uciec przed strażnikami. Służby Administracyjne Wizengamotu od razu zajęły się tą sprawą. Prawdopodobnie niedługo uda się namierzyć uciekinierów. Do tego czasu wciąż są na wolności i mogą być niebezpieczni, dlatego w razie spotkania któregoś z nich, zalecane jest niezwłoczne poinformowanie Ministerstwa. Główny świadek zdarzenia, Dolores Umbridge zgodziła się udzielić wywiadu...
- Znowu mają o czym pisać - mruknęła, marszcząc brwi. - Nie warto się tym denerwować.
- Kiedy ja wcale się nie denerwuję. Ten artykuł zaprzecza słowom Carrowa, że Harry nas zostawił - zawołał i podskoczył z podekscytowania. - Wiedziałem, że mamy za kogo walczyć!
- Zastanawia mnie tylko, dlaczego się tam zjawili - wypowiedziała swoje myśli na głos, gotowa, by rozwiązywać z nim tę zagadkę choćby godzinami.
- Omówimy to jutro na zebraniu - obiecał jej przyjaciel, przeciągle ziewając. - Co z nim zrobimy? Przyznam, że nieźle go urządziłaś - zerknął w stronę Dracona.
- Muszę poczekać aż się obudzi, by wszystko mu wytłumaczyć... - zaczęła mówić pospiesznie, nie spuszczając wzroku z nieprzytomnego blondyna. Bała się tej rozmowy, jednak nie mogła przed nią uciec jak jakiś tchórz.
- Z doświadczenia wiem, że eliksir działa dosyć długo. Lepiej przełóż przeprosiny na jutro, a ja się nim zajmę.
- Ale on nas pozabija i to będzie moja wina! Muszę to jakoś naprawić...
- Rose, lepiej połóż się spać. To był ciężki wieczór dla nas wszystkich i zasługujemy na odpoczynek - uśmiechnął się do niej krzepiąco i delikatnie poklepał ją po plecach.
- Pewnie masz rację. Dziękuję - zrezygnowana uścisnęła przyjaciela na pożegnanie i wróciła do swojego pokoju.
Kolejny poranek był dla Hermiony istnym koszmarem. Po kilku marnych godzinach snu, w końcu wywlekła się z łóżka, a potem ubrała się w mundurek oraz czarny sweter. W nocy rozszalała się burza, która ochłodziła powietrze i przegoniła słońce, dlatego dzień był szary i ponury. Gryfonka pomyślała, że ta pogoda idealnie odwzorowuje jej humor. Bowiem to dziś czekała ją rozmowa z Draconem Malfoyem. Przez cały czas, wciąż na nowo układała w myślach przemowę, którą przed nim wygłosi. Jednak żaden argument wystarczająco nie usprawiedliwiał jej zachowania. Zresztą co mogło tłumaczyć zorganizowanie nielegalnej imprezy oraz dolanie do drinka Ślizgona eliksiru nasennego? Wolałaby nie wiedzieć ile dokładnie zasad złamała w ciągu tej nocy.
Jak zwykle przysiadła się do Ginny i Neville'a, którzy również nie tryskali energią. Wymienili tylko znaczące spojrzenia, zjadając w ciszy śniadanie. Straciła apetyt, gdyż wciąż przeszkadzała jej wielka gula w jej gardle, ale mimo to wmuszała w siebie jedzenie, by się czymś zająć. Uważnie obserwowała wejście do wielkiej sali, by nie przeoczyć pojawienia się pewnego chłopaka. Gdy jej oczy odnalazły blondyna, strach momentalnie sparaliżował jej ciało. Draco rozejrzał się po jadalni, a gdy jego wściekłe spojrzenie natrafiło prosto na nią, przywołał ją gestem i z powrotem wyszedł na korytarz.
- Dasz radę - usłyszała szept przyjaciółki tuż przy uchu. Ginny mocno uścisnęła jej rękę, chcąc w ten sposób dodać dziewczynie otuchy. Hermiona zacisnęła usta i pokiwała głową, wdzięczna za okazanie wsparcia. Poczuła jak wzruszenie rozgrzewa ją od środka. Korzystając z chwili napływającej odwagi, wstała i poszła w ślady Ślizgona. Ledwo przekroczyła próg drzwi, usłyszała jego głębokie, pełne napięcia westchnienie. Stał i obracał w dłoniach gazetę, udając, że z ogromnym zainteresowaniem czyta pierwszą stronę. Oparła się o najbliższą ścianę, ukrywając za sobą trzęsące się ręce.
