Witam!
Dziękuję za Wasze pozytywne, bardzo motywujące słowa. Niesamowicie wpłynęły na moją wyobraźnię i chęć do pisania, która i tak już jest ogromna. I nawet nie wiecie, jak poprawiły mi humor! Nie mogliście sprezentować mi niczego lepszego :)
Zgodnie z obietnicą wstawiam dla was pierwszy rozdział. Jak to zwykle na początku bywa - nie dzieje się w nim nic nadzwyczajnego. Jednak mam nadzieję, że Wam się spodoba. Zapraszam do czytania i komentowania.
★☆★☆★☆
- Hermiono, chodząc po pokoju niczego nie zmienisz! - Nie wytrzymała Ginny - gdyby coś się stało na pewno byśmy się o tym dowiedziały!
- Skąd ta pewność? Możemy się spodziewać wszystkiego! - odgryzła się Hermiona. Z dnia na dzień atmosfera w Norze stawała się coraz cięższa. Pani Weasley pilnowała, aby każdy miał jakieś zajęcie, żeby nie było czasu na rozmowy i pytania. A to zawsze wróżyło, że coś się dzieje. Dlatego jedynym sposobem były spotkania w nocy. Ale co im to dawało? Nie mogły jeszcze zostać oficjalnymi członkami Zakonu Feniksa, więc nie wiedziały za dużo. I tu tkwił cały problem.
Harry, Ron!
Gdzie jesteście?
- Posłuchaj. Słyszałam od Freda i George'a, że w Hogwarcie czeka nas jakaś ważna misja – Przyjaciółka podjęła się kolejnej próby pocieszenia Hermiony.
- Naprawdę? Może ma związek z Sam-Wiesz-Kim?
- Tak właśnie myślę, ale nic mi na ten temat więcej nie wiadomo - bąknęła i wzruszyła ramionami.
- Musimy się tego dowiedzieć, Ginny! - dziewczyna wydawała się zadowolona może i nic nie znaczącą, ale jednak nową informacją.
- Zrobimy to jutro, dobrze? - jęknęła zmęczona.
- Jasne – Hermiona zatrzymała się niechętnie i wskoczyła do swojej pościeli.
Po dłuższej chwili ciszy Ginny szepnęła:
- Naprawdę myślisz, że mogło coś im się stać?
- Nawet tak nie myśl - Gryfonka z lekkim zaskoczeniem spojrzała na przygnębioną minę rudowłosej. Wcześniej w ogóle nie pytała o takie rzeczy i wydawała się nie dopuszczać do siebie myśli, że coś poszłoby źle. Sięgnęła ręką do łóżka przyjaciółki i pogłaskała ją pocieszająco po włosach.
- Nie martw się. Przecież ich znasz, zawsze jakimś cudem udaje im się unikać śmierci. Myślę, że Zakon zadbał o ich bezpieczeństwo gdziekolwiek są - tak naprawdę próbowała przekonywać samą siebie i ze zdumieniem odkryła, że przecież ma rację. Ile razy znajdowali się w poważnych kłopotach i udało im się od nich uciec bez szwanku? Po co się tak denerwuje? Wciąż tęskniła za przyjaciółmi i wolałaby mieć z nimi jakikolwiek kontakt, a najlepiej im towarzyszyć, ale nie powinna w nich wątpić. Uśmiechnęła się do śpiącej już Ginny i odwróciła się w stronę okna. Widok nieba zawsze ją odprężał. Wyobrażała sobie, że ktoś za kim bardzo tęskni patrzy dokładnie na te same gwiazdy. Tak daleko, a jednocześnie blisko. Po kilku minutach oddała się w objęcia Morfeusza. Już nie pamiętała, kiedy ostatnio tak dobrze spała.
Kolejne dni mijały dosyć spokojnie. Wszyscy dalej niewiele wiedzieli, jednak postanowili dłużej nie rozmyślać nad nieobecnością Harry'ego i Rona, i czekać na dalsze wydarzenia. Hermiona padła na swoje łóżko, nawet nie zaprzątając sobie głowy przebraniem się w koszulę nocną. Dzisiejsza praca w ogrodzie była naprawdę wyczerpująca. Czasami pani Weasley nie miała litości, jeżeli chodzi o prace domowe. Chwilę później usłyszała tak samo rzucającą się na swój materac Ginny. Widać nie tylko ona miała ciężki dzień. Nim się obejrzała rudowłosa smacznie chrapała pod ciepłą kołdrą. Postanowiła iść w ślady przyjaciółki.
