niedziela, 24 maja 2015

Wesele

Witam!
W dzisiejszym rozdziale możecie się spodziewać trochę więcej akcji. Wzięłam sobie Wasze uwagi do serca i mam nadzieję, że dzisiejsza notka wyszła nieco lepiej. Proszę Was o wyrażanie swojej opinii w komentarzach - dla mnie, początkującej autorki to bardzo ważne :)
Bardzo dziękuję mojej nowej, wspaniałej becie Emilce - za to, że wykazała się ogromną cierpliwością do mnie i mojego tekstu.
★☆★☆★☆

        Stał oparty o drzwi z kpiącym uśmieszkiem wypisanym na twarzy. Jego czarne ubranie kontrastowało z jasną cerą i idealnie ułożonymi blond włosami. Wyglądał jak prawdziwy arystokrata i Śmierciożerca. Harry powiedział jej, że został zmuszony do służby Voldemortowi, by chronić rodzinę i siebie. Czasem widziała w nim małego, przerażonego chłopca, który niemo błaga o pomoc. Mimo to, czuła do niego obrzydzenie. On także gardził czarodziejami nieczystej krwi. Od początku ich znajomości traktował ją jak śmiecia z tego powodu. Popatrzyła na niego jakby miała przed sobą cuchnącego trolla.
- Nie twoja sprawa, Malfoy. Żyjemy w wolnym kraju i mogę się ubierać jak chcę.
- Już niedługo, Granger – przywołał na twarz typowy dla siebie cyniczny uśmieszek. Dziewczyna postanowiła nie przejmować się groźbami Ślizgona. Już się przyzwyczaiła do jego złośliwych komentarzy.
- Nie boję się ciebie – przez chwilę nie odezwał się ani słowem, po prostu na nią patrzył z zainteresowaniem i skupieniem, jakby miał do czynienia ze skomplikowanym zadaniem z numerologii. Bez trudu wytrzymała spojrzenie blondyna. A przynajmniej miała nadzieję, że tak to wyglądało.
- Może powinnaś zacząć - nie zważając na minę Madame Malkin, rozsiadł się wygodnie w fotelu. Wyraźnie dał wszystkim do zrozumienia, że świetnie się bawi.
- Jesteś bezczelny! Dziwię się, że wybrałeś się tu sam i jeszcze nie poleciałeś do tatusia na skargę - nie wiedziała dlaczego to powiedziała. Zdawała sobie sprawę, że z takimi jak on nie warto zaczynać, ale co z tego? Przeżywała naprawdę trudny okres w swoim życiu i ta głupia fretka nie będzie jej bezkarnie obrażać i poniżać.
- Bardzo zabawne - sądząc po jego minie, wcale tak nie uważał. - Powinnaś się cieszyć, że nie przyszedł nikt oprócz mnie. Musimy pogadać.
- Musimy? - w jej głosie pojawił się chłód. - O czym?
- Chcę wiedzieć gdzie zgubiłaś Bliznowatego i Wieprzleja. Czyżby święta trójca się rozpadła?
W oczach Hermiony błysnęła uraza. Trafił w czuły punkt. Rozwścieczona poszła do przebieralni, przebrać się w swoje ubrania. Co za kretyn! Myśli sobie, że może tu tak przychodzić i wypytywać o jej prywatne sprawy? Za kogo on się uważa? Przecież Hermiona nie jest idiotką. Wiedziała, że Draco to prawdopodobnie jeden ze szpiegów Voldemorta i musi uważać. Najlepiej będzie, jak ucieknie zanim powie coś istotnego. Gdy wróciła, Malfoy patrzył na nią wyczekująco.
- Czekam na odpowiedź.
- Naucz się nie wtrącać nosa w nie swoje sprawy - odpyskowała. - Naprawdę nie rozumiem czemu marnujesz czas na rozmowę ze mną.
- To chyba nie tajemnica, prawda? Nie pytam co masz pod spódnicą, tylko o twoich kolegów - jego stalowe tęczówki zdawały się przewiercać ją na wylot. Udawało jej się zachować obojętny wyraz twarzy, ale zdawała sobie sprawę, że na jej policzkach płoną rumieńce.
- Nie myśl, że nie wiem o co ci chodzi, Malfoy. Naprawdę myślisz, że wydam przyjaciół? To śmieszne. Zakończmy tą żałosną konwersację, bo niczego nie wniesie. Żegnam.
Uniosła głowę z wyższością, minęła chłopaka, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem i zwróciła się do Madame Malkin.
- Ta suknia jest piękna. Kupuję ją – wyjęła gotówkę, chwyciła zapakowane zakupy i z szybko bijącym sercem wybiegła ze sklepu. Wtopiła się w tłum i odetchnęła z ulgą. Chyba jej się udało! Nie spanikowała, zachowała rozsądek i nie dała po sobie poznać, że się przestraszyła. Gdy oddalała się od butiku, usłyszała jeszcze głos Ślizgona "Jeszcze się spotkamy, Granger". Starała się nie spojrzeć za siebie.