- Dlaczego mam dziwne wrażenie, że Potter ma coś wspólnego z tamtą imprezą?
Nie odpowiedziała, więc podszedł bliżej. Nie sądziła, że jej serce może bić jeszcze szybciej, a jednak przyspieszało z każdym kolejnym krokiem Dracona. Gdy znalazł się tuż przy niej, zabrakło jej tchu. Nachylił się nad nią i poczuła jego ciepły oddech przy uchu.
- Czu mogłabyś mi łaskawie wytłumaczyć co się wczoraj do cholery stało? - syknął, a zimny dreszcz przeszedł Hermionie po plecach.
- Wiem, że jesteś na mnie wściekły i nie dziwi mnie to, ale nie dałeś mi wyboru. Mógłbyś na nas donieść dyrektorowi - odpowiedziała zgodnie z prawdą, hardo patrząc mu w oczy. Jednocześnie w jej głowie pojawiła się kusząca myśl, by uciec stąd na drugi koniec świata.
- Jakbyś nie była taka głupia, zauważyłabyś, że dałem ci szansę na wyjaśnienia! A w tej chwili mam ochotę pójść do Snape'a choćby zaraz!
- Błagam, nie! - przerwała mu, przerażona jego groźbą. Choć wiedziała, że Neville zadbał, by zatrzeć wszelkie ślady, istniała szansa, że Snape uwierzyłby mu na słowo.
- Masz o co błagać! Wiesz co stałoby się z tobą i twoimi przyjaciółmi?! - Wykrzyczał, uderzając w ścianę tuż obok jej twarzy. Hermiona mimowolnie zacisnęła powieki i wydała z siebie cichy pisk.
- MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ ŚWIETNIE BAWIŁAŚ! - Wydarł się jej prosto w twarz, nie zważając na gapiów, którzy byli zbyt przerażeni, by zareagować. Woleli nie zadzierać z Draconem Malfoy'em, dlatego uciekali w popłochu, udając, że niczego nie widzieli.
- Ależ nie, przyrzekam...
- PRZEZ CAŁĄ NOC JAK IDIOTA SPAŁEM W SCHOWKU NA MIOTŁY!
- Draco, przepraszam! Nie wiedziałam co robić! - zawołała w końcu z oczami pełnymi łez.
- Tylko nie myśl, że twój płacz na mnie zadziała - warknął, jednak jego głos stał się nieco łagodniejszy. Odwrócił się od niej i zaczął krążyć po korytarzu, by ochłonąć. Zapadła długa cisza, przerywana tylko echem kroków chłopaka. Ostatni raz obrzucił ją obwiniającym spojrzeniem, po czym zostawił ją samą z natłokiem myśli.
Pierwszy raz w ciągu roku szkolnego Hermiona bardziej marzyła o odrabianiu lekcji w ciepłym dormitorium, niż na dworze, gdzie wciąż panowała paskudna burza. Deszcz głośno dzwonił o szyby, w rytmie którego stukała palcami o ławkę. Niemalże czuła, jak wzrok Dracona boleśnie wwierca się w jej łopatki. W ciągu ostatnich dni specjalnie siadał tuż za nią, by ją dekoncentrować. Domyśliła się, że przez jakiś czas stanie się to jego ulubioną rozrywką. Miała tylko nadzieję, że nie potrwa to zbyt długo. Kiedy wreszcie usłyszała dzwon, wystrzeliła niczym z armaty w stronę wyjścia, oddychając z ulgą. Jej szczęście nie trwało długo. Poczuła, że ktoś chwyta ją za rękę i zaciąga w ciemny zaułek. Jak się domyśliła, stał przed nią nie kto inny, jak sam Draco Malfoy.
- O co chodzi? - zapytała, zbyt zmęczona, by go skarcić za uprowadzenie.