Ze snu wyrwały ją podniecone głosy Freda i George'a:
- Hermiono obudź się! Nie uwierzysz kto siedzi teraz z mamą w kuchni!
- Uspokójcie się - Gryfonka wstała i przeciągnęła się leniwie niczym kotka. Przeczesała włosy palcami i spojrzała na budzik - Rany Boskie, jest wpół do siódmej! Czy to naprawdę nie mogło poczekać?
- Kingsley Shacklebolt nas odwiedził! - Fred nie wytrzymał i wrzasnął, prawdopodobnie budząc wszystkich na piętrze.
- Co się tu... dzieje? - Zapytała ledwo przytomna Ginny.
- Shacklebolt?! Ale... Kiedy on... - darowała sobie budowę jakiegokolwiek sensownego zdania. Czas na pytania będzie potem. Wiadomość zadziałała na nią jak adrenalina. Dosłownie wyskoczyła z łóżka i pobiegła za bliźniakami na dół. Przywódca Zakonu Feniksa na pewno nie przyjechał na herbatkę i miłą pogawędkę. Musiał mieć do przekazania coś ważnego, na co Hermiona nie zamierzała dłużej czekać. Nikt oprócz Nory i Zakonu nie wiedział o zniknięciu Wybrańca. Jeżeli ktoś mógł mieć na jego temat jakieś informacje, to tylko on.
Zapominając o zasadach dobrego wychowania otworzyła drzwi, prowadzące do kuchni z głośnym hukiem, niczym wystrzał armatni. Kingsley i pani Weasley odruchowo wyjęli różdżki i wycelowali je prosto w pierś dziewczyny.
- To tylko Hermiona - odetchnęła z ulgą Molly i schowała szybko broń do kuchennego fartucha. Gdy się już uspokoiła, popatrzyła groźnie na Gryfonkę - Na gacie Merlina! Mogliśmy ci coś zrobić!
- Bardzo przepraszam - odpowiedziała zarumieniona, spuszczając głowę w dół na znak skruchy.
- Myślałem, że uciekłaś z przyjaciółmi - wtrącił się do rozmowy Kingsley.
- Och, miałam uciec. Ale chyba stwierdzili, że nie jestem im potrzebna - spojrzała na niego chłodno, dając do zrozumienia, że nie chce o tym rozmawiać.
- A więc co cię tu sprowadza?
- Nie przyjechał pan bez powodu, prawda? Myślałam, że może wie pan gdzie jest Harry... - Hermiona z trudem próbowała ukryć podekscytowanie w głosie i popatrzyła na mężczyznę wyczekująco.
- Nawet jeśli, to nie wolno mi o tym rozmawiać. Pamiętaj, że jesteśmy ciągle obserwowani. I właśnie z tego powodu tu jestem. Podejrzewamy, że wśród naszych ludzi w Ministerstwie mogą się ukrywać zdrajcy. Już nikt nie jest bezpieczny. Boimy się, że Sam-Wiesz-Komu wkrótce uda się obalić Rufusa Scrimgeoura - Gryfonka i pani Weasley z przerażenia zapiszczały cicho i zakryły usta dłonią. Ostatnio spotkała się z Ministrem Magii, kiedy przyszedł do Harry'ego w sprawie testamentu profesora Dumbledora. Mimo, że nie wzbudzał w niej sympatii, to wizja, że mogłoby mu się coś stać i najważniejsze miejsce w magicznym świecie zostałoby przejęte przez wroga była zbyt okropna. Gdyby to się stało, czy mieliby jakiekolwiek szanse na zwycięstwo? Nigdy nie wątpiła Harry'ego, ale musiała przyznać, że sytuacja stałaby się co najmniej beznadziejna.
- A teraz pozwól, że omówię kilka spraw na osobności z Molly - wyrwał ją z zamyślenia głos mężczyzny.
- Oczywiście. I dziękuję za poświęcenie mi swojego czasu - dawno nie czuła takiego rozczarowania. Spodziewała się dobrych nowin, a tymczasem dowiedziała się tylko, że jest w ogromnym niebezpieczeństwie i nikt nie wie gdzie podziewa się Harry. A ona siedzi tu bezczynnie, zostawiona na pastwę losu. Zadrżała na samą myśl, że Voldemort mógłby zawładnąć światem. Nie miałaby wtedy prawa istnieć. W końcu gardził czarodziejami pochodzenia mugolskiego. Objęła się ramionami i wyjrzała przez okno na zadbany, pielęgnowany przez wszystkich mieszkańców Nory ogródek i oślepiające słońce. Co za ironia losu. Dzień wydawał się piękny, a tak naprawdę był niezwykle ponury i pełen złych wieści.