        Pierwszego sierpnia o siódmej, donośny głos pani Weasley wyrwał Hermionę z głębokiego snu. Była tak zaspana, że wstała dopiero wtedy, gdy Ginny rozsunęła ciężkie zasłony, wpuszczając oślepiające słońce do jeszcze przed chwilą ciemnego pomieszczenia i porządnie trzepnęła ją głowę.
- O co chodzi? - zapytała ziewając brunetka i przeciągnęła się rozkosznie.
- Nie pamiętasz, że dziś święto mojego brata i jego jakże uroczej narzeczonej? Pewnie za jakieś dziesięć sekund wpadnie tu moja mama - na potwierdzenie jej słów, drzwi otworzyły się z hukiem. Rudowłosa przewróciła znacząco oczami.
- Koniec wypoczynku kochane. Dziś musimy porządnie wziąć się do roboty! - Molly, wyraźnie podniecona dzisiejszą ceremonią ślubu swojego syna, stała z różdżką w jednej ręce, a z mopem w drugiej.
- Niech Flegma sprząta. To jej ślub, a nie nasz - warknęła Ginny, zakładając ręce na piersi jak małe, obrażone dziecko.
- Ginny... - zaczęła Hermiona, nie chcąc dopuścić do kłótni kobiet. Jeszcze tylko tego brakowało.
- Może ja wcale nie mam ochoty na zabawę? Spójrzmy prawdzie w oczy. Nie mamy pewności, że dożyjemy do następnego roku!
- Nawet tak nie mów! Mamy ciężkie czasy i właśnie dlatego o takie rodzinne uroczystości powinno się dbać jeszcze bardziej niż zwykle. Nie wiemy co przyniesie następny dzień. Mimo, że nie będzie z nami Rona i Harrego... i mój Percy, och! - Pani Weasley schowała twarz w dłoniach i opadła na łóżko córki. Tego się po niej nie spodziewały. Patrzyły na nią w milczeniu, nie wiedząc co zrobić. Pierwsza odezwała się młodsza Gryfonka.
- Mamo, przepraszam. Nie wiedziałam, że  ten ślub jest dla ciebie taki ważny. Posprzątamy i wszystko będzie idealne, zobaczysz - rudowłosa, której twarz zrobiła się czerwona z poczucia winy, objęła matkę ramieniem.
- Dokładnie. Nawet bez niektórych osób wszystko wypadnie fantastycznie - włączyła się do pocieszania Hermiona, która również przejęła się nagłym wybuchem pani Weasley.
- Tak, tak... już dobrze. Czekam na was na dole i macie być za piętnaście minut! - Kobieta wstała, ocierając szybko łzy i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Dziewczyny wymieniły ze sobą porozumiewawcze spojrzenia. Dobrze wiedziały, że Molly ma rację. Nawet tu, w domu nie mogli czuć się nietykalni. W każdej chwili mogli być obserwowani, zostać aresztowani lub jeszcze gorzej. Strach o siebie i bliskich zaczął stawać się dla wszystkich codziennością. Od kiedy było wiadomo, że Śmierciożercy kręcili się też w Ministerstwie Magii, pani Weasley podczas nieobecności męża wciąż nerwowo zerkała na zegar. Każdy wiedział, że zaczęła się wojna, choć jeszcze nikt nie powiedział tego na głos. Mimo tego, próbowali prowadzić życie jak zwykle, bo wciąż pozostawała im nadzieja. A był nią Harry. Musieli cieszyć się każdą chwilą i brać życie garściami, póki mieli na to czas.
Mężczyźni wykonali najcięższą robotę i rozłożyli wielki namiot. Wszystko właściwie stało na swoim miejscu. Pozostawało tylko wszystko porządnie wyczyścić i zadowolić oko panny młodej i pani Weasley. Gdy wreszcie przygotowywania dobiegły końca, Hermiona zmęczona ciężką pracą poszła do łazienki i wzięła zimny, orzeźwiający prysznic. Sięgnęła po najdroższe, luksusowe płyny do ciała i włosów. Pozwalała sobie na ich użycie tylko na wyjątkowe okazje. Już po chwili całą łazienkę wypełnił słodki zapach konwalii, róż i grapefruita, a jej skóra zrobiła się niezwykle gładka i pachnąca. Włożyła na siebie nową suknię i dopasowane buty na wysokim obcasie. Ozdobiła twarz delikatnym, prawie niewidocznym makijażem, a włosy upięła w ładny koczek. Kiedy oceniła swój wygląd na zadowalający, poszła w stronę namiotu, w którym miał się odbyć za chwilę ślub.