- Przemyślałem to co mi powiedziałaś i wybaczam ci - stwierdził beznamiętnie, jakby rozmawiał o pogodzie.
- O Merlinie, naprawdę? nawet nie wiesz...
- Mam tylko jeden warunek. Umówisz się ze mną. Nie, nie na randkę - przewrócił oczami, rozbawiony widokiem wielkich oczu Rose. - Nie pochlebiaj sobie.
- Muszę się uczyć - odparła szybko.
- No to może jutro?
- Mam do zrobienia referat na trzy rolki
- Wiesz co Smart, to był cios prosto w serce. Referat jest dla ciebie ważniejszy ode mnie? - złapał się za klatkę piersiową, wykrzywiając twarz w grymasie bólu.
- Pytasz serio? - warknęła i odwróciła się na pięcie, chcąc jak najszybciej odejść od blondyna.
- Słuchaj, jesteś mi to winna i jako Gryfonka powinnaś się zgodzić. To że przyjąłem przeprosiny, nie znaczy, że działałem bezinteresownie - Malfoy uśmiechnął się złośliwie, gdyż wiedział, że trafił w czuły punkt. Dziewczyna znalazła się na straconej pozycji, ale nie poddawała się tak łatwo.
- Lepiej odpocznij, bo ostatnie wydarzenia dają ci się we znaki - podjęła ostatnią próbę ucieczki, jednak Draco złapał ją stanowczo za nadgarstek.
- A jak nie to co? Znów dolejesz mi eliksiru nasennego? - zapytał kąśliwie, na co Hermiona westchnęła, zastanawiając się, czy kiedykolwiek przestanie jej to wypominać.
- Posłuchaj, mam kilka zasad dotyczących mężczyzn.
- Do diabła z zasadami.
- Nie żartuję - szturchnęła go w ramię, usiłując powstrzymać zdradziecki uśmiech. Draco starał się nie przyglądać uroczym dołeczkom, które ozdobiły jej policzki.
- Jasne. Wymień mi trzy racjonalne powody, dla których musisz mi odmówić, a dam ci spokój - zaproponował jej blondyn i oparł się o ścianę, ponaglając ją swoim spojrzeniem. Hermiona natychmiast poczerwieniała, zdenerwowana jego nieskrywaną satysfakcją wypisaną na twarzy. Wzięła głęboki wdech i zmarszczyła brwi myśląc nad sensownymi argumentami. Jednocześnie obiecała sobie w duchu, że ostatni raz dała się wciągnąć w jego żałosne gierki.
- Dobra. Po pierwsze: nie umawiam się z aroganckimi Ślizgonami - Draco teatralnie przewrócił oczami, ale o dziwo jej nie przerywał, tylko cierpliwie czekał, aż skończy.
- Po drugie, nie mamy prawa wyjść na dwór, a w szkole ludzie od razu zaczęliby gadać. Nie lubię być w centrum uwagi - wyznała i mimowolnie wciągnęła powietrze, uważnie obserwując twarz chłopaka. Miała nadzieję, że przekona go wizja utraty dobrej reputacji wśród kolegów i da sobie spokój. Jednak jego chytry uśmieszek nie był czymś, czego się spodziewała.
- Nie wszystkich uczniów obowiązuje zakaz wychodzenia z zamku.
- Co? Przecież to niesprawiedliwe! - krzyknęła oburzona Rose.
- Niestety muszę cię rozczarować Smart, ale sprawiedliwość nie jest specjalnością śmierciożerców. A tak się składa, że jestem jednym z nich - odparł wyniośle, a jego ostatnie słowa wywołały nieprzyjemny dreszcz, przebiegający Hermionie po plecach.
Śmierciożerca. Sługa Voldemorta. Malfoy.
Właśnie miała przed sobą człowieka, który nie zawahałby się jej zabić, gdyby odkrył kim jest. Popierał mordowanie mugoli i to właśnie przez takich jak on, była zmuszona rzucić zaklęcie zapomnienia na własnych rodziców. Jak mogła choć na chwilę to zbagatelizować i gawędzić z nim jak ze starym znajomym? Miały ich łączyć tylko i wyłącznie interesy, związane z zebraniem informacji o planach Voldemorta. Nie mogła sobie pozwolić na luźne rozmowy, które (o zgrozo!) mogłyby ich do siebie zbliżyć.