Wkrótce pan Shacklebolt opuścił Norę, a zamiast niego pojawiła się znielubiona przez Ginny i Hermionę Fleur Delacour. Niestety im bliżej było do ślubu, tym częściej tu przebywała. Wszyscy posiadający płeć męską dosłownie ślinili się na jej widok. Pani Weasley zaczęła traktować przyszłą synową z sympatią, natomiast dziewczyny o niczym nie marzyły jak porwania Flegmy przez wielkiego, cuchnącego trolla. Miała pobrać się z Billem dzień po urodzinach Harry'ego, czyli pierwszego sierpnia. Przypomniała sobie, że nie będzie miała okazji złożyć przyjacielowi życzeń ani wręczyć prezentu...
- Hermiono opanuj się! Nie możesz wciąż tylko się nad sobą użalać - spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Stres i zmęczenia dały swe znaki w jej wyglądzie. Przypominała cień samej siebie. Zrobiła się jeszcze bledsza i sporo schudła. Przyglądała się sobie jeszcze chwilę i postanowiła wziąć się w garść.
Przez kolejne trzy dni Hermiona, Ginny, Fred i George chcąc umilić sobie czas, całymi godzinami grali w mini quidditcha, pomagali pani Weasley, albo po prostu rozmawiali. Czasami dziewczyna miała wrażenie, że ktoś ich bacznie obserwuje, ale szybko pozbywała się tej myśli. Z całych sił starała się chociaż udawać, że wszystko jest w porządku. Z każdym dniem powrót do Hogwartu był coraz bliżej. Wszyscy bardzo się tego obawiali, gdyż profesor Snape zabił Albusa Dumbledora i zastąpiła go w tym roku Minerwa McGonagall. Mimo, że nikt nie wątpił, że nauczycielka Transmutacji zapewni obronę uczniów, rodzice młodych czarodziei protestowali. Jednak ostatecznie wszystkie dzieci miały obowiązek wrócić do Hogwartu na rozkaz Ministra Magii. Hermiona wiedziała, że jako najlepsza przyjaciółka Wybrańca i mugolak będzie traktowana gorzej przez niektórych uczniów i prawdopodobnie czekają ją liczne nieprzyjemności. Nie zawaha się wtedy użyć magii we własnej obronie i nie da sobą pomiatać wyznawcom czystej krwi. Postanowiła potraktować ten rok jak każdy inny i jak zwykle zamówiła wcześniej książki, i w wolnych chwilach czytała podręczniki. Właściwie wszystko co było potrzebne do szkoły już miała, jednak nie odpuściła sobie wypadu na ulicę Pokątną z Ginny, która wyjątkowo wybrała się na zakupy już w lipcu. Mimo milczenia prasy, wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że z dnia na dzień robiło się coraz niebezpieczniej. Dlatego jeżeli ktoś miał coś do załatwienia, realizował to właśnie teraz. Może za kieszonkowe, które uzbierała podczas wakacji kupi sobie coś ładnego? Nie przykładała wielkiej wagi do swojego ubioru, ale czasem chciała poczuć się jak kobieta. I miała taką szansę na jutrzejszy ślub Billa i Fleur. Jednak chciała pójść do sklepu sama. Dlatego kiedy dotarły na miejsce, Hermiona zwróciła się do rudowłosej:
- Idź sama, ja już mam podręczniki.
- A ty gdzie będziesz? - Zapytała podejrzliwym głosem Ginny.
- Pokręcę się tu trochę. Może kupię jakąś zabawkę dla Krzywołapka.
- Ja bym temu durnemu kocurowi nawet... - nie dokończyła, skutecznie uciszona zabójczym wzrokiem Gryfonki. Od czasu, kiedy Krzywołap wskoczył jej na plecy podczas kąpieli, nienawidziła go prawie tak mocno jak Ron. - To na razie!
Dziewczyna poczekała, aż przyjaciółka zniknie w księgarni i pobiega prosto do salonu Madame Malkin.
- Dzień dobry cukiereczku! W czym mogę pomóc? - zagadnęła krawcowa.