        Nie spodziewała się, że pojawi się tyle osób. Już przy wejściu wyczuwało się atmosferę nerwowego oczekiwania. Po chwili zaczarowane instrumenty zagrały tradycyjny marsz weselny. Dziewczyna była pewna, że żaden człowiek nie zdołałby odtworzyć tej niezwykłej, niepowtarzalnej melodii. Podczas ceremonii co chwilę słyszała szlochy, nerwowe śmiechy i westchnienia. Gdy już Bill i Fleur, która (jeśli to w ogóle możliwe) wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle zostali złączeni ze sobą na całe życie, otoczenie przybrało inny wygląd. Opatulone satyną krzesła, na których siedzieli goście zmieniły się w stoły, na których pojawiły się pyszne przekąski i egzotyczne dania. Wszystko w kolorach bieli i złota pasowało do sukni panny młodej. Nawet członkowie kapeli ubrali się w piękne, złote surduty. Kiedy zaczęli grać, na błyszczący parkiet wyszli Bill i Fleur, a potem ich rodzice. Brunetka z uśmiechem przyglądała się tańczącym gościom, popijając kremowe piwo.
- Hermiono wyglądasz prześlicznie. Nie poznałam cię! - zaczepiła ją Ginny. Była ubrana w długą, zieloną suknię, która idealnie komponowała się z jej rudymi włosami i jasną cerą. Wyglądała niezwykle kobieco i jak nie z tej ziemi. Po jej roześmianej twarzy dziewczyna wywnioskowała, że również dobrze się bawi.
- Zawsze ten ton zaskoczenia - odparła z przekąsem, ale się uśmiechnęła.
- Moim zdaniem zawsze wyglądasz czudownie! - Usłyszała znajomy głos za sobą. Gdy się obróciła, ujrzała ciemnowłosego młodzieńca z zakrzywionym nosem i gęstymi brwiami.
- Wiktor! - krzyknęła zaskoczona. - Nie wiedziałam, że będziesz. Co u ciebie słychać?
- Nicz ciekawego. Hermijonino, może zatańczymy? - Ginny zerknęła na nią porozumiewawczo, by się zgodziła. Wyciągnął do niej dłoń. Trochę ją zatkało, ale z wdzięcznym rumieńcem podała mu rękę i już po chwili tańczyli wśród innych.
Naprawdę nie pamiętała kiedy tak dobrze się bawiła. Nie potrafiła zmyć uśmiechu ze swojej twarzy. Wszystkie złe zmartwienia poszły w niepamięć, liczył się tylko ten wieczór. Tańczyła z jeszcze kilkoma gośćmi, jednak za każdym razem ostatecznie trafiała w objęcia Kruma. Rozmawiała z nim jakby znali się od zawsze. Przez chwilę wydawało jej się, że jakimś dziwnym sposobem wróciła do czwartej klasy. Nie wiedziała ile już trwa impreza, bo całkowicie straciła poczucie czasu.
- A teraz coś dla par - odezwał się wokalista zespołu i po chwili do ich uszu dotarła piękna ballada. Wolno kołysała się w ramionach partnera. Pomyślała, że ten wieczór może zaliczyć do najlepszych w ostatnim czasie. Oczywiście ktoś musiał go zepsuć. Gdy ktoś odciągnął ją od Wiktora, zajmując jego miejsce, dobry Hermiony humor prysł jak bańka mydlana. Tym kimś był nie kto inny jak Draco Malfoy.
- Odbijamy! - krzyknął do czerwonego ze złości Bułgara, a potem zwrócił się do oburzonej dziewczyny. - Cóż za niespodziewane spotkanie, Granger. Muszę przyznać, że po raz pierwszy nie dostałem mdłości na twój widok. A może po prostu przyzwyczaiłem się do twojego szlamu?
- Malfoy! Jak ty tu... Co ty sobie do cholery myślisz?!
- Mnie też miło cię widzieć. Ale darujmy sobie uprzejmości i przejdźmy do rzeczy. Wciąż czekam na odpowiedź. Gdzie jest Harry Potter? - w wyrazie jego twarzy widziała powagę i zdała sobie sprawę, że nie odpuści. Chciała jakoś wydobyć się z jego mocnego uścisku, ale zbyt mocno trzymał ją w talii i boleśnie złapał za rękę. Nie dała po sobie poznać, że się boi i hardo patrzyła mu w oczy.
- A ja kolejny raz odpowiadam: choćbyś chciał mnie zabić i tak nie wydam mojego przyjaciela. Zrozumiałeś?
- Urocze. Ale chyba nie znasz powagi sytuacji. Masz szczęście, że jestem taki wspaniałomyślny, bo w odróżnieniu do innych sługów Czarnego Pana daje wybór. Więc albo grzecznie odpowiesz, albo za chwilę ten namiot zmieni się w kupkę popiołu - spojrzał na nią wyzywająco.