Draco zauważył, że nagła nerwowość zastąpiła uśmiech dziewczyny i skarcił się w duchu. Jak mógł przy niej palnąć coś tak głupiego? Przecież Rose przyjaźniła się z młodą Weasley, a więc brzydziła się śmierciożercami i ich działalnością. Jasne, że nie był dumny z tego kim był, ale chciał pochwalić się swoimi dodatkowymi przywilejami, które mogliby wspólnie wykorzystać. Kiedy był pewny, że dziewczyna mu odmówi, ta zaskoczyła go swoją decyzją.
- Niech ci będzie. Spotkam się z tobą, ale nie dziś - zrezygnowana podniosła ręce w geście kapitulacji, lecz roześmiała się, widząc zadowoloną minę blondyna.
Zawsze dostawał to czego chciał, ale tym razem naprawdę poczuł satysfakcję, że udało mu się ją przekonać. Gdzieś w głębi duszy cieszył się ze wspólnego wyjścia i nie mógł się doczekać, aż bliżej pozna Gryfonkę.
Posłali sobie pożegnalne uśmiechy i każdy ruszył w swoją stronę. Liczył, że jeszcze zdąży zjeść śniadanie, ale na wszelki wypadek wolał się pospieszyć. Na drodze stanęła mu jednak czyjaś sylwetka.
- Blaise! Co ty tu robisz? - zawołał zaskoczony pojawieniem się przyjaciela.
- Poszedłem za tobą, gdy zobaczyłem, że jesteś z nową przyjaciółką Weasleyówny - ostatnie słowo wypluł z pogardą, ale kontynuował widząc zniecierpliwioną minę Dracona. - Wszystko słyszałem i chcę się tylko przekonać, że wiesz co robisz.
- To nie twój interes - odparł, coraz bardziej wkurzony dociekliwością kolegi. Chciał go wyminąć, jednak ten ponownie zastąpił mu głowę.
- Mam nadzieję, że nie zaczniesz się zadawać z jakąś zdrajczynią krwi - stwierdził czarnoskóry, lustrując go podejrzliwym spojrzeniem
- Niech zgadnę. Przysłała cię do mnie Parkinson? - zapytał z drwiną. Przyznał, że na początku bawiła go obsesja dziewczyny. Była gotowa zrobić dla niego wszystko, co oczywiście nieraz wykorzystał. Jednak w tym roku stała się bardziej uciążliwa niż zwykle, a od kiedy zaczął rozmawiać z Rose, lepiła się do niego niemal na każdej przerwie.
- Dla twojej wiadomości... i Pansy - podkreślił jej imię, domyślając się, że ukrywa się za jakąś ścianą, słysząc każde słowo - Smart jest mi niezbędna, by wypełnić zadanie od Czarnego Pana.
Postanowił nie owijać w bawełnę i wyznać część prawdy o swoich zamiarach. Słysząc to, czarnoskóry odetchnął z ulgą. Najlepsi przyjaciele chłopaka zostali poinformowani przez Snape'a, że ma do wykonania niezwykle ważną misję. Nie znali szczegółów, jednak musieli za wszelką cenę mu pomagać. Dlatego to wystarczyło Blaise'owi, by ugasić jego ciekawość i przestać naciskać. Ślizgon wiedział, że im mniej wie, tym lepiej dla niego i najbliższej rodziny.
- W porządku, ale wiedz, że mamy ją na oku - zagroził Zabini, na co Draco przewrócił oczami.
- To urocze, że tak o mnie dbasz, ale radzę ci zająć się własnymi sprawami - syknął, uśmiechając się złowieszczo. Złapał za kołnierz koszuli czarnoskórego, po czym uderzył nim o ścianę. Usłyszał jęk bólu, który wydarł się z piersi Blaise'a.
- Nie waż się do niej zbliżać - syknął, po czym wymierzył cios prosto w jego brzuch. Co jak co, ale nie zamierzał pozwolić byle komu wejść z butami do jego życia.