- Szukam sukni wyjściowej... eee... Na ślub przyjaciół - bąknęła niepewnie. Nie minęła minuta, a w jej rękach natychmiast nawarstwiały się najróżniejsze, kolorowe suknie. Zabrała się za przymierzanie. Niestety żadna nie zrobiła na niej większego wrażania. W każdej czuła się albo za wyzywająco, albo za staro lub po prostu wyglądała jak nie ona. Już miała się poddać i wyjść ze sklepu, kiedy włożyła ostatnią z nich. Krótka, zwiewna kreacja idealnie dopasowała się do jej figury, uwydatniając odpowiednie atuty dziewczyny. Dodatkowo delikatny kolor bzu podkreślał jasną karnację. Nie była pewna co do sporego dekoltu w kształcie serca, jednak cała reszta ją zauroczyła.
- Czy mnie oczy nie mylą? Granger, wieczna dziewica odsłoniła więcej niż szyję! Czy nie jesteś może pod wpływem Imperiusa? - Usłyszała znajomy, kpiący głos. Rozpoznałaby go wszędzie. Poczuła jak złość wypełnia ją po same czubki palców. Odkąd nazwał ją szlamą stali się odwiecznymi wrogami. Prawdopodobnie żadna siła wszechświata nie sprawiłaby, że zaczęłaby go choć tolerować. Nie wiedziała, kogo bardziej nienawidziła właśnie od niego.
Fajna notka :) Szkoda że przerwałaś w takim momencie no ale trudno. ;) z niecierpliwością czekam na dalszą część.
OdpowiedzUsuńMM
Hej!;)
OdpowiedzUsuńJak na pierwszy rozdział, wypadło dość dobrze. Nie mogę się doczekać powrotu Hermiony i Ginny do Hogwartu.
W notce przeważały opisy. Zastosowałabym gdzieniegdzie akapity. Mogę sobie doskonale wyobrazić ból i strach Hermiony o przyjaciół. Ciekawi mnie ta cała misja w Hogwarcie.
Och, czemu przerwałaś w takim momencie? Odzywka Malfoya ( bo to raczej on xd) bardzo mi się spodobała. Czekam na kolejny rozdział!;* dziękuję, że wpadłas też do mnie!
Życzę weny,
N.
co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com
Nareszcie się doczekałam tego rozdziału. Uwielbiam sposób w jaki opisujesz uczucia, bardzo łatwo można je sobie wyobrazić. Wręcz czuje się atmosferę grozy, która wisi w powietrzu... Szkoda mi także Ginny, w końcu Harry jest jej chłopakiem, musi się czuć równie okropnie co Hermiona. Nie mogę się doczekać powrotu do Hogwartu, mimo iż na pewno nie jest on już tym bezpiecznym zamkiem.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział, bo szykuje się "przyjemne " spotkanie z Malfoyem ;3
Życzę mnóstwo weny i pomysłów oraz wytrwałości w szkole, bo nie mamy łatwo xd
Witaj...
OdpowiedzUsuńJesteś od dzisiaj panną niestabilką :) Naprawdę, już drugi raz mam wrażenie, że piszą rozdział dwie osoby. Jedna pisze dość dobrze, zdania są płynne, a fabuła przemyślana..., by po chwili walnąć zdaniem poprzestawianym w nienormalny szyk, a fabułę burzy, topi kanon i... logikę. Weasleyowie nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji? Wszystko co opisujesz, doskonale obrazuje, że oni doskonale wiedzą co się dzieje. To tylko jeden z przykładów, a jest ich kilka.
Po pierwsze - beta. Znajdź dobrą betę, która nie tylko powie Ci, jak podzielić tekst, ale przede wszystkim będzie pilnowała sensu pisanych przez Ciebie zdań. Ja widzę potencjał, jeśli pójdziesz dobrą drogą będzie z Ciebie bardzo dobra autorka, ale na razie musisz troszeczkę popracować i dać sobie pomóc :) A potem będzie coraz lepiej...
Pozdrawiam!
Venetiia
Dziękuję za radę. Przejrzę jeszcze raz tekst i popoprawiam. Myślałam nad znalezieniem bety, tyle że jakoś nie byłam co do tego przekonana. Ale jeżeli naprawdę jest niezbędna i potrzebna, to cóż - nie ma przeproś :)
UsuńPozdrawiam <3
" tyle, że nikt nie dawał tego po sobie poznać" - w tym wypadku przecinek wystarczy tylko przed "tyle że", bo jest to całe wyrażenie, a nie zupełnie osobne wyrazy :).