Czuła, że trzyma ją w garści i nie ma drogi ucieczki. Rozpaczliwie rozglądała się, szukając pomocy, jednak nikt nie zwracał na nich uwagi. W końcu nie wyglądali podejrzanie, tylko tańczyli. Naprawdę sprytnie to wszystko obmyślał.
- Jak się tu dostałeś? Nikt cię nie zapraszał - spróbowała odwrócić jego uwagę.
- Myślisz, że tak trudno wejść niezauważonym na czyjeś wesele? - prychnął.
- Przecież wiem, że nie chcesz zabijać. Więc właściwie po co to robisz? Jeszcze masz szansę się wycofać.
- Dobre rady zachowaj dla kogoś innego. Wydaje ci się, że wiesz o mnie wszystko. Uwierz, nie wiesz absolutnie nic. Twój czas mija, Granger.
Tego już za wiele. Kim on właściwie jest, żeby nią manipulować? Strach zamienił się w złość.
- Uważasz, że twoje groźby robią na mnie wrażenie? Jesteś tylko nic nie wartym pionkiem w wielkiej grze tak samo jak ja. Nie zamierzam ocalić siebie kosztem Harry'ego - Malfoy robił się coraz bardziej niecierpliwy.
- Ta twoja gryfońska lojalność jest godna pożałowania. Jesteście ślepo zapatrzeni w kogoś, kto uciekł. Zostawił na pastwę losu ludzi, którzy bez zastanowienia oddadzą za niego życie. Jak na mój gust to zwykłe tchórzostwo, ale co ja tam wiem.
Zabolało. Czy inni naprawdę tak spostrzegali przyjaciół Wybrańca? Uważali ich za bandę żałosnych i naiwnych idiotów? Od kiedy poznali słowa przepowiedni, Dumbledore zawsze powtarzał, że tylko Harry może zabić Voldemorta, dlatego muszą go chronić. Nie dało się uniknąć ofiar, jeżeli chcieli przezwyciężyć zło. Wiedzieli to od początku, a Harry'emu wcale nie było łatwo. Czuł się odpowiedzialny za wszystkich, którzy zdecydowali się go bronić. Na pewno żadna śmierć nie była mu obojętna.
- Jedyny tchórz jakiego znam, to ty - odparła. Kiedy zobaczyła grymas złości na jego twarzy, wiedziała, że trafiła w czuły punkt. Jej satysfakcja trwała tylko chwilę, bo zaraz potem zauważyła, że chłopak sięga po swoją różdżkę.
Właściwie nie wiedziała, jak to się stało. Chyba działała pod wpływem adrenaliny. Z całej siły nadepnęła na nogę Malfoya i kiedy on zwijał się z bólu, wykorzystując swoją przewagę czmychnęła szybko przed siebie.
- stój, Granger! - wrzasnął z furią i pobiegł pędem za nią. - Myślisz, że nie mam nic ciekawszego do roboty, niż uganianie się za głupią szlamą?!
Wszyscy obecni z zaciekawieniem oglądali się za ganiającą się parą. Hermiona nie zwalniała, nawet gdy co chwilę wpadała na jakichś ludzi. Płuca paliły ją żywym ogniem, ale nie przejmowała się tym. Kiedy znalazła się na drugim końcu pomieszczenia, zatrzymała się na chwilę dysząc ciężko. Musi jakoś ostrzec gości, nie wzbudzając paniki. Rozejrzała się szybko, szukając odpowiedniej osoby. Myślała, że zgubiła Śmierciożercę i ma czas, ale wtedy wbiegło w nią coś ciężkiego, powalając na podłogę. Kilka najbliżej stojących osób odsunęło się od nich odruchowo. Dziewczyna przez chwilę nie mogła zaczerpnąć powietrza, a przed jej oczami tańczyły ciemne plamki. Czuła różdżkę przyłożoną do piersi. Chyba ktoś musiał rozpoznać blondyna, bo usłyszała przerażone krzyki. To już koniec. Wszyscy zginą przez jej głupotę i próbę ucieczki.
W tym momencie stało się coś niespodziewanego. Wprost na nich spadł jakiś duży, srebrny kształt. Siła uderzenia rozdzieliła od siebie Hermionę i Dracona. Podniosła się, trzymając za obolałą głowę i zwróciła się w stronę dziwnego zjawiska. Patronus, który przybrał kształt lśniącego rysia przemówił donośnym, głębokim głosem Kingsleya Shacklebolta:
- Ministerstwo upadło. Scrimgeour nie żyje. Nadchodzą.
Zdezorientowana spojrzała na blondyna, sądząc, że ma z tym coś wspólnego. Ale on wydawał się równie zaskoczony jak ona. Wszystko jakby działo się w spowolnionym tempie. Przez kilka kolejnych sekund stali nieruchomo, patrząc w miejsce, gdzie jeszcze przed momentem pojawił się srebrny kot. To wszystko wydarzyło się tak nieoczekiwanie, że nikt nie był w stanie tego zrozumieć. Mieli jednak okazję się przekonać, bo za chwilę rozpętało się prawdziwe piekło.

12 komentarzy:

  1. Wow!
    Naprawdę cudowny rozdział! Najlepsza jest końcówka! Wbiło mnie w fotel.
    O co chodzi Malfoyowi? Jest strasznie natarczywy.
    Mam pewną teorię, że on jest szpiegiem dla Zakonu. Pewnie się mylę.
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no bajeczne :3 Podoba mi się :)
    Wpadłabyś też na mój?
    http://dramione-legend.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, kochana! ;3
    Na początku, chcę Ci bardzo podziękować za to, że wpadłaś na mojego bloga. To bardzo miłe, że postanowiłaś czytać wszystkie rozdziały po kolei. Naprawdę mam nadzieję, że się nie zanudziłaś, bo moje niektóre notki są doprawdy fatalne..:c.
    Masz rację, widzę w tym rozdziale dużą zmianę. Jest dłuższy, no i więcej się w nim dzieje. Zwróciłam uwagę na opisy Dracona - świetnie kreujesz jego osobę. Uwielbiam, gdy jest przedstawiany jako taki silny, brutalny i chłodny cynik. Podobała mi się jego wymiana zdań z Granger. Taka typowa dla jego osoby gra słów.
    To przykre, że Molly tak to wszystko przeżywa. Jeszcze fakt, że to wesele nie skończy się jak najlepiej. O tak, bogate opisy i postać Dracona zdecydowanie zawyżają skalę <3. Pojawił się też Krum, ale ja tam jego Nie Lubię.
    Zastanawia mnie tylko jak Draco mógł dostać się na przyjęcie, skoro na pewno zostały zastosowane jakieś zabezpieczenia. I trochę mnie dziwi, że nikt przed Mioną na niego nie wpadł. Czyżby Malfoy musi koniecznie dowiedzieć się czegoś o Harry'm? Szkoda, że przerwałaś w takim momencie. Jestem ciekawa jaka byłaby dalsza reakcja głównych bohaterów. Z książki wiemy, że złote trio uciekło, ale jak Ty to poprowadzisz? Powoli zaczynam się wciągć i liczę na jeszcze większą dawkę akcji ;3. Dobrze Ci idzie.
    Pozdrawiam serdecznie,
    N.