OdpowiedzUsuń"Snape zabił Albusa Dumbledora i zastąpiła go w tym roku Minerwa McGonagall. Mimo, że nikt nie wątpił" - tak samo tutaj. "mimo że" jest całym wyrażeniem, którego nie można rozdzielać.
"Dlatego jeżeli ktoś miał coś do załatwienia, realizować to właśnie teraz" - albo zjadałaś jakiś wyraz, albo użyłaś złej formy czasownika.
" podkreślając odpowiednie atuty dziewczyny. Dodatkowo delikatny kolor bzu podkreślał jasną karnację" - powtórzenie
Przydałyby się także akapity (chociażby podwójna spacja przed pierwszym wyrazem, nie wiem jakie możliwości daje blogspot, więc lepszej rady technicznej nie mam pod ręką ;) )
Wybacz, że zaczęłam tak od krytyki, ale nie chciałam zapomnieć, co najbardziej rzuciło mi się w oczy podczas czytania :)
Generalnie bardzo podoba mi się twoje opowiadanie. Co prawda na początku jest sporo krótkich zdań pojedynczych, które nie wyglądają zbyt dobrze, ale całokształt wypada pozytywnie :). Podoba mi się atmosfera zagrożenia, którą kreujesz, pisząc o zniknięciu Harry'ego i Rona, i o działaniach Voldemorta. No i twój Malfoy nie zapowiada się na ciepłą kluchę (jak to bywa w niektórych dramione), tylko zachował charakterystyczne cechy odziedziczone po przodkach.
http://nocturne.blog.pl/
W moim przypadku krytyka jest jak najbardziej pożądana, bo wiem, że nie piszę idealnie i wszystkie uwagi biorę sobie do serca. Więc dziękuję :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŁadny rozdział! Mimo, że akcja dopiero zaczęła się pod koniec, to i tak mi się podoba :) Tylko zastanawia mnie, dlaczego Harry uciekł przed swoimi urodzinami? Przecież jeszcze łatwo można go wykryć...
UsuńPamiętaj, że nie pisze się "Harrego" tylko "Harry'ego". To strasznie kuje w oczy.
http://warto-przeciez-zyc.blogspot.com
http://we-are-oneness.blogspot.com
Zauważyłam parę błędów, jednak ja uwielbiam się czepiać po prostu xd
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz :p twój styl, szybkość akcji i fabuła... Super! :)
Idę na więcej!! :*
P.S. już Malfoy*.*
~Mudblood
Hej.
OdpowiedzUsuńZaprosiłaś mnie na swojeswojego bloga dość dawno temu. Brakowało mi jednak motywacji czy to do czytania, czy aktywnego komentowania.
Podoba mi się Twoja histora. Ładnie piszesz, nawet składnie. Nie wiem, czy masz już betę, ale jeśli nie, to podzielam zdanie koleżanek wyżej, dobra beta umie zdziałać cuda.
Pozdrawiam,
Lena
milosc-dopadnie-cie-i-tak.blogspot.com
PS. Czy tylko mnie tytuł kojarzy się z "Gwiazd naszych wina"?
Bardzo Ci dziękuję. Rozumiem, że komentowanie nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy, dlatego to, że tu wpadłaś sprawiło mi ogromną radość :)
UsuńJesteś chyba pierwszą osobą, która odgadła moją inspirację w wymyślaniu tytułu :)
Pozdrawiam!
Komentarz? Żaden problem! Sama mam dwa blogi i wiem, jaka to przyjemność zerknąć na pocztę i zobaczyć kilka miłych słów :) chodzi raczej o przesyt Dramione, jest tego tyle zże nie wiadomo w co włożyć ręce :)
OdpowiedzUsuńTu jednakże będę zagladala na pewno, a teraz - bo mam chwilę czasu - lecę czytać dalej :)
Pozdrawiam,
Lena
milosc-dopadnie-cie-i-tak.blogspot.com
Mrau jaki kociak się z Mionki zrobił masz fajny styl pisania bardzo mi się podoba idę czytać następne rozdziały.
OdpowiedzUsuń:-)
Jest naprawdę fajnie, może jak dla mnie wszystko za szybko się rozwija. czyta się lekko i przyjemnie. Masz talent tylko go rozwijaj!;)
OdpowiedzUsuńWiesz co... Chcę, żeby Harry i Ron zginęli. Durnie ! Czytałam dużo opowiadań, gdzie oni ją zostawiają, ale ty chyba jako pierwsza tak dobrze o pisałaś jej uczucia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://askoweopowiadaniadramioneiinnne.blogspot.com/?m=1