    co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, twoje notki na pewno nie są fatalne - wręcz stanowią dla mnie inspirację! A postać Dracona zawdzięczam właśnie Tobie :)
      Przyznam się, że zapominałam o takich szczegółach jak zabezpieczenia, czy namiar Harry'ego w pierwszym rozdziale. Ale może uda mi się z tego jakoś wybrnąć w kolejnych rozdziałach :D
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam <3

      Usuń
  4. Grrr, dziewczyno mam ochotę cie udusić! Jak mogłaś zakończyć w takim momencie?! ;D Super rozdział, już uwielbiam tę historię. Czekam na więcej <3333
    Marie ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz pomysł - już o tym wspomniałam :) Jest też nieco lepiej jeśli chodzi o stabilność. Są literówki i drobne błędy - beta może niech sprawdza dwa razy już po wprowadzeniu twoich poprawek - ja też tak muszę robić u siebie, bo naprawdę trudno się przed tym ustrzec :) Jest lepiej - szlifuj warsztat, a będzie jeszcze lepiej :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zwykle świetny. Uwielbiam sposób w jaki opisujesz Malfoya, jest taki tajemniczy i zarazem pociągający xd pomimo tego, że teraz jest ewidentnie negatywna postacią. Zastanawiam się czy jego misją jest dowiedzieć się czegoś więcej o Harrym. Kocham Hermionę za jej lojalność i odwagę. Śliczne to wszystko opisałas, bardzo lekko mi się to czytało. Coś czuję, że powrót do Hogwartu nie będzie szczęśliwym wydarzeniem dla Hermiony zważywszy na to, że Malfoy nie daje jej spokoju, a światem czarodziejów rządzi teraz Voldemort
    Życzę dużo weny i pomysłów
    Sheireen

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział :)
    M.M

    OdpowiedzUsuń
  8. Noo, muszę Ci powiedzieć że pozytywnie :)
    Malfoy jest mroczny, Hermiona lojalna, czyli tak, jak powinno być :)
    Pozdrawiam,
    Lena
    milosc-dopadnie-cie-i-tak.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolejny rozdział a ja równie zadowolona jak z poprzedniego. No cóż idę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny rozdział, akcja bardzo fajnie się potoczyla. Bardzo podoba mi się jak piszesz!;) z rozdziału na rozdział stajesz się coraz lepsza;) wyciągam się!;) zastanawiam się jaką rolę odgrywa Draco w szeregach Czarnego Pana ;) pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajebiste❤
    Pozdro Emily E.E.R👯

    OdpowiedzUsuń